Tłumacze pracujący w Parlamencie Europejskim mają tendencję do łagodzenia kontrowersyjnych (np. rasistowskich czy seksistowskich) wypowiedzi polityków – wynika z obserwacji dr hab. Magdaleny Bartłomiejczyk, prof. Uniwersytetu Śląskiego.
„W przypadku tłumaczenia kontrowersyjnych treści tłumacze mogą pójść trzema ścieżkami: cenzurować np. seksizm, aby uniknąć jego rozpowszechnienia oraz obrażania odbiorców; tłumaczyć wiernie i tym samym podkreślać seksistowskie poglądy mówcy, aby odbiorcom one nie umknęły; albo zdystansować się, np. używając ironicznej intonacji. Z moich badań wynika, że w Parlamencie Europejskim, wśród tłumaczy z kabin polskiej i niemieckiej, łagodzenie ostrych wypowiedzi jest częstym zjawiskiem” – powiedziała w rozmowie z Nauką w Polsce profesor wizytująca na Uniwersytecie Wiedeńskim.
Jej badanie dyskursu brytyjskich eurosceptyków (ze szczególnym uwzględnieniem byłego europosła Nigela Farage’a) wykazało, że w tłumaczeniu na język polski ponad 70 proc. „niegrzecznych” wypowiedzi uległo złagodzeniu, w tym ponad 10 proc. zostało całkowicie zneutralizowanych. W ostatnim czasie badaczka skupia się na analizie tłumaczenia jedenastu debat plenarnych Parlamentu Europejskiego na temat Polski w latach 2016-2020 (wszystkie nagrania wraz z tłumaczeniami są dostępne na stronie instytucji).
Jak wyjaśniała Bartłomiejczyk, istniejące kodeksy etyczne dotyczące tłumaczenia konferencyjnego nie precyzują, jak powinien zachować się tłumacz wobec kontrowersyjnych treści.
„Jeszcze 20-30 lat temu uważało się, że trzeba wszystko tłumaczyć dosłownie, a tłumacz ma być tylko przekaźnikiem, najlepiej jak najmniej widocznym. Na przełomie XX i XXI wieku zaczęło się to przełamywać, ponieważ badacze tłumaczenia środowiskowego (wykonywanego w różnych instytucjach publicznych, szpitalach, sądach itp.) wyraźnie pokazali, że tłumacze faktycznie zachowują się inaczej i - np. oprócz przekazywania wypowiedzi mówców - wyjaśniają jeszcze jakieś nieporozumienia międzykulturowe oraz zarządzają dialogiem pomiędzy stronami. Dzisiaj jest jasne, że oczekiwanie, aby tłumacz przekazał słowa mówcy jeden do jednego i nie wywarł żadnego wpływu na komunikację są nierealistyczne” – wskazała filolożka.
Dlatego też – kontynuowała – wiele decyzji zależy od indywidualnego podejścia tłumacza. „Praca tłumacza symultanicznego polega na słuchaniu wypowiedzi przy równoczesnym jej ustnym tłumaczeniu. Wystarczy, że mówca mówi bardzo szybko albo niewyraźnie i już pojawia się problem z przekazaniem wiernego i kompletnego tłumaczenia. Ponadto, tłumacz musi na gorąco podejmować decyzje, które czasem nie są łatwe” – powiedziała.
Jako przykład podała wypowiedź z 2014 roku ówczesnego europosła Janusza Korwin-Mikkego, który w swojej przemowie użył słowa „niggers”. „To najbardziej obraźliwe rasistowsko słowo. Słysząc je, tłumacz zastosował polskie słowo ‘Murzyni’, które ma mniejszy wydźwięk i jest wyraźnym złagodzeniem oryginału. Nie wiem jednak, co ja bym w tej sytuacji zrobiła” – opowiadała Bartłomiejczyk.
W ostatniej swojej publikacji w czasopiśmie „GEMA Online® Journal of Language Studies”, autorka przyjrzała się seksistowskiemu dyskursowi w Parlamencie Europejskim. Analizie poddane zostały wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego, które padły w latach 2014-2018, gdy był europosłem.
Również w tym przypadku, jak wskazują wyniki jej badań, tłumacze raczej łagodzili wypowiedzi i dystansowali się od nich.
W jaki sposób? „Jeśli seksizm opierał się wyłącznie na formach językowych wybranych przez mówcę, tłumacz zazwyczaj łagodził te wypowiedzi. Zamiast oryginalnego zwrotu w odniesieniu do Angeli Merkel: ‘pewna blondynka z Berlina’, w angielskim tłumaczeniu mamy w miarę dokładny odpowiednik ‘this blond woman’, ale już w niemieckim pojawiła się po prostu ‘kobieta’ (a wręcz ‘pewna dama’: niem. eine Dame)” – mówiła językoznawczyni.
„A gdy mowa była o ‘kilku męskich słowach prawdy’ skierowanych do pani komisarz Mogherini, tłumacze opuścili przymiotnik o seksistowskiej wymowie lub zastąpili go bardziej neutralnym ‘stern’ (z ang. stanowczy)” – dodała.
W przypadkach kontrowersyjnych wypowiedzi tłumacze często stosują też formy bezosobowe. „I tak, gdy ktoś zwraca się do kogoś osobiście z obelgą, np. ty ukradłeś czy wy ukradliście, to tłumacz może to przetłumaczyć jako: zostało skradzione. Albo odnieść się w trzeciej osobie: pan X ukradł, co oczywiście jest wciąż bardzo konkretnym oskarżeniem, ale mniej obelżywym niż w oryginale. Jeszcze inną strategią jest zastąpienie mocnego słowa eufemizmem, np. przywłaszczyliście sobie. Istnieje cała gama sposobów, na jakie tłumacz łagodzi w większym lub mniejszym stopniu osobiste zaczepki” – podała badaczka.
Jednocześnie podkreśliła, że czasem to łagodzenie niekoniecznie wynika ze świadomej decyzji tłumacza, a może być skutkiem ubocznym przezwyciężania problemów ze zrozumieniem tekstu albo z dotrzymaniem szybkiego kroku mówcy. „Czasem jest to również związane z różnicami systemowymi między językiem źródłowym a docelowym. Nie zmienia to jednak obserwacji, że tendencja do łagodzenia seksistowskiego dyskursu była wyraźna” – dodała Bartłomiejczyk.
Językoznawczyni wyraźnie zaznaczyła, że jej badania nie są krytyką tłumaczy pracujących w Parlamencie Europejskim. „To są eksperci z najwyższej półki, ale potrzebne jest realistyczne spojrzenie na ich tłumaczenia jako produkt powstały w ekstremalnych warunkach i podlegający innym kryteriom niż tłumaczenia pisemne. Nie chcę oceniać poszczególnych rozwiązań tłumaczeniowych, chcę je zaprezentować, opisać i ewentualnie dociekać, jakie czynniki za nimi mogą stać. Moim celem jest podnoszenie świadomości w kwestii tłumaczenia kontrowersyjnych wypowiedzi i zainspirowanie zarówno teoretyków, jak i praktyków do refleksji nad tym, czy i w jaki sposób można się przeciwstawiać np. seksizmowi wyrażanemu przez oryginalnego mówcę” – podsumowała Magdalena Bartłomiejczyk.
Nauka w Polsce, Agnieszka Kliks-Pudlik
akp/ bar/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.