USA/ Ekspert: misja Artemis I, to pierwszy krok w kierunku ustanowienia stałej obecności ludzi na Księżycu

Fot. EPA/CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH 28.08.2022
Fot. EPA/CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH 28.08.2022

Po latach opóźnień i wydaniu ponad 20 mld dolarów, w poniedziałek z przylądka Canaveral ma wystartować najpotężniejsza dotąd rakieta kosmiczna - Space Launch System (SLS) w ramach misji Artemis I. Jak mówi PAP ekspert Casey Dreier, będzie to pierwszy krok w kierunku powrotu ludzi na Księżyc - tym razem na stałe - a historycznego znaczenia misji "nie da się przecenić".

W grudniu tego roku minie 50 lat, odkąd ludzie po raz ostatni postawili stopę na Księżycu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w poniedziałek wraz z misją Artemis ruszy wieloletni proces - tym razem z perspektywą na ustanowienie tam obecności na dłużej.

"W pewnym sensie ciężko przecenić to, jak wielka jest to sprawa, mówiąc historycznie. Będzie to pierwszy raz od 1967 i rakiety Saturn V, kiedy NASA testuje nową rakietę, zaprojektowaną, by ponownie zabrać ludzi na Księżyc" - wyjaśnia PAP Dreier, główny doradca ds. polityki kosmicznej Planetary Society, czołowej organizacji zajmującej się eksploracją kosmosu.

Podstawowy plan pierwszej z serii misji, nazwanych na cześć greckiej bogini księżyca, jest - przynajmniej w teorii - stosunkowo prosty. Rakieta SLS ma wynieść poza orbitę Ziemi statek kosmiczny Orion, który - z manekinem Moonikinem Camposem na pokładzie - okrąży Księżyc i wróci na ziemię po przemierzeniu niemal 2 mln km w ciągu 4-6 tygodni. Po drodze zostawi też 10 satelitów do badań Księżyca i innych ciał bliskich naszej planety.

To ma utorować drogę do podobnego lotu już z załogą w 2024 roku (Artemis II), aż w końcu do lądowania astronautów na powierzchni rok później (Artemis III). Kolejna faza zakłada ustanowienie stacji kosmicznej w orbicie Księżyca wraz z modułem mieszkalnym.

Jak podkreśla Dreier, do startu SLS dojdzie po wielu latach trudności.

"Tak właściwie to ten zapowiadany start wszystkich nas trochę zaskoczył. Wmówiliśmy sobie, że to nigdy się nie wydarzy, że nic nie będzie działać, że ten projekt jest przeklęty. Ale myślę, że teraz jest duża szansa, że jednak to się uda, że to jest tuż za rogiem" - mówi Dreier.

Powodów do wątpliwości było mnóstwo: rozpoczęty w 2011 r. program zaliczy swój start niemal sześć lat później, niż planowano pierwotnie, pochłaniając ponad 5 mld dolarów więcej. W środowisku eksperckim akronim SLS żartobliwie rozwijano "Senate launch system" (senacki system startowy) i nazywano go programem utrzymania miejsc pracy dla inżynierów NASA. Byli wysocy urzędnicy agencji, jak była zastępczyni szefa NASA Lori Garver twierdzili, że znacznie taniej i wydajniej byłoby powierzyć projekt sektorowi prywatnemu i narzekali, że technologia SLS jest przestarzała, bo np. w przeciwieństwie do rakiet SpaceX jest jednorazowego użytku.

"Wszystko to prawda, cała krytyka jest zasłużona" - przyznaje Dreier. Dodaje jednak, że dzięki temu trybowi postępowania udało się utrzymać dziesiątki tysięcy miejsc pracy w wielu zakątkach USA, co z kolei dało mu "stabilność polityczną" i poparcie kongresmenów z obu partii. Jak zaznacza, ważne jest także zaangażowanie nie tylko USA, ale wielu innych krajów w ramach tzw. porozumień Artemis.

Stroną porozumień jest też Polska, która miała swój udział w ramach współpracy NASA z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) w tworzeniu Oriona. Według rzeczniczki polskiej agencji POLSY, polski sektor kosmiczny może dostarczyć m.in. sprzęt potrzebny do funkcjonowania bazy księżycowej, w tym instrumenty badawcze, aparaturę pomiarową, elementy robotyki i sterowania.

Według Dreiera, wyznaczony terminarz programu Artemis jest prawdopodobnie zbyt optymistyczny, bo każda kolejna misja będzie coraz bardziej skomplikowana. Ocenia jednak, że zaangażowanie tak wielu państw i sektora prywatnego (SpaceX ma zbudować księżycowy lądownik) sprawia, że ma ona duże szanse na sukces, nawet mimo wielkiej ambicji projektu.

"Celem tu jest tak naprawdę stworzenie stałej obecności ludzkiej poza naszą planetą. Sprawdzenie, jak to jest utrzymać naszą obecność na najbliższym nam ciele niebieskim. Czy możemy stworzyć samowystarczalną gospodarkę między Ziemią i księżycem?" - mówi ekspert. Jak zaznacza, jest to naturalny kolejny krok po 20 latach funkcjonowania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i ważny etap przed kolejnymi ambicjami, np. eksploracji Marsa.

"Za Artemis stoi idea pierwszego w historii poważnego testu dla nas, jako gatunku zdolnego do podróży w kosmosie" - dodaje.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ mal/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Australia/ Pierwszy w historii pingwin cesarski, który dotarł do Australii, wraca do Antarktyki

  • Fot. Adobe Stock

    Rosja/ Naukowcy odkryli tygryska szablozębnego sprzed 32 tys. lat

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera