Ponad 10 tys. usuwających arytmię serca zabiegów ablacji wykonali ciągu ostatniego ćwierćwiecza lekarze z Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (SUM), działającej w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Ablacja to celowe, minimalne uszkodzenie fragmentu tkanki odpowiedzialnej za powstawanie arytmii. W ciągu 25 lat dokonał się wielki postęp w zakresie technologii, co pozwala pomóc coraz większej liczbie chorych.
Pierwsze zabiegi ablacji w zabrzańskiej klinice SUM przeprowadzono wiosną 1996 r. "W sumie możemy już mówić o ponad 10 tys. chorych, początkowo było to 100 chorych rocznie, z biegiem czasu ponad pół tysiąca" – powiedział podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach kierownik Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii SUM prof. Zbigniew Kalarus.
"Bardzo wiele się zmieniło przez ten czas. 25 lat temu to były zupełnie inne zabiegi niż to, co jest dzisiaj. Rozwój - zarówno technologii, jak i ludzi, personelu - powoduje, że większość arytmii jesteśmy w stanie leczyć z wysoką skutecznością" – dodał.
Kierownik Pracownik Elektrofizjologii i Stymulacji Serca w Śląskim Centrum Chorób Serca dr hab. Oskar Kowalski dodał, że postęp dokonał się m.in. w zakresie rozwoju nowoczesnych systemów, pozwalających na stworzenie niezwykle dokładnej mapy serca, niezbędnej lekarzowi do przeprowadzenia precyzyjnej interwencji. Jak szacuje prof. Kowalski, 25 lat temu ablację można było zaproponować 15 proc. cierpiących na arytmię, obecnie – 90 proc.
"Dzisiaj jesteśmy w stanie leczyć praktycznie każdy typ arytmii, a pamiętajmy, że arytmie są niebagatelnym źródłem śmiertelności" – wskazał prof. Radosław Lenarczyk.
Jak podkreślają lekarze, ich praca nie byłaby możliwa bez wsparcia pielęgniarek i techników elektroradiologii. Sukces zabiegu zależy bowiem m.in. od właściwego przygotowania pacjenta. "Musimy podpiąć go do systemu, kabli i elektrod jest strasznie dużo, a nie może być mowy o żadnej pomyłce. Jesteśmy trochę projektantami, bo pracujemy tak, żeby sylwetka serca była jak najlepiej widoczna, trochę elektrykami" – opowiadała półżartem technik elektroradiologii Barbara Cichor.
"Nie da się tego nauczyć w ciągu miesiąca, ja jeszcze po pół roku zastanawiałam się, co tu robię, ale teraz nie zamieniłabym tej pracy na inną. Jest fascynująca, ciekawa, każdy pacjent jest inny, a najważniejsze jest, jak wyjeżdża po zabiegu i mówi: dziękuję. To najlepsze, co może być" – powiedziała.
Pielęgniarka koordynująca Ewelina Gostomska dodała, że rolą pielęgniarki podczas zabiegu ablacji jest m.in. zapewnienie pacjentowi komfortu i poczucia bezpieczeństwa. "Za rękę też możemy potrzymać i nieraz tak robimy. Poza tym jednak cały czas monitorujemy stan pacjenta, bo lekarz koncentruje się na swojej roli, a my na reakcji pacjenta, dzięki temu można w razie potrzeby coś poprawić, zmienić, czemuś zapobiec" – powiedziała. (PAP)
autorka: Anna Gumułka
lun/ zan/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.