Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
17.10.2018 aktualizacja 17.10.2018

Tropiciele tsunami w Arktyce

Wybrzeza zachodniej Grenlandii (osada Qullissat) po uderzeniu tsunami  z 2000 roku. Źródło: dr Mateusz Strzelecki Wybrzeza zachodniej Grenlandii (osada Qullissat) po uderzeniu tsunami z 2000 roku. Źródło: dr Mateusz Strzelecki

Blisko stumetrowe fale, niszczące przybrzeżne miasta grożą społecznościom Alaski, Arktyki Kanadyjskiej czy Grenlandii. To właśnie strefa wybrzeża jest bardzo ważnym środowiskowym buforem, w którym kumulują się negatywne efekty zmian klimatu.

OCIEPLANIE ARKTYKI JAK APOKALIPSA

Polsko-brytyjski zespół „geologicznych detektywów” szuka śladów tsunami, które rozbijały się o wysokie wybrzeża Zachodniej Grenlandii i z niszczycielską siłą wdzierały na ląd. Podczas trzęsienia ziemi w 2000 roku fragment masywu górskiego zsunął się do małej zatoki, wywołując falę o wysokości 50 m. Tsunami doszczętnie zniszczyło opuszczone miasto. Naukowcy od 2012 roku badają apokaliptyczny krajobraz zniszczeń miasta polarnego i okolicznych nadmorskich równin.

„Skojarzenia z tsunami zazwyczaj biegną w stronę tropików, Japonii, Tajlandii. My skupiliśmy się na falach tsunami, które uderzają w brzegi Zachodniej Grenlandii. Do tej pory sądzono, że to zjawisko nie mogło zdarzać się często. My, niczym geologiczni detektywi, szukaliśmy terenowego zapisu takich fal. Odkryliśmy, że w ostatnich 2 tys. lat zdarzyło się przynajmniej pięć takich dużych epizodów – nie ma co ukrywać, dla geologa to jest dość często” – mówi polarnik.

W 2017 r. na Zachodzie Grenlandii ponownie uderzyła fala, która pociągnęła za sobą kilka ofiar śmiertelnych i osób zaginionych. Miała wysokość prawie 100 m i jak poprzednia wywołana była osuwiskiem. Czy to przypadek, czy może zjawiska ekstremalne będą zdarzać się częściej? Co właściwie dzieje się na Grenlandii?

„To, co powinno się dziać, gdy klimat się tak szybko ociepla. Dochodzi do destabilizacji, czyli zachwiania równowagi stoków tamtejszych masywów górskich. Zmarzlina, która wiąże te stoki wytapia się. A jeśli dodatkowo zdarzy się opad deszczu, masy osadu dostają dodatkowego poślizgu i mają otwartą autostradę, w kierunku fiordu. Tak powstaje fala, która później napotyka na swojej drodze bardzo strome, skaliste wybrzeża. Dlatego jej uderzenie na tych pierwszych kilkuset metrach wybrzeża jest tak niszczące” – tłumaczy rozmówca PAP.

PLAŻE - OBRAZY MALOWANE ZMIANAMI KLIMATU

Dr Mateusz Strzelecki kieruje Stacją Polarną Uniwersytetu Wrocławskiego na Spitsbergenie im. Stanisława Baranowskiego. Bada transformację krajobrazu w strefie brzegowej Arktyki. To właśnie tam najszybciej widać, jak ocieplenie klimatu wpływa na krajobraz i przyrodę oraz losy pracujących tam naukowców i infrastrukturę naukową. Widać też, jak zmienia się na życie ludzi, którzy tam mieszkają.

„W strefie brzegowej zderza się wiele negatywnych zjawisk wywołanych ociepleniem klimatu. Zanika lód morski i tzw. przylepa lodowa, taja wieloletnia zmarzlina na lądzie i topnieją lodowce. Te zmiany są najmocniej odczuwane przez lokalne społeczności, np. inuickie. I nie są to pozytywne zmiany - wbrew temu, co twierdzą firmy liczące już zyski z wymiany handlowej, jaką ma umożliwić transport morski na niedostępnych wcześniej wodach” – mówi badacz.

Jego zdaniem dostępność wybrzeży Arktyki dla statków transportujących surowce i zyski, jakie potencjalnie wiążą się z przyspieszeniem transportu, nie złagodzą strat. A te poniesie cała światowa społeczność, jeżeli z szelfu wschodniosyberyjskiego, jednego z największych szelfów świata, uwolnią się zasoby metanu. Dr Strzelecki ostrzega, że zaburzą one i tak już rozchwiany klimat, co doprowadzi do dalszej destabilizacji światowej gospodarki i kolejnych fal migracji.

Na razie zmiany dotykają najmocniej społeczności lokalnych. Ekstremalne tempo erozji sprawia, że zagrożona jest większość osad, gdzie żyją mieszkańcy Alaski, Arktyki Kanadyjskiej czy Grenlandii. „Gwałtem ekonomicznym zmuszono te społeczności do osiadłego stylu życia. Zmieniliśmy ich tradycyjny sposób funkcjonowania z przyrodą arktyczną. Obecnie w jednym z głównych ośrodków kultury alaskańskiej brzegi cofają się nawet o kilkadziesiąt metrów w ciągu roku. Cokolwiek jest zbudowane – ulica, dom, magazyn, infrastruktura portowa, lotnisko – wszystko jest zagrożone. To olbrzymie dramaty – ludzie, którzy nie opuszczą tych terenów, narażają swoje życie i dobytek – nie omieszkam powiedzieć – zagładę” – ubolewa dr Strzelecki.

Erozja, o jakiej mówi naukowiec, to tzw. termoabrazja. W wybrzeża nie tylko uderzają coraz silniejsze sztormy, ale coraz szybciej i coraz intensywniej taja tam zmarzlina, która była spoiwem dla brzegów jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

PONOWNIE ZAUFAĆ NAUKOWCOM – GORĄCY APEL

Dr Strzelecki jest laureatem stypendium START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz ostatniej edycji Nagród Polityki. Badacz przyznaje, że jest nieco zakłopotany, że w XXI wieku musi apelować o to, by społeczeństwo ponownie zaufało naukowcom. Obserwuje jednak, że głos nauki jest lekceważony w wielu projektach gospodarczych, które są „na bakier z przyrodą”.

„Nie chcemy straszyć społeczeństwa ani powstrzymać rozwoju gospodarczego. Jednak dziś naukowcy chcieliby mówić głosem papieża Franciszka, który prosi, żeby świat wybrał trudną drogę balansu między pragnieniami i aspiracjami, a sprawami środowiska. Korzystajmy z dobrodziejstw, jakie nasza planeta daje – czy to surowce, czy możliwość podróży czy indywidualnego wzrostu - ale nie niszcząc bezsensownie przyrody. Dbałość o nią powinna wynikać z naszej troski o przyszłe pokolenia” - apeluje w imieniu naukowców działających na rzecz powstrzymania dalszych zmian klimatu.

Polarnik prowadzi dwa zespoły naukowe. Jeden z nich bada wpływ zmian wybrzeża na infrastrukturę naukową i miejską w Arktyce. Drugi prowadzi badania podstawowe samej ewolucji wybrzeży - plaż oraz wybrzeży skalistych. Zdaniem rozmówca PAP polskie zespoły są wśród liderów światowych badań nad wybrzeżami Arktyki.

BAKCYL POLARNY

Podczas magisterium pod kierunkiem nestora polskiej geografii prof. Andrzeja Kostrzewskiego na UAM w Poznaniu Mateusz Strzelecki po raz pierwszy wyjechał na Spitsbergen. Na początku badał rzeki, którymi osady z topniejących lodowców dostawały się do morza. Obserwował, jak szybko krajobraz dolin lodowcowych jest zmieniany przez procesy rzeźbotwórcze. Zauważył wówczas, że brakuje prac naukowych opisujących reakcje wybrzeża na zmiany klimatu w strefach polarnych.

Fundacja Crescendum est Polonia umożliwiła mu studia doktoranckie w Wielkiej Brytanii, gdzie badał rozwój wybrzeży w centralnej części Spitsbergenu w ostatnich kilku tysiącach lat. Dyplom Uniwersytetu w Durham otworzył mu drzwi na staż naukowy w Centrum Uniwersyteckim na Svalbardzie, najdalej wysuniętym na północ uniwersytecie świata. Tym razem przeniósł zainteresowania z plaż na równie pływowe, będące „ostatnią przechowalnią” osadów lodowcowych zanim dostaną się one do fiordu i dalej, do oceanu. Odbył ponadto staż w Instytucie Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera w Poczdamie, gdzie badał ewolucję wybrzeży zmarzlinowych.

PAP – Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk

kol/ zan/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024