Tsunami przemieszcza się zwykle z prędkością co najmniej 800 km/h, ale na pełnym oceanie jego fale trudno dostrzec. Jeśli woda podnosi się o pół metra czy metr, to już bardzo dużo. Najgorzej jest, gdy dociera do wybrzeża – mówił PAP geolog prof. Jerzy Żaba z Uniwersytetu Śląskiego.
Polscy naukowcy poszukują śladów dawnych kataklizmów u wybrzeża Sumatry. Wyniki ich badań mogą być pomocne w zdobyciu wiedzy, która pozwoli mieszkańcom terenów zagrożonych przez tsunami przygotować się na nadejście żywiołu.
Blisko stumetrowe fale, niszczące przybrzeżne miasta grożą społecznościom Alaski, Arktyki Kanadyjskiej czy Grenlandii. To właśnie strefa wybrzeża jest bardzo ważnym środowiskowym buforem, w którym kumulują się negatywne efekty zmian klimatu.
Historia wielkich tsunami sprzed setek lat jest zapisana w piaskach i innych osadach naniesionych na ląd przez wodę. Analiza pozostawionych w ten sposób piasków i zawartych w nich fragmentów DNA zwierząt morskich, może powiedzieć naukowcom, czy dane miejsce również dziś jest narażone na tsunami i co ile lat takie zjawisko może wystąpić.
Naukowcy opracowali model komputerowy pozwalający prześledzić zachowanie i przebieg tsunami we wschodniej części regionu śródziemnomorskiego. Jego fale zalałyby południowe wybrzeże Włoch i duże fragmenty Grecji. Model przedstawiono w "Ocean Science".
Tsunami - znane z przekazów kronikarzy, którzy nazywali je "Morskim Niedźwiedziem" - faktycznie wystąpiło na Bałtyku w 1497 r. i w drugiej połowie XVIII wieku - potwierdzają to wstępne wyniki badań prowadzonych pod kierunkiem dr. Andrzeja Piotrowskiego.
2,2 tys. km długości i 22 m wysokości - tak wielki mur może uchronić Japonię przed skutkami tsunami - twierdzi dr inż. Stefan Niewitecki z Politechniki Gdańskiej (PGd), twórca koncepcji takiej konstrukcji.