
Współcześni konserwatorzy zabytków w pracy wykorzystują metody oparte na najnowszych odkryciach z chemii, biologii czy fizyki - powiedziała PAP dr Magdalena Dyda z RDLS, spółki spin-off UW. Te nowoczesne metody pozwalają stosować zasadę maksimum prewencji, minimum ingerencji w dzieła sztuki.
Osiągnięcia współczesnej nauki i wsparcie innowacyjnych technologii pozwalają konserwatorom zabytków na interdyscyplinarne analizowanie obiektów zabytkowych. Dzięki temu możliwe jest przywracanie świetności unikalnym zbiorom czy arcydziełom sprzed stuleci.
"Praca współczesnego konserwatora zabytków, oprócz niezbędnej wiedzy z zakresu historii sztuki i renowacji jej różnych dzieł, ma w sobie wiele z naukowca, a czasem nawet detektywa, analizującego ślady pozostawione przed wieloma latami. Łączy wiele aspektów, od najprostszych działań, jak ustalenie właściwych parametrów klimatycznych (dla danego obiektu) po bardzo skomplikowane badania materiałoznawcze, często z wykorzystaniem tomografii komputerowej czy zaawansowanych technik multispektralnych" – powiedziała PAP dr Magdalena Dyda z RDLS – spółki spin-off Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Konserwatorzy wykorzystują wiedzę z chemii, fizyki czy biologii. Na przykład analiza mikrobiologiczna pozwala ocenić, czy w przypadku danego dzieła sztuki albo obiektu potrzebne są np. działania dezynfekujące. Z kolei analizy chemiczne umożliwiają sprawdzenie, jakich pigmentów użyto do przemalowana dzieła lub jakimi barwnikami wybarwiono tkaniny.
"Mykologia budowlana pozwala chronić przed grzybami nawet kilkusetletnie budowle. Analizy metagenomowe dostarczają z kolei wiedzy o składzie mikroorganizmów w danym środowisku, co ułatwia zaplanowanie skutecznej renowacji zabytku. W efekcie, możemy zachować unikalne eksponaty czy budynki w dobrym stanie w perspektywie kolejnych kilkuset lat" - wskazała dr Dyda.
Wszystkie te metody - powiedział PAP Łukasz Rodek z RDLS - pomagają stosować zasadę, która przyświeca konserwatorom: maksimum prewencji, minimum ingerencji. Każda ingerencja, nawet najlepsza i najbardziej przemyślana, wpływa bowiem na obiekt.
Dodatkowo analiza mikrobiologiczna w muzeach czy archiwach pozwala ograniczyć szkodliwy wpływ grzybów i bakterii nie tylko na przechowywane zbiory, lecz również na pracowników, którzy się nimi zajmują. "To niezwykle istotne, by badać, czy w tych obiektach nie ma mikroorganizmów, które mogą być szkodliwe dla człowieka. Czy poziom tego zanieczyszczenia nie jest zbyt duży, żeby z nimi pracować" - dodał Łukasz Rodek.
Spółka RDLS jako spin-off UW ułatwia dostęp m.in. instytucjom kultury, muzeom, które chcą zbadać np. dzieło sztuki, do badaczy z różnych dziedzin i instytucji z wielu miast Polski. "Nasza praca to jak rozmowa z chorą osobą, my robimy wywiad, przygotowujemy listę ekspertów i badań, które należy zrobić, aby wdrożyć odpowiednie działania naprawcze lub zapobiegawcze" - opisała dr Dyda.
W ramach współpracy z RDLS konserwatorzy pracowali już m.in. nad pelplińską Biblią Gutenberga, jednym z niewielu obecnych w Polsce, zachowanych egzemplarzy pierwszej książki, jaka została wydrukowana w Europie w połowie XV w. Innym przykładem jest raport nazistowskiego zbrodniarza Jürgena Stroopa o zagładzie warszawskiego getta, zaliczany do najważniejszych dokumentów ubiegłego stulecia; od 2017 roku wpisany na listę UNESCO "Pamięć świata". Prowadzono też konserwację i badania czterech zniszczonych arrasów z kolekcji Zamku Królewskiego na Wawelu. Dzięki najnowszym metodom przed przystąpieniem do konserwacji możliwe było rozpoznanie i analiza stanu nici w zabytkowych tkaninach. Zbadano również zawarte w arrasach barwniki, którym grozi blaknięcie na skutek upływu czasu i ekspozycji na działanie światła.
Czasem - jak wspomniała dr Dyda - w tej pracy zdarzają się sytuacje dość wyjątkowe. "Jedna z konserwatorek zgłosiła się do mnie, przesyłając zdjęcie proszku, wysypującego się z ramy obrazu z zapytaniem, co to może być, bo nie wygląda na owada żerującego w drewnie z naszego kręgu klimatycznego. Przesłaliśmy zdjęcie do znanego nam entomologa, którzy szybko odpowiedział z pytaniem, czy ten obiekt jest w Polsce, bo wszystko wskazuje na termity. Okazało się, że przyjechały one na wystawę do Polski z Ameryki Południowej. Takie niewielkie niedopatrzenie może więc spowodować, że przywieziemy sobie do muzeum nieproszonego gościa. A termity rozprzestrzeniają się dość szybko, w muzeum mają ciepło, więc ta nisza ekologiczna by im odpowiadała" - opowiedziała dr Dyda.
Przykłady interdyscyplinarnych analiz obiektów zabytkowych w pracy konserwatorskiej były tematem konferencji "Kamień-papier-tkaniny", zorganizowanej przez Wydział Biologii UW oraz RDLS. Uczestniczyło w niej stu kilkudziesięciu specjalistów z całej Polski, reprezentujących placówki muzealne, archiwa, instytucje kultury i uczelnie wyższe.
Ewelina Krajczyńska-Wujec (PAP)
ekr/ zan/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.