Gdy popatrzymy na Ziemię z kosmosu, zastanawiając się choćby nad skalą wieku wszechświata czy nieskończonością przestrzeni kosmicznej, nasze spojrzenie na sprawy przyziemne ulegnie gruntownej przemianie – przekonuje w swojej nowej książce astrofizyk i popularyzator nauki Neil deGrasse Tyson.
Wtedy też „zmieni się postrzeganie wszystkich aspektów naszej kultury, społeczeństwa, cywilizacji. Cały świat zacznie wyglądać inaczej. Znajdziesz się nagle w zupełnie innym miejscu. Zaczniesz doświadczać życia przez pryzmat perspektywy kosmicznej” – dodaje.
„Gwiezdny posłaniec. Nasza cywilizacja z perspektywy kosmicznej” to najnowsza książka autora popularnonaukowych bestsellerów, w tym „Astrofizyki dla zabieganych” czy „Pytań z kosmosu”.
I tym razem jest to zbiór esejów, napisanych zgrabnie, z pomysłem, łączących tematy naukowe z codziennymi problemami „tu i teraz”. Jest merytorycznie, z humorem i bez naukowego (w negatywnym tego słowa znaczeniu) zadęcia. Kolejny raz Tyson udowadnia, że wie, jak popularyzować naukę.
Nie jest to jednak książka tylko o kosmosie. Neil deGrasse Tyson, dzieląc się z czytelnikami swoimi spostrzeżeniami i refleksjami, pisze również o wojnie, polityce, religii, życiu i śmierci, prawie, pięknie, płci, rasie, a nawet o wegetarianizmie.
Tytułowy „Gwiezdny posłaniec” odnosi się do traktatu Galileusza z 1610 roku (łac. Sidereus nuncius), prezentującego opisy jego przełomowych odkryć astronomicznych. „To pierwsze w historii ludzkości spojrzenie z perspektywy kosmicznej stanowiło prawdziwe wyzwanie dla naszego poczucia własnej ważności. Było wiadomością prosto z gwiazd, która zmusiła człowieka do ponownego przemyślenia swojego związku z innymi ludźmi, Ziemią i kosmosem. Gdyby nie ono, pewnie wciąż tkwilibyśmy w przekonaniu, że cały świata obraca się wokół nas i naszych opinii” – czytamy.
I dalej: „Gwiezdny posłaniec stanowi odtrutkę na takie myślenie i promuje sposoby wykorzystania naszych możliwości emocjonalnych i intelektualnych w sposób zgodny z biologią, chemią i fizyką znanego wszechświata”.
W roli bezstronnych obserwatorów ludzi Tyson osadza… kosmitów. „Czasem też uciekam w rozważania, jakie wrażenie zrobilibyśmy na kosmitach, którzy przybyliby na Ziemię bez przyjętych z góry wyobrażeń, kim lub czym jesteśmy – bądź też jacy powinniśmy być. Kosmici odgrywają u mnie rolę bezstronnych obserwatorów naszych tajemniczych zwyczajów i uwypuklają niekonsekwencję, hipokryzję oraz okazjonalną głupotę naszego życia” – pisze.
Przykład? „Odwiedzający nas kosmita zobaczy, jak segregujemy, dzielimy i podporządkujemy sobie siebie nawzajem na podstawie z trudem zauważalnych cech. Po zaobserwowaniu ziemskich podziałów wynikających z tego wszystkiego, co powinno być nieznaczące dla istoty naszej osobowości, kosmita z pewnością skontaktowałby się z macierzystą planetą i zdał raport z odkrycia nowych dowodów na brak jakichkolwiek oznak inteligentnego życia na Ziemi” (z rozdziału pt. „Kolor i rasa. Ponownie: między ludźmi jest więcej podobieństw niż różnic”).
Tyson wie też, jak opowiadać o tym, czym jest nauka i jak działa. Przykładowo tłumaczy, dlaczego powstały metody i narzędzia naukowe – „by z gromadzenia danych wyeliminować ułomność ludzkich zmysłów”. „Choć zeznania naocznych świadków są wysoko cenione w postępowaniu sądowym, w postępowaniu naukowym są zwyczajnie bezużyteczne. Gdyby ktoś pojawił się na konferencji naukowej i na poparcie swojej hipotezy powiedział tylko, że widział to na własne oczy, pokazalibyśmy mu drogę do wyjścia” – czytamy.
Neil deGrasse Tyson nie boi się, że napisze coś „za mocno”. W tym, co robi jest bowiem autentyczny (liczne anegdoty i osobiste wtrącenia). I choć, jako czytelnik, nie ze wszystkim muszę się z nim zgadzać, nawet te wypowiedzi – które mogą być uznawane za kontrowersyjne – dają do myślenia.
Autor jest Amerykaninem, stąd jego amerykańska perspektywa na to, o czym i jak pisze (widoczna chociażby w przykładach, które podaje).
Książkę dobrze się czyta. Raczej nie jest to lektura na jeden raz, a do czytania poszczególnych rozdziałów na spokojnie, z czasem na refleksję.
Podsumowując, w swojej nowej książce Tyson zachęca czytelników do głębszego poczucia jedności, przekonując, że świat nie obraca się wokół nas i naszych opinii, a na Ziemi wcale nie żyje wiele różnych plemion, lecz tylko jedno – ludzie.
„O ile nie użyjemy lornetki albo kamery o dużej rozdzielczości, z orbity ujrzymy niewiele śladów ludzkiej cywilizacji. (…) dostrzec można tylko jedną czy dwie budowle wzniesione przez człowieka, wszystko to, co nas dzieli – granice państwowe, polityka, języki, kolor skóry, wyznawane bóstwa – jest niewidoczne”.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Insignis.(PAP)
Agnieszka Kliks-Pudlik
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.