Nauka dla Społeczeństwa

06.05.2024
PL EN
22.03.2021 aktualizacja 22.03.2021

53 lata temu w Łodzi zakończył się jeden z największych strajków studentów w 1968 r.

Łódź 14.03.1968. Wydarzenia marcowe. Na znak protestu przeciwko represjom wobec kolegów z Uniwersytetu Warszawskiego studenci Uniwersytetu Łódzkiego zorganizowali manifestację przed biblioteką uniwersytecką, u zbiegu ulic Narutowicza i Matejki. PAP/W. Rozmysłowicz Łódź 14.03.1968. Wydarzenia marcowe. Na znak protestu przeciwko represjom wobec kolegów z Uniwersytetu Warszawskiego studenci Uniwersytetu Łódzkiego zorganizowali manifestację przed biblioteką uniwersytecką, u zbiegu ulic Narutowicza i Matejki. PAP/W. Rozmysłowicz

Strajk łódzkich studentów, który trwał kilkanaście godzin i ostatecznie zakończył się nad ranem 22 marca 1968 r., jest jednym z największych wystąpień polskiej młodzieży podczas protestów sprzed 53 lat – powiedział PAP historyk z Uniwersytetu Łódzkiego prof. Krzysztof Lesiakowski.

Bezpośrednim powodem zorganizowania strajku było nieopublikowanie petycji studentów sformułowanej po wielkim wiecu, który odbył w się w Łodzi we wtorek 19 marca 1968 r. przed budynkiem Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego (BUŁ). Wiec z 19 marca – jak ocenił profesor Lesiakowski - w przeciwieństwie do wcześniejszych wystąpień, m.in. zgromadzenia z poniedziałku 11 marca także przed BUŁ, był w pełni „rozpracowany” przez komunistyczną bezpiekę na zlecenie łódzkich działaczy partyjnych.

„Władze Łodzi miały więcej czasu na przygotowanie się do buntu studentów. Z szykowaniem miejsc w aresztach włącznie” – powiedział historyk. „Początkowo młodzież akademicka miała się zgromadzić na terenach Politechniki Łódzkiej, bo było tam więcej miejsca, ale studentów nie wpuszczono” – relacjonował Lesiakowski wiec z 19 marca.

„Wobec tego przeszli z terenów PŁ przez centrum Łodzi, m.in. ulicami Piotrkowską i Narutowicza – widziani przez tysiące łodzian – przed gmach biblioteki UŁ. Jest to opisywane, jako jedna z większych demonstracji polskiego marca 1968 r.” – zauważył.

Na manifestacji i wiecu przed BUŁ 19 marca było od 2,5 tys. do 4,5 tys. uczestników – te dane najczęściej podawane są w różnych źródłach.

Proszący PAP o nieujawnianie nazwiska uczestnik protestu studenckiego w Łodzi sprzed 53 lat, pan Jerzy, wspomina, że: „czuło się wtedy, iż protestujemy w ważnej sprawie. Nie myśleliśmy o konsekwencjach” – mówił. „Nie było wtedy u nas żadnych politycznych kalkulacji” – zaznaczył. „Chcieliśmy żyć bez cenzury. Marzyliśmy o autonomii uczelni” – wspominał pan Jerzy.

„Studenci na wiecu 19 marca zagrozili, że jeśli władze nie opublikują ich rezolucji, to proklamują strajk, który wkrótce stał się faktem” – podkreślił Lesiakowski.

Pan Jerzy wspominał, że na ulicach Łodzi czuło się napięcie. „Kiedy 19 marca wracałem z koleżankami i kolegami z wiecu do ścisłego centrum miasta, wzdłuż ulicy Narutowicza stały nieoznakowane tzw. nyski, (furgonetki do przewozu osób marki Nysa – PAP), w których mogą być służby porządkowe” – wspominał. „Wiedziałem, że na bocznych uliczkach czeka +aktyw robotniczy+ mający podobne do +warszawskiego aktywu+ mocne +argumenty+, czyli pałki, którymi można nas było pobić. My jednak ciągle wierzyliśmy, że nasz manifest z wiecu zostanie opublikowany, a strajku nie będzie” - opowiadał pan Jerzy.

Władze Łodzi, już wieczorem 19 marca, wiedziały, że rezolucja nie będzie opublikowana. Tak w artykule „Łódzcy wichrzyciele z marca 1968” opublikowanym 8 marca br. w portalu „Przystanek Historia” opisuje te wydarzenia uczestnik łódzkich protestów, wówczas student socjologii UŁ, a później członek Komitetu Obrony Robotników i KSS KOR oraz działacz opozycji niepodległościowej Józef Śreniowski:

„Władze uczelni zagroziły odpowiedzialnością dyscyplinarną wobec wybranych w ich obecności delegatów. Ci zaś postanowili nie cofnąć się przed podjęciem strajku na uczelniach” – wspominał Śreniowski. „Prasa tymczasem, nie informując czytelników, za to atakując +wichrzycieli+, dolewała oliwy do ognia. Autorzy takich ataków czerpali z dossier użyczanego często przez SB, gromadzącą haki na osoby już wcześniej +negatywnie aktywne politycznie+ lub o to podejrzewane” – przekazał.

„Aparat władzy korzystał przede wszystkim z informacji służbowych. Spośród tajnych współpracowników w środowisku studenckim głównymi źródłami z kręgu UŁ byli (tajni współpracownicy – PAP) TW +Walet+ (osoba dotąd niezidentyfikowana, najpewniej student UŁ) oraz TW +Sławek+ (Krzysztof Malowaniec, student PŁ), występujący też jako TW +Norbert+. W środowisku naukowym takich informacji dostarczał TW +Alina+, rejestrowany także jako TW +Miły+ (osoba niezidentyfikowana)" - napisał w „Przystanku Historia” Józef Śreniowski.

Od 21 do 22 marca na łódzkich uczelniach trwał strajk okupacyjny. „Rozpoczął się w kilkunastu budynkach łódzkich uczelni w czwartek 21 marca po zajęciach, odbywał się w nocy z czwartku na piątek” – powiedział prof. Lesiakowski. Uczestniczyło w nim kilka tysięcy osób. Historyk podaje, że w bibliotece UŁ strajkowało ok. 300 osób, w Instytucie Historii UŁ 150 osób, na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym ok. 700 studentów oraz ok. tysiąca uczestników strajku w innych budynkach uniwersyteckich. Na Politechnice Łódzkiej pomieszczenia uczelni okupowało również ok. tysiąca osób, głównie studentów włókiennictwa.

„Sytuacja była bardzo napięta. Studenci odcięci byli od informacji i zastraszani przez niektórych pracowników uczelni oraz agentów bezpieki. W nocy studentów odwiedzili też dziekani i prodziekani poszczególnych wydziałów, co też mogło doprowadzić do sytuacji, którą uczestnicy odczuwali, jako nacisk władz akademickich na zakończenie okupacji gmachów uczelni” – mówił Lesiakowski.

Strajk na łódzkich uczelniach zakończył się 22 marca 1968 r., w piątek rano. Tego samego dnia władze UŁ zawiesiły w prawach studentów najaktywniejszych przywódców protestów, m.in. Jerzego Szczęsnego – z V roku prawa, Andrzeja Makatrewicza z III roku prawa, Brunona Kapalę z IV roku matematyki, Annę Lewek z II roku filologii angielskiej i Bogdana Wyciszkiewicza z V roku filologii polskiej. Szczęsnego, Makatrewicza i Kapalę i Wyciszkiewicza oraz kilku innych liderów protestu z UŁ i PŁ powołano karnie do wojska. Potem, jeszcze przed – jak podają historycy - „właściwymi”, antyinteligenckim i antysemickimi czystkami marcowymi, liderów łódzkiego strajku i innych aktywnych podczas protestów młodych ludzi oraz broniących ich wykładowców po prostu wyrzucano ze studiów.

Z piątku 22 marca 1968 r., kiedy zakończył się łódzki strajk, zachował się tajny meldunek specjalny I zastępcy komendanta miejskiego Milicji Obywatelskiej ds. Służby Bezpieczeństwa w Łodzi płk. Leona Chruślińskiego do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych opublikowany w 2010 r. przez łódzki oddział Instytut Pamięci Narodowej w zbiorze dokumentów „Marzec 68’ w Łodzi”.

W tym doniesieniu płk. Chruśliński raportuje m.in.: „W dniu dzisiejszym, 22 III 1968 r., zajęcia we wszystkich uczelniach łódzkich rozpoczęły się normalnie i przebiegają bez zakłóceń” – napisał szef SB w Łodzi. „Aktualne rozpoznanie sytuacji w środowisku studenckim wskazuje na postępujący zanik tendencji strajkowych i rozłam wśród ich organizatorów” – donosił płk. Chruśliński.

Także 22 marca 1968 r., sekretarz ds. organizacyjnych Komitetu Łódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Stanisław Jóźwiak w specjalnej notatce, dostępnej też w zbiorze dokumentów IPN, napisał: „Atmosfera wśród załóg zakładów pracy jest dobra. (…) Odnotowujemy stan pewnego odprężenia i spokoju” – pisał Jóźwiak i dodawał, że to – jego zdaniem - wynik wystąpienia I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR Władysława Gomułki z 20 marca 1968 r.

Zdaniem Krzysztofa Lesiakowskiego 53 lata temu na solidarne i ogólnopolskie robotnicze wsparcie dla protestujących studentów w Łodzi i w całym kraju było jeszcze za wcześnie. „Taki to był czas, że ten protest odbywał się w warunkach sporej obojętności środowiska robotniczego” – przyznał historyk. „Jeśli w łódzkich fabrykach były jakieś napięcia, to miały trochę inne podłoże. Drobne incydenty można znaleźć, ale głównie inicjowane przez samych studentów, na przykład tam, gdzie w jakimś łódzkim zakładzie pracowali studenci zaoczni” – wyjaśnił.

Do historii przeszły szczególnie dotkliwe w Łodzi i regionie represje podczas studenckiego z marca 1968 roku. „Skala prześladowań w Łodzi zarówno po strajku, jak i później w wyniku antyinteligenckiej i antysemickiej nagonki, jaką rozpętali partyjni aparatczycy, była bardzo szeroka” – przypomina historyk.

Stanowiska straciło dwóch rektorów łódzkich uczelni: prof. Jerzy Teoplitz ze szkoły filmowej i prof. Józef Stanisław Piątowski z UŁ. Wyrzucono też wielu dziekanów, prodziekanów i pracowników naukowych.

W wyniku protestów zatrzymano prawie 500 osób, wobec 11 zastosowano areszt tymczasowy, skierowano ponad 150 wniosków o ukaranie przez kolegia karno-administracyjne. Liderów studenckich, m.in. Szczęsnego, Makatrewicza i Kapalę skazano na kary od 8 miesięcy do 1,5 więzienia.

Marzec 1968 roku spowodował ogromne zmiany kadrowe na łódzkich uczelniach i w wielu instytucjach, także w przemyśle, w środowiskach artystycznych. Represje dotknęły tysięcy łodzian i mieszkańców regionu, nie tylko tych pochodzenia żydowskiego. „To był początek fali antyinteligenckich i antysemickich represji” – przypomniał historyk.

Czystki w środowiskach naukowych Łodzi były, pod względem liczby dotkniętych przez nie osób, na trzecim miejscu w kraju, po Warszawie i Wrocławiu. „Szczególne straty poniosła łódzka medycyna. Pracę straciło i z kraju wyjechało wielu wybitnych specjalistów związanych z dwiema łódzkim uczelniami kształcącymi lekarzy” – zaznaczył prof. Lesiakowski.

O protestach w Łodzi informowała lokalna prasa, która – na zlecenie komunistycznych aparatczyków - przyjęła od razu rolę oskarżyciela. Bardzo krytycznie ten rozdział działalności polskich mediów ocenił prof. Lesiakowski. „Gazety łódzkie w marcu 1968 r. to nie jest chwalebna karta w historii lokalnego dziennikarstwa” – podkreślił historyk.

Krążyła gorzka anegdota, że w publicznych bibliotekach Łodzi i regionu niektóre artykuły z gazet, z marca i kwietnia 1968 r., były po prostu tak „dobre”, że sami autorzy je potem wycinali.

W prasie sprzed 53 lat bez trudu można znaleźć i dzisiaj dobrze znane nazwiska. Dziennikarze "Dziennika Łódzkiego", "Głosu Robotniczego" i "Odgłosów" pisali tzw. rozrachunkowe artykuły i paszkwile, a nawet „satyry” nie tylko przeciwko osobom żydowskiego pochodzenia. Autorami tych tekstów byli m.in. pisarze i dziennikarze: Andrzej Makowiecki, Wiesław Jażdżyński, Wacław Biliński, Karol Badziak, oraz dziennikarka od prawie 30 lat zasiadająca w Sejmie posłanka Platformy Obywatelskiej Iwona Śledzińska-Katarasińska, wtedy pod nazwiskiem Śledzińska.

O nastrojach, które były podsycane przez ówczesną tzw. marcową prasę partyjną może świadczyć zamieszczone 21 marca 1968 r., w partyjnym łódzkim dzienniku „Głos Robotniczy”, sprawozdanie „Robotnicza Łódź wierna partii”:

„Na ulicach Łodzi zbierały się grupy robotników, pracowników instytucji, urzędów i wyższych uczelnia, aby wspólnie udać się na pl. Zwycięstwa – tradycyjne miejsce wielkich masowych zgromadzeń” – można przeczytać w archiwalnym artykule z „Głosu Robotniczego”.

Szczególny akcent w sprawozdaniu położono na treść partyjnych transparentów. Wymieniano je z ogromną dbałością o szczegóły pisowni. „+Partia z młodzieżą – młodzież z partią”, „Czerwony Widzew zawsze z partią i tow. Wiesławem+, +Żądamy wysokich kar dla mącicieli spokoju+, +Syjoniści do Dajana (ówczesny minister obrony Izraela – PAP), +Precz ze sługusami syjonistów+, (…) +Łódzkie włókniarki chcą pracować w spokoju+, +Bankruci polityczni wara od władzy” – opisywano partyjny wiec w łódzkim „Głosie Robotniczym”. Pod sprawozdaniem nie podpisano autora.

„W marcu 1968 r. zdarzały się teksty, które ich autorom chluby nie przynoszą” – podsumował prof. Krzyssztof Lesiakowski. (PAP)

Autor: Hubert Bekrycht

hub/ dki/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024