Nauka dla Społeczeństwa

28.03.2024
PL EN
31.10.2022 aktualizacja 02.11.2022

Biały człowiek uczy czarnych w Afryce sadzić drzewa (impresje z WFF)

"Twórca lasu", mat. prasowe WFF "Twórca lasu", mat. prasowe WFF

Na 38. Warszawskim Festiwalu Filmowym nie znalazłam sekcji poświęconej nauce, ale zrozumiałam, że niełatwo wyzbyć się kolonialnego myślenia, tworząc film o białym człowieku, który pojechał do Afryki uczyć czarnych sadzić drzewa. Łzę uroniłam natomiast na filmie „Ludzie ze stali”, o starcach zamieszkałych w zamkniętej strefie Czarnobyla.

Zasługi Toniego Rinaudo, australijskiego agronoma, są niepodważalne. W 2018 r., wspólnie z Yacouba Sawadogo, czarnoskórym rolnikiem z Burkina Faso, zdobył nagrodę Right Livelihood Award – uznawaną za alternatywnego Nobla. Obaj panowie zostali uhonorowani za podobny wysiłek: opracowali techniki rolnicze (każdy inną), by walczyć z pustynnieniem i suszą. Jednak niemiecki reżyser, Volker Schlöndorff – laureat Oscara za „Blaszany bębenek” (1979), postanowił zrobić film dokumentalny tylko o jednym z nich. Wybrał Toniego.

Już samym tytułem filmu „Twórca lasu” („The forest maker”) można być zaskoczonym. Skoro nad technikami ponownego sadzenia drzew pracowało wielu ludzi, to po co dawać widzowi złudzenie, że zbawca jest tylko jeden? Celowo użyłam słowa „zbawca”, bo tak właśnie został w tym filmie pokazany Tony Rinaudo. Wiecznie otoczony tłumem uśmiechniętych, czarnoskórych dzieci i dorosłych. Tak, "aktywizacja pniaków i korzeni", z których po wielu latach wyrosły drzewa, zmieniła życie lokalnych mieszkańców, ale niewiele dowiadujemy się o procesie budowania relacji z lokalnymi mieszkańcami.

Wymowny jest fragment, w którym reżyser pokazuje worki jedzenia, przekazywane przez Toniego w ręce lokalsów. To był moment zwrotny – tak, został przełamany opór przed zastosowaniem jego metody sadzenia drzew na dużą skalę. Ci ludzie po prostu byli głodni. I dopóki nie zaspokoili głodu, nie mieli ochoty słuchać białego posłańca. Jednak reżyser nie pomyślał o zapytaniu Toniego przed kamerą, jak on sam odebrał ten moment. Albo czego on sam nauczył się od tubylców.

Muszę jednocześnie przyznać, że w filmie są dwie poruszające sceny – ale nie są nagrane ręką białego człowieka. Reżyser skorzystał z materiałów filmowych nagranych przez miejscowych.

mat. prasowe WFF
mat. prasowe WFF

Pierwsza scena rozgrywa się w wiosce zamieszkałej głównie przez kobiety. Ich mężowie opuścili rodziny w poszukiwaniu pracy i od wielu lat przesyłają tylko pieniądze. Jedna z tych kobiet wyjmuje ubranie męża i obchodzi się z nim tak, jakby to były relikwie. Każdy jej gest wyraża tęsknotę.

Druga scena przedstawia kobiety pracujące przy produkcji węgla drzewnego. Europa korzysta z niego z lubością – w końcu to nieodłączny element naszych wiosennych imprez na świeżym powietrzu. Zapotrzebowanie na węgiel drzewny jest ogromne. Do produkcji 1 kilograma tego opału potrzeba wypalić 5 kg. drewna. Skojarzenie jest druzgocące – na potrzeby biesiady białego człowieka przy kiełbasce z grilla wypalane są kolejne hektary ziemi w Afryce. A potem biały człowiek opowiada, jak ciężko było mu przekonać czarnoskórych do zastosowania jego innowacyjnej metody hodowli drzew.

mat. prasowe WFF
mat. prasowe WFF

Skoro już jesteśmy przy węglu… organizatorom Warszawskiego Festiwalu Filmowego udało się sprowokować mnie do myślenia filmem "Węgiel – nieautoryzowana biografia". Kanadyjski antropolog i filmowiec Niobe Thompson zadaje w nim pytanie: czy węgiel jest wielkim niszczycielem, czy jednak budowniczym? I przypomina, że życie na ziemi zaczęło się od węgla. Udało mu się znaleźć wyjątkowo zgrabną formułę, w której węgiel mówi do nas w pierwszej osobie. I przewrotnie prowokuje stwierdzeniem: tylko wam się wydawało, że macie nade mną władzę.

Niezwykle poruszający okazał się film "Czarnobyl: ludzie ze stali". Kto by pomyślał, że miejsce, w którym doszło do największej katastrofy w historii energetyki jądrowej, dla garstki starych ludzi jest nadal po prostu domem. Regularnie odwiedzają ich Polacy, którzy stworzyli w mediach społecznościowych profil "napromieniowali". Dostarczają żywność i wyposażają w sprzęt niezbędny do przeżycia zniedołężniałym już ludziom. Ale poza wszystkim ich obecność w odizolowanych od świata miejscowościach to wielkie święto dla tej garstki mieszkańców, którzy mają ogromną wolę życia. Dla których dom jest tylko jeden.

Mam wielką nadzieję, że film "Czarnobyl: ludzie ze stali" niezwykle zdolnego reżysera, Amadeusza Kocana, wejdzie do polskich i zagranicznych kin.

Urszula Kaczorowska

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024