Im częściej myjesz włosy, tym szybciej się one przetłuszczają – głosi stare powiedzenie. Czy z punktu widzenia nauki jest ono prawdziwe? Jak przekonuje dr Katarzyna Pytkowska z WSZKiPZ w Warszawie, kiedyś było, lecz teraz możemy spokojnie zaliczyć je do mitów.
„Właściwie od końca I wojny światowej do lat 60., 70. a nawet 80. XX wieku w Europie stosowano substancje drażniące, alkalizujące, które powodowały, że czym częściej myto włosy, tym silniej działały gruczoły łojowe – w prostym mechanizmie obronnym. W momencie, kiedy nastąpiła zmiana receptur, zmieniła się też sytuacja” – wyjaśniła dr Pytkowska, która w ramach XVIII Festiwalu Nauki w Warszawie poprowadziła wykład zatytułowany „Prawda i mity na temat kosmetyków”.
Jak zaznaczyła prelegentka, doniesienia o tym, że częste mycie jest szkodliwe dla włosów zaczęły pojawiać się nagminnie w latach 30. Wcześniej rzadko myto włosy, bo „nie było dobrych środków, za pomocą których można było włosy umyć skutecznie, nie powodując brzydkiego wyglądu”.
Do mycia wykorzystywano roztwory alkaliczne (np. roztwór amoniaku) oraz szampony oparte na mydle, które podwyższały naturalne pH włosów. To powodowało, że łuski keratynowe tworzące osłonkę włosa zaczynały odstawać od powierzchni, a same włosy stawały się matowe i ciężko je było rozczesać. Ponadto, jeśli myto włosy w twardej wodzie i po umyciu odpowiednio ich nie zakwaszono, powstawał na nich dodatkowy osad.
Stosowano też napary z kory Panama i innych surowców bogatych w saponiny (naturalne detergenty), ale efekty zabiegów z ich użyciem nie były zadowalające. Wreszcie sięgano po rozpuszczalniki, które skutecznie zmywały tłuszcz z powierzchni włosa, lecz jednocześnie wymywały lipidy spomiędzy łusek osłonki, co prowadziło do przesuszenia. Poza tym tego typu środki często były toksyczne i łatwopalne, a zatem groźne dla zdrowia.
W latach 30. stopniowo wprowadzono na rynek nowe szampony niezawierające mydła. Okazały się one jednak jeszcze bardziej szkodliwe dla włosów. Mydło zastąpiono innymi związkami (np. laurylosiarczanem sodu), które miały silne właściwości myjące i ładnie się pieniły, ale mocno podrażniały skórę głowy, a jak podkreśliła dr Pytkowska - „każde drażnienie skóry głowy nasila łojotok”.
Wszystkie środki wykorzystywane w ówczesnych czasach do mycia włosów drażniły skórę głowy, więc w naturalny sposób pobudzały aktywność gruczołów łojowych i prowadziły do szybszego przetłuszczania się. Właśnie dlatego przestrzegano przed zbyt częstym ich stosowaniem.
„Dopiero w latach 60. w Stanach Zjednoczonych zaczęła się epoka szamponów bliskich współczesnym. Ze względu na wojnę w Europie to zjawisko zostało troszkę przesunięte w czasie – dopiero w latach 70., 80. zniknęły szampony oparte na mydle i szampony zawierające sodium lauryl sulfate (laurylosiarczan sodu – PAP)” – poinformowała prelegentka.
W ramach podsumowania dr Pytkowska jeszcze raz zapewniła, że obecnie częste mycie włosów nie grozi żadnymi skutkami ubocznymi. „Współczesne szampony są kwaśne. Nie zawierają nadmiernie drażniących środków powierzchniowo czynnych. Dzisiaj włosy możemy myć naprawdę dowolnie często, jeżeli tylko stosujemy szampon dobrany do ich typu” – zakończyła.
PAP – Nauka w Polsce
ooo/ mrt/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.