Stężenie leków, które płyną w Wiśle jest zbyt małe, by człowiek odczuwał ich bezpośrednie działanie. Nie wiemy jednak, jaki będzie wpływ takich ilości leków, jeśli będziemy na nie narażeni przez całe dekady. O swoich badaniach mówił na Festiwalu Nauki w Warszawie dr hab. Grzegorz Nałęcz-Jawecki.
Naukowiec z Zakładu Badania Środowiska Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego powiedział, że badania były prowadzone w trzech punktach Wisły w okolicy Warszawy. Pierwsze miejsce znajduje się przed oczyszczalnią ścieków (przy moście Łazienkowskim w Warszawie), drugie - zaraz za oczyszczalnią ścieków Czajka, a trzecie - w Jabłonnie - kilka km na północ od granic stolicy. W badanych próbkach poszukiwano ponad 100 substancji wchodzących w skład leków z różnych grup. Z każdej grupy wybierano środki, które są najczęściej stosowane.
W wodzie pobranej przy pierwszym punkcie znaleziono aż 60 leków, przy drugim - 74 leki, a przy trzecim - 66 leków. Maksymalne wykryte stężenia środków farmaceutycznych wynosiły odpowiednio: 350 ng/l, 2900 ng/l i 480 ng/l. Jednak poziom stężenia leków w Wiśle lepiej oddaje mediana (środkowy wynik), która wynosiła kolejno: 2,9 ng/l, 40 ng/l i 6,1 ng/l. "Warszawa mimo oczyszczalni ścieków, która pracuje bardzo dobrze, nie zatrzymuje aż tylu leków" - skomentował badacz.
Naukowiec przypomniał, że ścieki oczyszczane są przede wszystkim przy użyciu mikroorganizmów, które zjadają zanieczyszczenia. "Leki syntetyczne są nowymi produktami. Część mikroorganizmów nie ma enzymów, by je strawić" - wyjaśnił naukowiec i przyznał, że dlatego dla leków oczyszczalnia ścieków nie musi być barierą.
Badacz zaznaczył jednak, że stężenie leków w Wiśle nie jest duże. Przypomniał, że na człowieka 0badane środki farmakologiczne działają zwykle w stężeniu rzędu miligrama na litr - to milion razy więcej niż nanogram na litr (ng/l). Stężenie wykrytych substancji w Wiśle można porównać do sytuacji, gdyby rozpuścić jedną tabletkę leku w basenie olimpijskim. Zaznaczył, że takie stężenia nie stanowią zagrożenia dla ludzi - nawet tych uczulonych na dane leki. "Większe ilości leków przyjmujemy w mięsie niż w wodzie" - przyznawał.
Prelegent zaznaczył, że nie stwierdzono, by farmaceutyki z Wisły wykazywały ostrą toksyczność dla człowieka czy dla innych organizmów żywych. Przyznał jednak, że zdarzyło się już, że środki lecznicze trafiające do środowiska okazały się toksyczne. Było tam w przypadku sępa bengalskiego. W latach 90. zauważono, że zwierzęta te, które żywiły się padliną zwierząt gospodarskich, zaczęły w Indiach masowo ginąć. Okazało się, że miało to związek z popularnym wówczas weterynaryjnym lekiem na stany zapalne, który negatywnie wpływał na pracę nerek u sępa. Nałęcz-Jawecki zaznaczył, że sępy stały się gatunkiem zagrożonym, a przez to w Indiach rozwinęła się populacja lisów, często zagrożonych wścieklizną.
Jednak poza przypadkiem sępów nie stwierdzono, by leki, które trafiają do środowiska, wykazywały wobec organizmów żywych ostrą toksyczność. Nie znaczy to jednak, że substancje te nie wpływają w żaden sposób na zwierzęta. Problem mogą stanowić zwłaszcza hormony stosowane w antykoncepcji. Okazuje się, że nawet bardzo niewielkie stężenie estrogenów może np. doprowadzić do feminizacji wśród ryb i stosunek samców do samic zostanie zaburzony.
Nałęcz-Jawecki zwracał uwagę, że nawet jeśli teraz stężenia leków w rzekach są zbyt małe, by zauważyć bezpośrednie działanie tych substancji, to nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak niewielkie stężenia substancji wpłyną na ludzi czy zwierzęta, jeśli działanie takich środków trwało będzie przez wiele lat.
Prelegent zaznaczył, że kolejnym poważnym problemem jest to, jak działają oczyszczalnie ścieków. Chodzi nie tylko o to, że oczyszczalnia nie stanowi dla leków poważnej bariery. Istotnym zagadnieniem jest też to, że w oczyszczalni ścieków może dochodzić do kontaktu organizmów opornych na działanie leków, w tym antybiotyków. Mikroby mogą wymieniać się materiałem genetycznym, a przez to oczyszczalnię ścieków opuszczać mogą patogeny groźniejsze niż te, które do niej trafiały.
Rozwiązaniem, które mogłoby sprawić, że do rzek trafiać będzie mniej substancji czynnych i mniej groźnych patogenów, jest tzw. fotodegradacja. Grzegorz Nałęcz-Jawecki wyjaśnił, że pod wpływem ozonowania wody, a więc dodawania do niej silnego utleniacza, i poddawania jej promieniowaniu UV, rozkładane są związki organiczne, a więc również leki. Przyznał, że dobrym pomysłem byłoby użycie tej metody zwłaszcza do podczyszczania ścieków ze szpitali, tak by mikroorganizmy, które wydostają się ze szpitala, a także zużyte leki, nie mieszały się ze ściekami komunalnymi.
Farmaceutyki dostają się do rzek m.in. w wyniku normalnej terapii, której poddawani są ludzie i zwierzęta. Problemem są poza tym leki niezużyte i przeterminowane, które zamiast do specjalnych pojemników w aptekach trafiają do śmietników i ścieków. Kolejnym źródłem zanieczyszczenia są leki z fabryk. Badacz z WUM stwierdził, że w Polsce nie jest to jednak duży problem - w naszych fabrykach produkuje się niewielki ułamek spośród 2-3 tys. zarejestrowanych leków, a poza tym fabryki są coraz lepiej chronione.
Prelegent przyznał, że w Europie stężenie leków w rzekach jest naprawdę bardzo niewielkie w porównaniu np. z krajami trzeciego świata, w których częściej niż w Europie prowadzi się syntezę ciężką leków. Tam, jak opowiadał naukowiec z WUM, stężenie leków w rzekach bywa nieraz wręcz bakteriobójcze.
PAP - Nauka w Polsce
lt/ agt/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.