"Jest to pierwszy udokumentowany przypadek, który pokazuje, że żubry mogą padać ofiarami drapieżnictwa niedźwiedzi. Do tej pory nie mieliśmy nawet takich podejrzeń. Bieszczady są jedynym miejscem w Polsce, gdzie wspólnie żyją oba gatunki" - mówi Marszałek.

Notowano ataki watah wilczych na młode żubry. "Były to jednak watahy, a nie pojedyncze drapieżniki" - podkreśla.

Niedźwiedź śmiertelnie poranił trzyletnią żubrzycę. Prawdopodobnie spłoszyli go przechodzący turyści. Ślady jego pazurów widać było na skórze w okolicy szyi, łopatki i pachwiny, a na brzuchu i w okolicy wymienia ofiara miała dwie rozległe otwarte rany.

Z ciała żubra pobrano próbki mózgu, węzłów chłonnych, nadnerczy oraz śledziony i trawieńca do badań laboratoryjnych, prowadzonych w Instytucie Parazytologii Polskiej Akademii Nauk.

"Padlinę usunęliśmy z drogi leśnej, aby spokojnie mogły żerować na niej drapieżniki. Wkrótce okazało się jednak, że niedźwiedź wrócił po ofiarę. Najprawdopodobniej żubrzycę niedźwiedź wziął prostu pod pachę albo na plecy i wyniósł do swojej kryjówki" - opowiada Marszałek.

Na błocie pozostały ślady przedniej łapy niedźwiedzia. Miała ona wymiary 22,5 x 33 cm. "To wyjątkowo potężny osobnik" - zaznacza rzecznik.

Na Podkarpaciu, głównie w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, żyje ponad 100 niedźwiedzi. Żubrów w Bieszczadach jest ponad 200. KYC

PAP - Nauka w Polsce
reo