
To jest potwierdzone naukowo, że poprzez skórę dzieci uczulają na alergeny pokarmowe. Do tego, że skóra staje się coraz gorsza, przyczyniają zmiany środowiskowe, duża ilość substancji pochodzenia nienaturalnego w jedzeniu, w kosmetykach - powiedział PAP dr Wojciech Feleszko, pediatra, immunolog.
PAP: Stworzyliście państwo aplikację o nazwie Allerscan, która ma pomóc rodzicom wykryć, czy ich dziecko nie jest czasem alergikiem. Kiedy wejdzie ona do powszechnego użytku?
Dr Wojciech Feleszko: Nie chciałbym za wcześnie rozbudzić nadmiernych oczekiwań. My jesteśmy w trakcie walidacji Allerscanu, pracujemy w tej chwili na dużej grupie dzieci z całej Polski, natomiast wstępna walidacja u mnie w szpitalu wypadła całkiem pomyślnie. Aplikacja powinna być gotowa za rok.
PAP: Na jakiej zasadzie ona działa?
W.F.: Jej podstawą są badania kwestionariuszowe, popularne w epidemiologii, ale my ten proces automatyzujemy dzięki AI i temu, że dziś każdy ma telefon komórkowy – zamiast posyłać w teren ankieterów, będziemy zachęcać rodziców do używania inteligentnej aplikacji. To właśnie ona będzie zadawała pytania, będą one m.in. dotyczyły duszności u dziecka, specyficznego rodzaju kaszlu, sezonu pojawiania się objawów, świądu i zmian skórnych. Ale nie ograniczamy się do samych pytań, są pod nie podpięte zdjęcia, pliki dźwiękowe i filmy, żeby dać ludziom materiał poglądowy. Na przykład jak pytamy o duszności, to pojawi się film ilustrujący daną przypadłość. Wypełnienie ankiety trwa od pięciu do siedmiu minut, w zależności od tego, ile objawów ma dziecko, po czym algorytm, na podstawie tych odpowiedzi, oceni, czy jest duże ryzyko rozpoznania u dziecka astmy, alergicznego nieżytu nosa, czy atopowego zapalenia skóry, czy te prawdopodobieństwo jest niewielkie.
PAP: Rozumiem, że taka "diagnoza" wystawiona przez sztuczną inteligencję ma skłonić rodziców do tego, żeby wybrali się z dzieckiem do lekarza.
W.F.: Taki jest nasz cel, ale towarzyszy mu również cel naukowy – stworzenie swoistej "mapy" dzieci z alergiami w Polsce. Dzięki temu, bazując na "sztywnych" danych będziemy wiedzieć, czy np. osoby mieszkające w regionach smogowych albo w takich, gdzie prowadzone są intensywne opryski są bardziej narażone na pewne choroby alergiczne, jak astma czy atopowe zapalenie skóry – są ku temu przesłanki, ale twardych danych nie ma.
Może się także okazać, że w regionach smogowych, gdzie jest bardzo dużo terenów zielonych, nasilenie alergii jest mniejsze. Będziemy także mogli zadawać użytkownikom bardziej spersonalizowane pytania, choćby o to, czy mają zmywarki, albo zwierzęta domowe, a tym samym sprawdzić, czy przekłada się to w jakiś sposób na zapadalność na choroby alergiczne. Za pomocą tej aplikacji będziemy mogli przeanalizować dowolny czynnik środowiskowy.
Ale to nie wszystko – pracujemy nad tą aplikacją wspólnie z firmą Polpharma, która udzieliła nam grantu badawczego, a która też jest zainteresowana informacjami na temat tego, jak duży problem stanowią alergie w poszczególnych regionach kraju. Pozwoli to lepiej przygotować się na zapotrzebowanie na leki, z czym bywa różnie, czego dowiódł kryzys grypowy z ostatnich miesięcy, kiedy w aptekach zabrakło preparatów antywirusowych. Pamiętajmy, że bez tych leków, o których obecność w aptekach dba przemysł farmaceutyczny, my, lekarze, bylibyśmy bezradni.
PAP: Kto jeszcze pracuje przy tym projekcie?
W.F.: Oprócz mojego zespołu jest to grupa specjalistów z Zakładu Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii pod kierownictwem prof. Bolesława Samolińskiego, który przeprowadził pierwsze badanie epidemiologiczne w Polsce pod kątem alergii w 2008 roku i jest ojcem chrzestnym tego pomysłu. Mijają lata i jest potrzeba odświeżenia tych badań i zaktualizowania danych epidemiologicznych. Pracuje z nami także dr hab. Filip Raciborski, epidemiolog, ekspert do spraw zdrowia publicznego oraz Instytut Badawczy ARC – to grupa socjologów, matematyków i statystyków, którzy pomagają nam język medycyny przełożyć na język zrozumiały dla zwykłego Kowalskiego i mają aparat statystyczno-matematyczny do analizy dużych badań ankietowych.
PAP: W jaki sposób upływ czasu zmienia mapę alergii w Polsce?
W.F.: Tego właśnie chcemy się dowiedzieć. Nasz kraj zmienia się społecznie i gospodarczo, a te zmiany cywilizacyjno-społeczne zmieniają profil chorych na alergię, która 30 lat temu oczywiście istniała, natomiast teraz się stała bardzo częsta. Są także choroby alergiczne, które nie występowały u nas dwie dekady temu, a teraz są powszechne – mam tutaj na myśli rosnącą ilość alergii pokarmowych, np. na orzeszki ziemne.
Upodabniamy się do krajów Europy Zachodniej czy do Stanów Zjednoczonych, więc chcemy wiedzieć, jakie są zmiany w tym trendzie, czy jest więcej astmy u dzieci młodszych czy u dzieci starszych, jak czynniki środowiskowe na to wpływają. I dzięki temu narzędziu, które uruchomimy jednym kliknięciem, będziemy mogli na bieżąco śledzić, jak to się zmienia.
PAP: Poproszę o odpowiedź wynikającą na razie z pańskiej praktyki, nie szeroko zakrojonych badań: na co najczęściej uczulone są dzieci i jak bardzo im to przeszkadza w życiu.
W.F.: Największa grupa uczuleń na sezonowe alergeny inhalacyjne (powietrznopochodne), dotyczy pyłków brzozy i traw. Brzoza jest alergenem numerem jeden, nie tylko w Polsce, ale w całej północnej Europie. Co ciekawe, wiele drzew jest ze sobą blisko spokrewnionych, dlatego uczuleni na brzozę odczuwają objawy alergii już wtedy, kiedy pojawia się w powietrzu pyłek olchy lub leszczyny. "Atak" pyłków tych drzew trwa do końca kwietnia. Potem nadchodzi sezon traw.
Najczęstszym alergenem całorocznym są roztocza kurzu domowego. Do tego dochodzą liczne i coraz częstsze alergeny pokarmowe: u małych dzieci zazwyczaj to mleko i jajko, ale dobra wiadomość jest taka, że często z tych alergii się wyrasta. Niestety leczymy też bardzo dużą grupą dzieci uczulonych na orzeszki, w szczególności ziemne, ale także na laskowe i sezam. Są one szczególnie groźne, gdyż białka zapasowe znajdujące się w tych nasionach mogą wywoływać wstrząs anafilaktyczny.
Takim osobom mającym alergię pokarmową i ich rodzicom towarzyszy nieustanny lęk, że dziecko zje coś nieodpowiedniego, a to się może skończyć wstrząsem. Trzeba nieustannie utrzymywać skrupulatną dietę, co jest kłopotliwe, zwłaszcza w pewnych ekstremalnych przypadkach – miewam pacjentów, którzy jednocześnie nie mogą jeść glutenu, jajka, mleka i orzechów, co oznacza, że niemal 95 proc. potraw jest wykluczonych.
Dzieci, które mają astmę na tle alergicznym, mają duszności, wybudzają się w nocy, wymagają wielokrotnych inhalacji w ciągu dnia, często muszą korzystać z pomocy lekarskiej, także szpitalnej. To wszystko sprawia, że mają liczne ograniczenia w codziennym życiu rówieśniczym, także podczas sportu.
Nieżyt nosa na tle alergicznym, czyli tak zwany katar sienny najczęściej dopada dzieci starsze, od piątego, szóstego roku życia w górę, najczęściej cierpią na nią sezonowo, co – uwaga – często nakłada się na sezony egzaminacyjne, np. egzamin ósmoklasisty. Trudno im wówczas o koncentrację, zwłaszcza, że mają trudności z zaśnięciem, budzą się w nocy, często dotknięte są też chrapaniem. Z kolei u osób w wieku reprodukcyjnym skutkiem alergicznego nieżytu nosa może być też impotencja.
PAP: To co jedzą tacy skrajni alergicy pokarmowi, mięso?
W.F.: Tak, mięso, do tego jakaś dynia czy patison, żeby trochę warzyw wprowadzić, poza tym owoce. Z mięsami też bywa różnie, niektórzy nie mogą jeść drobiu, ich rodzice zdobywają więc jakieś egzotyczne mięsiwa, na szczęście wieprzowina jest dobrze tolerowana. Czasami te diety są niezwykle ograniczające, co jest bardzo przykre dla dziecka, które idąc na imprezę do koleżanki zazwyczaj ma ze sobą rodzica, który stoi i pilnuje, żeby czegoś niepożądanego nie włożyło do buzi. Jakość takiego dzieciństwa dramatycznie spada.
PAP: Są jeszcze alergie, które powodują różne skórne komplikacje typu atopowe zapalenie skóry czy pokrzywka.
W.F.: Atopowe zapalenie skóry to choroba, która wynika z pobudzenia układu odpornościowego, ale też z defektu skóry polegającego na braku białek, które sprawiają, że ta skóra jest elastyczna i dobrze nawodniona. Komórki skóry muszą mieć wystarczającą ilość wody i lipidu; żeby dobrze funkcjonowały muszą być elastyczne, lekko tłustawe, wilgotne. Jeżeli tych podstawowych elementów strukturalnych nie ma, te komórki wysychają, łuszczą się, tak jak spadające dachówki z dachu. Ta skóra się robi dziurawa, przeciekająca, wysycha. Wówczas przez tę skórę dostają się do wnętrza organizmu szkodliwe różne rzeczy: chemikalia zawarte w kosmetykach czy alergeny pokarmowe.
To jest niesamowite, ale potwierdzone naukowo, że właśnie poprzez skórę dzieci uczulają na alergeny pokarmowe. Do tego, że skóra staje się coraz gorsza, przyczyniają zmiany środowiskowe, duża ilość substancji pochodzenia nienaturalnego w jedzeniu, w kosmetykach, w powietrzu sprawia, że ta skóra zaczyna być bardziej chora.
PAP: Sama jestem przykładem dziecka alergika uczulonego na wszystko, które cudownie ozdrowiało, kiedy rodzice wywieźli je w góry ze skażonego chemią Kędzierzyna-Koźla.
W.F.: Profesor Ewa Czarnobilska, alergolog i pulmonolog, zrobiła swojego czasu badania, z których wyszło, że nawet 40 proc. dzieci w Krakowie ma astmę, co jest swoistym polskim rekordem, gdyż według różnych prac ta wartość oscyluje od kilkunastu do maksimum 20 proc. Wnoszę z tego, że także w innych miejscowościach, gdzie mamy do czynienia z dużym zanieczyszczeniem powietrza przez związki chemiczne, może być podobnie, ale tego dowiemy się, kiedy nasza aplikacja ruszy. Ale powiem pani, że obserwuję dzieci z wydawałoby się, czystych i zielonych terenów w okolicach Warszawy, jak np. Grójec. Tam są duże opryski sadów owocowych i dzieci mieszkające w tym rejonie mają często różne choroby skóry.
Z całą pewnością środki chemiczne w otoczeniu dzieci nie są obojętne. Istnieje coś takiego, jak teoria nieszczelności nabłonka (albo nieszczelnej bariery nabłonkowej), która mówi, że jeśli nabłonek – czyli ta cienka warstwa komórek, która wyściela np. skórę, drogi oddechowe czy jelita – przestaje dobrze "trzymać się razem", to alergeny, patogeny (np. bakterie, wirusy), zanieczyszczenia środowiskowe łatwiej przenikają do wnętrza organizmu i wywołują nieprawidłową reakcję układu odpornościowego, czyli alergię. I myślę, że tym nabłonkiem, a konkretnie jego uszczelnieniem, medycyna powinna się dziś zająć w pierwszej kolejności.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)
mir/ jann/ amac/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.