"Największą rolę w poprawie sprawności ruchowej dzieci mogą odegrać rodzice" – powiedział PAP prof. Adam Zając, prorektor ds. sportu katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. Przyznał, że technologia skradła dzieciom sporo życia, a "gwoździem do trumny" dla aktywności fizycznej była pandemia.
W poniedziałek ministrowie edukacji Barbara Nowacka i sportu Sławomir Nitras ogłosili wyniki przeprowadzonego wiosną w klasach IV-VIII szkoły podstawowej i w szkołach ponadpodstawowych badania umiejętności ruchowych wśród uczniów. Wskazują one, że po pierwsze wyniki uczniów są gorsze niż 15-20 lat temu. Po drugie, jest pewien etap w życiu uczniów, do którego ich kompetencje zwiększają się, a później następuje regres.
"Absolutnie mnie te wyniki nie zaskoczyły. My, podobnie jak inne AWF, prowadzimy podobne systematyczne badania studentów, długofalowe i przekrojowe na przestrzeni ostatnich 50 lat. Dotyczą ludzi w wieku 18-23 lata i starszych. Też jest wyraźny trend obniżenia sprawności fizycznej, a szczególnie wydolności organizmu. Mam tu głównie na myśli wydolność tlenową, krążeniowo-oddechową, która pozwala wykonywać np. bieg długodystansowy, marsz górski lub inną wycieczkę wymagającą długotrwałego wysiłku. Notuje się bardzo drastyczne, moim zdaniem, spadki sprawności i wydolności" – poinformował Zając.
Jak podkreślił profesor, w przeszłości dzieci bawiły się godzinami w bardzo aktywny sposób na świeżym powietrzu.
"21. wiek bardzo zdynamizował rozwój technologii, która skradła dzieciom sporo życia. Są telefony komórkowe, komputery i miliony dostępnych gier. Trzeba przyznać, że rodzicom często jest to na rękę, bo nie muszą się starać, by organizować aktywność ruchową czy uczyć dzieci różnych dyscyplin sportu. Czas wolny zaczął być spędzany w formie siedzącej, raczej w domu, a nie na dworze" – przekonywał.
Zaznaczył też, że podczas dyskusji podczas Europejskiego Miasta Nauki 2024 w Katowicach rozmawiano o tym, że "gwoździem do trumny", jeśli chodzi o sprawność, aktywność i zdrowie, była pandemia COVID-19, która jeszcze bardziej zmusiła ludzi do przesiadywania w izolacji w domu i nieuczestniczenia aktywnie w sporcie czy rekreacji.
"Wydaje mi się, że największą rolę – mimo wszystko – mogą tu odegrać rodzice. Mają największy wpływ na nawyki dzieci. Jeżeli są aktywni, zabierają je na spacery, rower, sanki, starają uczyć podstawowych elementów biegu, skoku, chwytać czy kozłować piłkę, to są w stanie wyegzekwować nawyk ruchowy. Dziecko jest tak skonstruowane biologicznie, że będzie chciało dążyć do zabawy, do gry, a potem do rywalizacji. Człowiek ma tę rywalizację w naturze. Chce być coraz lepszy, pokonywać rówieśników, konkurentów, ewentualnie zdobywać laury w sporcie" – tłumaczył Zając.
Jego zdaniem na sprawność dzieci wpływa też fakt, iż lekcje wychowania fizycznego (WF) w najmłodszych klasach często nie były prowadzone przez nauczycieli-specjalistów.
"Z drugiej strony w wielu szkołach jest dosyć przestarzała i skromna baza sportowa. Zauważam też problem na nowych osiedlach. O ile jeszcze dawniej były place zabaw, boiska, było gdzie pograć w piłkę, teraz chyba przepisy tego nie regulują. Deweloperzy stawiają budynek na budynku. Nie ma żadnej przestrzeni rekreacyjnej. Znam z autopsji rozwiązania skandynawskie, gdzie na każdym osiedlu na określoną liczbę powierzchni mieszkaniowej musi przypadać prawie drugie tyle powierzchni rekreacyjnej. Korty, boiska są dostępne, a młodzież jest zdecydowanie bardziej aktywna, co ma odzwierciedlenie w danych statystycznych dotyczących wagi, otyłości, budowy ciała czy wydolności" – zauważył.
Jego zdaniem ratunek tkwi w najbliższym otoczeniu dzieci.
"Rodzice mogą wyegzekwować odpowiednią ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu. Jest też kwestia wożenia dzieci na zajęcia z różnych dyscyplin sportu w formie specjalistycznej, co też wymaga czasu, co stanowi – oprócz finansów – problem. Nie da się tych spraw rozwiązać w ciągu kilku miesięcy, wymaga dużej, mądrej strategii państwa w kontekście rozwoju zdrowia, sprawności, a za tym w końcu pójdą też wyniki sportowe" – powiedział profesor katowickiej AWF.
Jak podkreślił, problem sprawności dzieci i młodzieży staje się przedmiotem ożywionej dyskusji, kiedy polscy wyczynowcy nie osiągają wybitnych wyników.
"Tak, jak to było w Paryżu, gdzie wypadliśmy relatywnie słabo. Kiedy jest dobrze, problem schodzi na dalszy plan, ale jak pozostanie przez dłuższy czas, to nie będzie łatwo sobie z nim poradzić" – podsumował Zając.(PAP)
Piotr Girczys
gir/ pp/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.