Ekspertka: w miastach odchodzi się od betonozy, ale proces ten powinny wspierać przepisy

Fot. Adobe Stock
Fot. Adobe Stock

Po fali nieudanych rewitalizacji odchodzimy w Polsce od betonozy – powiedziała PAP dr inż. arch. Justyna Rubaszek z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Zdaniem ekspertki wyzwaniem są nowe osiedla. Potrzebna jest też zmiana przepisów, aby sprecyzować, jak projektować zieleń.

Określenie betonoza pojawiło się w języku polskim stosunkowo niedawno, ale na trwale wpisało w naszą świadomość. Zaczęto nim najpierw określać inwestycje sprawiające, że z miejsc publicznych znikała zieleń.

„Rzeczywiście mieliśmy falę dość nieudanych inwestycji często prowadzonych w ramach modernizacji przestrzeni publicznych nazywanych niefortunnie rewitalizacjami. Wraz z wymianą nawierzchni i z różnymi innymi pracami modernizacyjnymi czy rewaloryzacją większego obszaru na placach miejskich, w tym staromiejskich rynkach, usuwano istniejącą zieleń, nie wprowadzając nowych nasadzeń lub bardzo je ograniczając, np. wyłącznie do zieleni niskiej. Czasami tym działaniom towarzyszyła wycinka kompozycyjna starych drzew, co szczególnie spotykało się z krytyką mieszkańców doświadczających kolejnych fal upałów” – powiedziała PAP dr inż. arch. Justyna Rubaszek z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławia.

Uspokaja jednak, że w ostatnich latach ten trend się zmienił. Jako przykład podaje plac Nowy Targ we Wrocławiu, który udało się obsadzić drzewami i niższą zielenią dzięki zastosowaniu technologii zielonego dachu na stropie znajdującego się pod placem garażu podziemnego.

„Projektanci stają przed trudnym zadaniem poszukiwania złotego środka, bo w mieście plac powinien pozostać placem, czyli przestrzenią otwartą, o ważnej kompozycyjnej roli w tkance miejskiej. Place, deptaki i piesze ulice mogą mieć jednak więcej zieleni, nie tracąc swej tożsamości” – powiedziała dr Rubaszek.

Zdaniem ekspertki wyzwaniem są nowe osiedla, a także tereny przeznaczone pod handel wielkopowierzchniowy czy centra logistyczne powstające w granicach miast albo w ich strefie obrzeżnej. Polskie przepisy dotyczące terenu biologicznie czynnego nie są wystarczające, by zapewnić odpowiednią jakość zieleni. Ważna jest też stała edukacja w zakresie roli elementów przyrodniczych w środowisku miejskim i promowanie dobrych rozwiązań.

„Obecnie wydaje się, że mamy do czynienia z drugim przejawem betonozy, z którym jeszcze sobie nie poradziliśmy. Na przykład zieleni brakuje w obrębie zespołów zabudowy mieszkaniowej, ale też obserwujemy jej brak w zasięgu dojścia pieszego, w odległości 300-400 m od miejsc zamieszkania. Cierpią na tym mieszkańcy, a w szczególności dzieci i seniorzy, których mobilność jest ograniczona. Dlatego potrzebne są standardy i wskaźniki wspierające kształtowanie terenów mieszkaniowych, które zobligują władze miast, inwestorów i projektantów do takiego planowania i zagospodarowania przestrzeni, by zapewnić mieszkańcom dostęp pieszy do terenów zieleni, a w obrębie poszczególnych inwestycji większy udział zieleni wysokiej czy też dobór roślin wspierających bioróżnorodność” – powiedziała Justyna Rubaszek.

Oprócz zieleni istotną kwestią jest też woda, szczególnie jej zagospodarowanie w miejscu opadu.

„Opady są coraz rzadsze, ale intensywne. Chodzi o to, żeby spowolnić odpływ tej wody, umożliwić wsiąkanie do gruntu. Służą do tego specjalnie projektowane obiekty architektury krajobrazu, jak np. ogrody deszczowe czy niecki chłonne. Czasem wystarczą naprawdę małe rzeczy w zakresie kształtowania nawierzchni, jak np. obniżenie krawężnika przy chodniku czy rozszczelnienie podjazdu z kostki betonowej. To są proste, niskobudżetowe działania, które są bardzo łatwe do zastosowania, a bardzo cenne dla środowiska” – podsumowała Rubaszek.

Obecnie polskie przepisy określają procentowy udział terenu biologicznie czynnego w ramach poszczególnych inwestycji. Jak powiedziała ekspertka, jest to jedynie prosty wskaźnik ilościowy, a nie jakościowy. Tak samo liczymy powierzchnię zajmowaną przez drzewa, krzewy, byliny, trawniki czy ażurową kratkę z tworzyw syntetycznych używaną m.in. do budowy nawierzchni parkingów i dróg pożarowych. Wskaźniki obowiązujące w wielu miastach, np. w Berlinie czy w Oslo, w dużo korzystniejszy sposób określają, jak należy kształtować elementy zielono-błękitnej infrastruktury, czyli zieleni i wody na terenach zajmowanych przez nową zabudowę czy też w zabudowie istniejącej. Dzięki temu przestrzeń miast staje się coraz skuteczniej dostosowana do zmian klimatu i lepsza dla życia mieszkańców. (PAP)

Michał Torz

mt/ joz/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Prof. Przegalińska: powinniśmy mieć prawo do bycia zapomnianym przez AI

  • Fot. Adobe Stock

    Ekspert: nie potrafimy towarzyszyć umierającym bliskim, nie oswajamy śmierci

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera