Wszystkie towarzystwa naukowe w Polsce i na świecie stoją na stanowisku, że uprawy GMO są korzystne i nie niosą za sobą żadnych zagrożeń - powiedział biolog i genetyk prof. Piotr Węgleński z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, b. rektor UW, podczas debaty eksperckiej pt. „GMO: Bezpieczne czy niebezpieczne?”.
Jak przypomniała prowadząca debatę Karolina Zbytniewska, dyskusja na temat organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO) toczy się od lat, ale nadal wzbudza kontrowersje. Ostatnie sondaże przeprowadzone prze Centrum Nauki Koperski oraz Uniwersytet Medyczny w Poznaniu wskazują, że aż 60 proc. Polaków opowiada się przeciwko dystrybucji i produkcji GMO w naszym kraju. Prawie połowa respondentów uważa, że organizmy modyfikowane genetycznie negatywnie wpływają na bioróżnorodność. Także połowa jest zdania, że spożywanie żywności wyprodukowanej z wykorzystaniem GMO może w sposób niekontrolowany zmodyfikować nasze własne DNA. Jednocześnie 53 proc. badanych przyznało, że nie posiada wystarczającej wiedzy na temat GMO, a aż 78 proc. chciałoby dowiedzieć się na ten temat więcej.
"Jednak mamy konsensus naukowy i już teraz, po 30 latach badań, nie ma dyskusji w środowisku naukowym, czy modyfikowanie roślin narzędziami nowoczesnej inżynierii genetycznej jest bezpieczne - podkreślił Marcin Rotkiewicz. - Zadawanie w tej chwili pytania, czy GMO jest bezpieczne, to jak pytanie o to, czy szczepionki wywołują autyzm - wiemy, że nie, oraz o to, czy człowiek wpływa na zmiany klimatu - tak, wiemy, że wpływa. Mamy w tych sprawach konsensus naukowy".
"GMO jest całkowicie bezpieczne i nie ma się zupełnie czego bać - potwierdził prof. Piotr Węgleński. - Od lat 80. ubiegłego wieku nie mieliśmy przypadku, żeby GMO spowodowało coś złego. Wszelkie doniesienia np. o tym, że powstają superchwasty itp, są nieuzasadnione".
Niektórzy naukowcy są również sceptyczni wobec GMO. Podczas debaty prof. Ewa Rembiałkowska z Instytutu Nauk o Żywieniu Człowieka SGGW w Warszawie wyraziła jednak opinię, że jej zdaniem "uprawy modyfikowane genetycznie nie są bezpieczne" - zakłócają naturalną pulę genową roślin uprawnych i dziko żyjących, potencjalnie mogą mieć niekorzystne skutki dla zdrowia, powodować alergie, zaburzenia rozwoju płodu czy nowotwory.
"Poza tym produkcja modyfikowanej soi, której w Europie co prawda nie mamy, jest obligatoryjnie związana ze stosowaniem glifosatu, którego zużycie kilkukrotnie wzrosło, o momentu wprowadzenia takich upraw. A glifosat ma udowodnione wielorakie niekorzystne działanie za ludzki organizm (…) oraz cały ekosystem rolniczy. Powoduje też powstanie tzw. super chwastów, czyli roślin bardzo uodpornionych" - dodała.
"Pani profesor ma na myśli niesławne badania prof. Séraliniego, które zostały przez Unię Europejską powtórzone i obalone. Wiele zespołów naukowych brało w nich udział, przeznaczono na to miliony euro. (…) Potwierdziły, że rośliny te są bezpieczne" - argumentował Rotkiewicz.
Opublikowane w 2012 r. badania Gillesa-Erica Séraliniego sugerowały, że szczury laboratoryjne karmione zmodyfikowaną genetycznie kukurydzą częściej zapadały na nowotwory. Praca ta spotkała się jednak z ostrą krytyką części środowiska naukowego: zarzucano jej brak odpowiedniej analizy statystycznej i bardzo małą grupę badawczą (tylko 10 szczurów każdej płci w grupie). Badacz użył także odmiany szczurów, co której wykazano na wiele lat przed eksperymentem, że niezależnie od warunków częściej choruje na raka sutka. Publikacja miała też szereg nieścisłości metodologicznych, m.in. brak danych co do ilości spożywanej karmy, zanieczyszczeń karmy itp.
Marcin Rotkiewicz zauważył, że zamiast pytać o to, czy GMO jest ogólnie szkodliwe dla środowiska - lepiej skupić się na poszczególnych cechach wprowadzonych metodami inżynierii genetycznej do poszczególnych roślin uprawnych. "Np. czy ryż, który został wzbogacony w prowitaminę A, tzw. złoty ryż, jest niebezpieczny dla środowiska? Nie jest. Czy pomidor, który produkuje więcej prozdrowotnego likopenu, a który uprawiany jest w Japonii, jest bezpieczny dla środowiska? Jest bezpieczny. Czy w końcu rośliny odporne na randap są bezpieczne dla środowiska? Oczywiście, że nadużywanie pewnych substancji chemicznych może być niebezpieczne, ale rośliny odporne na ten środek umożliwiły rolnikom rezygnację z tzw. głębokiej orki, która wyjaławia glebę i jest niekorzystna dla upraw" - opowiadał.
"Czy mogłaby Pani wymienić choć jedno poważne towarzystwo naukowe: onkologiczne, biotechnologiczne, biologiczne, albo choć jedną instytucję ekspercką na świecie, która zajmuje się nadzorem i badaniem bezpieczeństwa żywności, która stwierdziła, że GMO jest groźne dla zdrowia człowieka albo dla środowiska? Bo ja mogę wymienić dziesiątki takich, które temu zaprzeczają" - zapytał.
Zdaniem prof. Rembiałkowskiej nie ma takich instytucji "ze względu na niemoralne mechanizmy finansowania badań i korumpowanie naukowców".
Redaktor Rotkiewicz przypomniał też, że w recenzowanych czasopismach nie ma publikacji, które dowodziłby szkodliwości GMO. A twierdzenie, że badania dowodzące nieszkodliwości tej technologii są nierzetelne i nie są niezależne, jest nieprawdziwe. "Mieliśmy chociażby badania sponsorowane przez KE, kosztujące 300 mln euro. Było to wielki, 25-letni projekt, w którym uczestniczyło 300 niezależnych zespołów badawczych. Wydano na jego podstawie 150 publikacji i wszystko dowiodły bezpieczeństwa GMO. W sumie na świecie są ponad 3000 tysiące takich badań" - mówił.
"To jest dokładnie, jak dyskusja z antyszczepionkowcami, którzy twierdzą, że wszyscy naukowcy są przekupieni przez koncerny farmaceutyczne - kontynuował dziennikarz. - Tylko że w rzetelnej nauce odpowiedzią na pytanie, czy coś szkodzi, czy nie, są rzetelne publikacje. Jeżeli mamy tysiące publikacji, jeżeli poważne towarzystwa eksperckie, naukowe i instytucje, które są powołane do badania bezpieczeństwa żywności, mówią, że GMO jest bezpieczne - to argumenty, że czyjaś znajoma zauważyła coś innego, ale ją uciszono, to są plotki i niezweryfikowane anegdoty, których nie można brać w dyskursie naukowym poważnie".
"GMO nie jest zagrożeniem dla zdrowia człowieka. Wręcz odwrotnie - podsumował prof. Węgleński. Jak przykład podał tzw. złoty ryż, który chroni miliony istnień ludzkich przed ślepotą. "Modyfikacje roślin uprawnych są świecie często stosowane z ogromna korzyścią dla ludności lokalnej" - dodał.
Karolina Zbytniewska zapytała panelistów, czy naprawdę dzisiejszy świat potrzebuje GMO. Czy nie wystarczy powrót do większej bioróżnorodności upraw pod względem odmian i gatunków?
"Różnica w plonności między pierwotnymi odmianami roślin, np. pszenicy, a tymi, które mamy dzięki modyfikacjom genetycznym, jest kolosalna. Dzięki tym modyfikacjom mamy wystarczającą ilość żywności, żeby wykarmić tę ogromną liczbę ludności, która obecnie zamieszkuje świat” - powiedział prof. Węgleński. Marcin Rotkiewicz ocenił, że obawy o to, że GMO wyprą naturalne odmiany roślin, są nieuzasadnione. "GMO to nie są żadne nowe odmiany. To są stare odmiany, konwencjonalne, do których wprowadzono nową cechę za pomocą skopiowania jednego czy dwóch genów. Wprowadzanie GMO nie jest więc redukowaniem liczby odmian" - mówił.
"I oczywiście, że potrzebujemy GMO: i żeby chronić środowisko, i starać się chronić nasze zdrowie, czyli wprowadzać odmiany o cechach bardziej prozdrowotnych - kontynuował. - (…) Np. kukurydza Bt ma skopiowany gen bakterii, które odpowiada za produkcję białka, które jest toksyczne dla niektórych szkodników. Tej samej toksyny Bt używa się zresztą w rolnictwie ekologicznym do oprysków. Dzięki inżynierii genetycznej mogliśmy sprawić, że nie trzeba stosować takich oprysków, bo roślina sama produkuje w liściach tę substancję. Póki w Polsce było dozwolone uprawianie takiej kukurydzy, nie musieliśmy stosować żadnych, podkreślam - żadnych, oprysków środkami owadobójczymi. Nie muszę chyba mówić, jak pozytywne jest to zjawisko, także jeśli chodzi o bioróżnorodność na polach".
Red. Zbytniewska poruszyła także kwestię GMO w kontekście uchodźców z globalnego południa oraz wojny w Ukrainie. "Świat zachodni odciął Afrykę i w pewnym stopniu Azję od nowoczesnej biotechnologii. To jest ogromny problem. Jeżeli my nie pomożemy Afryce dostarczając jej narzędzi do tworzenia roślin, które dadzą lepsze plony bez negatywnego wpływu na środowisko, to będziemy mieli jeszcze poważniejsze problemy społeczne. Ta fala uchodźców będzie się zwiększać. Warto tym ludziom, rolnikom w Afryce, dać narzędzia, które pozwolą im radzić sobie z problemem głodu. Dla nich to kwestia życia i śmierci. (…) Dlatego bardzo potrzebujemy tam GMO" - mówiła.
"Sektor GMO to duże zagrożenie dla sektora żywności ekologicznej, w którym niedozwolone są jakiekolwiek praktyki dotyczące modyfikacji genetycznych - powiedziała z kolei prof. Rembiałkowska. - Jeżeli chodzi o wizję rozwoju rolnictwa, to konsumenci europejscy nie chcą jeść i kupować żywności GMO. To informacja dla polityków, że nie należy wspierać tego kierunku. Konsument europejski chce żywności wysokiej jakości, naturalnej, ekologicznej, z tradycyjnych systemów rolniczych. Dlatego w polskim interesie nie jest prowadzenie upraw GMO, bo w ten sposób zamykamy sobie rynki europejskie".
"My i tak produkujemy za dużo żywności. Są limity. (…) Więc po co produkować jeszcze więcej? Nasz naród wyżywimy bez problemu; nie ma powodu, żeby wprowadzać modyfikacje genetyczne, tym bardziej, że tracimy przez nie zamożnych konsumentów z UE, którzy takiej ’spaskudzonej’ żywności nie będą kupować. To jest wbrew interesowi ekonomicznemu naszego kraju" - mówiła.
"Statystyki jasno pokazują, jakie jest podejście konsumentów do GMO. Jeszcze 10 lat temu w UE było 10 krajów, w których uprawiano GMO, dziś zostały tylko 2. Uprawy takie to jedynie 69 tys. hektarów, w porównaniu do 14 mln upraw ekologicznych" - mówiła sceptyczna wobec GMO Dorota Metera, działaczka na rzecz rolnictwa ekologicznego i członkini Komisji ds. GMO i GMM przy Ministrze Środowiska. Jej zdaniem należy dążyć do ograniczenia tego typu upraw, bo w kulturze europejskiej nie ma miejsca na GMO. "A kraje objęte głodem może uchronić tylko polityka, a nie GMO" - powiedziała.
Nie zgodził się z tym redaktor Rotkiewicz. Podkreślił, że biotechnologia jest jednym z ważnych narzędzi, które mogłyby przyczynić się do złagodzenia problemu głodu w Afryce. "Jeśli zaś chodzi o to, że GMO jest w Europie w odwrocie, to trudno, żeby nie było, skoro po pierwsze rośliny GMO są stygmatyzowane - jako jedyne produkty muszą być specjalnie oznaczane, co nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. W takiej sytuacji (…) powinniśmy znakować także rośliny z upraw ekologicznych, które powstały w wyniku mutacji genetycznych, np. mutagenezy". Po drugie - jak dodał, produkcja GMO jest blokowana przez obowiązujące przepisy.
Czy da się przezwyciężyć społeczną polaryzację, która rozwinęła się wokół tego tematu? Zdaniem prof. Węgleńskiego jedynym sposobem jest edukacja. "Musimy uderzyć się w piersi, że jako środowisko naukowe za mało ludziom tłumaczymy takie rzeczy, jak korzyści ze szczepionek oraz korzyści z GMO. Jest kilka tematów, w których świat naukowy powinien lepiej edukować społeczeństwo. Warto mobilizować nauczycieli szkół podstawowych i średnich, aby mówili prawdę o GMO".
Wydarzenie zorganizowała redakcja EURACTIV.pl.
Nauka w Polsce, Katarzyna Czechowicz
kap/ zan/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.