Uchwalona w piątek przez Sejm ustawa o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych przenosi na polski grunt unijne regulacje, których celem jest zminimalizowanie cierpienia zwierząt używanych do doświadczeń.
Unijna dyrektywa obowiązuje od 1 stycznia 2013 r. Jej przepisy wprowadzono, powołując się na wiedzę naukową o odczuwaniu przez nie bólu.
UE uregulowała te zasady w formie dyrektywy, którą następnie każde państwo członkowskie indywidualnie wdraża w swoim porządku prawnym. To daje państwom członkowskim pewną elastyczność w dostosowaniu swojego prawa do unijnych przepisów.
Zwierzęta są chronione w UE w rozmaity sposób; dotyczy to zwierząt zarówno dziko żyjących, jak i tych trzymanych w zoo; zwierząt domowych: gospodarskich i hodowlanych przeznaczonych na mięso.
Osobne regulacje prawne dotyczą badań naukowych i edukacyjnych prowadzonych na żywych zwierzętach. Niezależnie od celu, który im przyświeca, użycie zwierząt do testów jest obwarowane licznymi przepisami. Zwierzęta używane są do badań nad nowymi lekarstwami, produktami chemicznymi czy dodatkami do żywności lub środkami ochrony roślin - czyli wszędzie tam, gdzie wchodzi w grę bezpieczeństwo zdrowia człowieka.
Przepisy unijne mają na celu m.in. ograniczyć badania na zwierzętach tylko do najbardziej koniecznych oraz prowadzić do zastępowania ich alternatywnymi doświadczeniami bez udziału zwierząt i zminimalizować cierpienie zwierząt.
Michel Vandenbosch, przewodniczący brukselskiego biura GAIA, czyli organizacji ochrony zwierząt będącej członkiem Eurogroup for Animals jak i European Coalition to End Animal Testing, uważa, że ze strony UE kompletnie nie ma zachęt do takich alternatywnych metod bez udziału zwierząt.
Według przepisów UE badania na naszych najbliższych kuzynach, czyli małpach człekokształtnych, które cechują najbardziej zaawansowane umiejętności społeczne i behawioralne, powinno być dozwolone wyłącznie na użytek badań mających na celu zachowanie tych gatunków, oraz gdy chodzi o działania przeciwdziałające zagrożeniu życia ludzi lub przewlekłej niepełnosprawności.
Dzikie zwierzęta nie mogą być wykorzystywane do testów. Zaleca się, by używać wyłącznie zwierząt urodzonych w hodowli.
Dyrektywa wymaga oszacowania poziomu bólu lub cierpienia testowanych zwierząt dla każdego projektu badawczego: "terminalny, bez odzyskania przytomności przez zwierzę", "dotkliwy", "umiarkowany", "łagodny".
Zaleca wykorzystywać jak najmniej zwierząt z najniższą zdolnością odczuwania bólu i cierpienia. Wyklucza też uśmiercanie zwierząt wyłącznie po to, aby wykorzystać ich narządy lub tkanki.
Dyrektywa przewiduje wymogi odnośnie opieki weterynaryjnej, ewidencji zwierząt, monitoringu, wymagań wobec personelu, warunków przetrzymywania zwierząt poddawanych badaniom itd.
KE zapowiedziała przeprowadzenie przeglądu dyrektywy do końca 2017 roku, co może skutkować nowelizacją przepisów.
Według ostatniego opublikowanego przez KE raportu z 2011 roku, liczba zwierząt używanych do badań naukowych w UE zmalała o kilka procent, (poniżej 5 proc.) w stosunku do 2008 r. Ogółem do eksperymentów w 2011 r. użyto w UE około 11,5 miliona zwierząt. Gryzonie (myszy i szczury) oraz króliki stanowiły ponad 80 proc. całkowitej liczby wykorzystanych zwierząt. Drugą co do wielkości grupą były gady, płazy i ryby, stanowiące ponad 12 proc., a kolejną – ptaki - niecałe 6 proc.
Konie, osły i muły, świnie, kozy, owce i bydło stanowiły tylko 1,2 proc. całkowitej liczby zwierząt wykorzystanych w testach badawczych w państwach członkowskich. Zwierzęta drapieżne (w tym psy i koty) 0,25 proc. całkowitej liczby wykorzystanych zwierząt.
Ssaki naczelne, do których zalicza się małpiatki, małpy i małpy człekokształtne, stanowiły zaledwie 0,05 proc. zwierząt wykorzystanych w badaniach w 2011 r. Ale już od 1999 r. w UE nie odnotowano przypadku wykorzystania w testach najbliższych ewolucyjnie człowiekowi małp człekokształtnych, do których zalicza się gibony, orangutany, szympansy i goryle.
Największy spadek odnotowany w 2011 r. w przypadku częściej wykorzystywanych zwierząt dotyczył szczurów, (ponad 500 tys.) i myszy (ponad 100 tys). Nastąpił też wyraźny spadek liczby wykorzystanych zwierząt naczelnych.
I choć dane unijne pokazują kilkuprocentowy spadek liczby zwierząt używanych do testowania, przewodniczący GAIA w Brukseli powiedział, że przewiduje ponowny wzrost w najbliższych latach, ze względu na rozwijające się badania nad organizmami transgenicznymi, czyli takimi, gdzie manipuluje się kodem DNA.
Całkowity zakaz testowania składników kosmetyków na zwierzętach oraz wprowadzania do obrotu substancji testowanych na zwierzętach UE wprowadziła w marcu 2013 r. Obejmuje on wszystkie metody badawcze, niezależnie od tego, czy istnieją metody alternatywne czy nie.
Nadal wykonuje się testy na zwierzętach w przypadku leków, suplementów diety, pestycydów oraz substancji chemicznych, po to by ocenić bezpieczeństwo tych produktów.
Ustawodawstwo Unii Europejskiej dotyczące substancji chemicznych - czyli przede wszystkim rozporządzenie REACH o obrocie chemikaliami (wchodzi w to rejestracja, ocena i certyfikacja substancji chemicznych) - wymaga rejestrowania wszystkich substancji. Zanim się ja zarejestruje, trzeba dostarczyć wyniki badań toksykologicznych, które udowodnią, że substancja jest bezpieczna. I choć prawo unijne mówi, że testy na zwierzętach mogą być przeprowadzone tylko, gdy nie są dostępne inne metody, większość wniosków o rejestracje przewiduje badania na żywych zwierzętach.
Jak się okazuje, badania naukowe często są wykonywane przez podmioty poza UE: np. w USA, Rosji, czy Chinach i wystarczy po nie sięgnąć, by niepotrzebnie po raz kolejny nie przeprowadzać procedur sprawiających zwierzętom cierpienie a do tego kosztującym niemało pieniędzy.
Michel Vandenbosch powiedział PAP: „Nasza organizacja, jak i inne z Koalicji, często wykonuje pracę powołanych do tego organów unijnych np. Europejskiej Agencji ds. Chemikaliów, które po prostu nie spełniają swoich obowiązków. Wyręczamy ich, bo angażujemy czas i pieniądze na poszukiwania czy np. potrzebne badanie już zostało na świecie przeprowadzone. Robimy to, by oszczędzić zwierzęta. Firmy są bardzo z tego zadowolone, bo przez to oszczędzają pieniądze, ale tak być nie powinno”.
Z drugiej strony, REACH umożliwia wyeliminowanie niepotrzebnych badań na zwierzętach w celu rejestracji substancji chemicznych, bo wymaga, by wszelkie istniejące wyniki doświadczeń obejmujących badania na zwierzętach kręgowych, przeprowadzone przez jednego rejestrującego, były udostępnione do użytku wszystkich rejestrujących daną substancję.
W UE obowiązuje zakaz sprzedawania kosmetyków, które były testowane na zwierzętach bez względu na miejsce wykonania testów. W przypadku farmaceutyków, procedury unijne jak i krajowe wymagają testowania na zwierzętach zanim dojdzie do testów na ludziach.
Przeciwnicy testowania lekarstw na zwierzętach twierdzą, że badania takie nie są potrzebne, bo w większości przypadków okazuje się, że człowiek inaczej na nie reaguje. Ich zdaniem wyniki badań na zwierzętach potwierdzają się u ludzi tylko w 5-25 proc.
Natomiast aż 90 proc. zapytanych przez magazyn "Nature" naukowców uznało używanie zwierząt do naukowych badań za konieczne. Poza tym, takie doświadczenia z udziałem zwierząt, jak choćby wyhodowanie ucha ludzkiego z chrząstki krowiej na grzbiecie myszy, po to, by w przyszłości wyhodować części ludzkiego ciała na przeszczepy, nie byłoby możliwe bez użycia do tych badań zwierząt - przypominają naukowcy, przedkładając postęp medycyny i zdrowie i życie człowieka nad cierpienia zwierząt laboratoryjnych. (PAP)
rban/ kot/ bk/ zan/ mki/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.