Liderujący grupie Bubas, estońskie czternastolatki: Ewa, Ania, Agata, szwedzka Unda Marina i najmłodszy Fok, to „mieszkańcy” helskiego Fokarium. Ich cyrkowe sztuczki są atrakcją dla turystów, a naukowcom pozwalają np. sprawdzić czy foki widzą świat kolorowo.
W Fokarium zbliża się godzina 11, czyli czas karmienia. Przy barierkach – odgradzających widzów od foczych basenów - zbierają się dzieci w kolorowych płaszczykach przeciwdeszczowych. Mimo padającego deszczu, tłum gęstnieje z minuty na minutę. Focza gromada nie zwraca jednak na gapiów najmniejszej uwagi.
Bubas – odwrócony bokiem do widzów - trwa w nieruchomej pozycji z głową skierowaną w stronę budynku Stacji Morskiej. Co on tam widzi? „Po prostu wie, że wychodzimy z tamtej strony, by rozdawać ryby, więc już wygląda” – wyjaśnia jedna z opiekunek fok Natalia Makałowska ze Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.
W tym samym czasie „na zapleczu” do swojej pracy przygotowują się opiekunki stada. Ubrane w jednakowe granatowe fartuchy ustalają kolejność ćwiczeń i trików oraz to, jakie zadanie czeka Bubasa, a co zrobi np. Unda Marina. W zbiorniku na pożarcie czekają już małe rybki.
W publicznym karmieniu tym razem nie weźmie udziału foka Ania. Jest chora, ma kłopoty ze wzrokiem, dlatego pływa sobie spokojnie w oddzielnym basenie. Po karmieniu – dla towarzystwa – dołączy do niej Bubas.
TARGET, SZTUCZKA, A W NAGRODĘ ... ŚLEDZIK
Wybija godzina 11. Pokaz czas zacząć. Na brzegu basenu trenerki kładą kolorowe znaczki na kijach. „Te znaczki to tzw. targety. Każda foka ma swój target, który rozróżnia” – wyjaśniła PAP Makałowska.
Pierwszym zadaniem każdej foki jest właśnie podpłynięcie do przypisanego jej targetu. Z nosem przytkniętym przy kolorowej powierzchni każde zwierzę oczekuje na dalsze polecenia.
Na pierwszy ogień idą Agata i Unda Marina, które posłusznie podają łapy, by później przewrócić się brzuchami do góry. Potem Ewa przechodzi test ze słuchawkami na uszach, w których musi wytrzymać kilka sekund. „Brawo, wytrzymałaś” - mówi do niej Makałowska i nagradza fokę rybą. W tym samym czasie, przymykając oczy z nosem przytkniętym do targetu czeka Fok. Choć znużony, nie opuszcza swojego miejsca, cierpliwie czeka na swoje ćwiczenia i ryby.
Po co te wszystkie triki, czy przydadzą się komuś poza ciekawskimi turystami? „Karmienie jest połączone z treningiem medycznym. Ten trening to cykl ćwiczeń, które ułatwiają kontrolę zdrowia podopiecznych Fokarium” – wyjaśnia Natalia Makałowska.
Zabawne ćwiczenie ze słuchawkami na uszach było bardzo pomocne przy tworzeniu audiogramu dla foki szarej. Przekręcenie foki na bok umożliwia jej osłuchanie, a nawet wykonanie badania ultrasonograficznego i monitorowanie przebiegu ciąży. Podczas banalnego podawania łapy opiekunowie sprawdzają, czy foka nie ma zadrapań. Z kolei ćwiczenia z targetem pozwolą uczonym sprawdzić, w jaki sposób foki rozpoznają kolory. I czy widzą coś więcej, niż tylko odcienie szarości.
Za każde poprawnie wykonane polecenie foka jest nagradzana. „W pierwszej kolejności słyszy gwizdek, który sygnalizuje, że ćwiczenie zostało poprawnie wykonane. Po gwizdku otrzymuje nagrodę, którą jest ryba, najczęściej śledź albo szprot bałtycki” – tłumaczy Natalia Makałowska.
"BUBASA" SZALONE PRZYGODY...
W Fokarium Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii UG żyje sześć fok. Najstarszym samcem w stadzie jest Bubas. Tego dwudziestoczterolatka znaleziono na półwyspie helskim, kiedy Fokarium jeszcze tutaj nie istniało.
„Ponieważ nie wiadomo było, co zrobić z Bubasem, trafił więc do ogrodu zoologicznego w Gdańsku. Potem brał udział w szwedzkim projekcie badawczym. Zakończenie tego projektu zbiegło się w czasie z założeniem Fokarium. Potrzebowaliśmy samca reproduktora i tak Bubas trafił do nas” – opisała Makałowska.
Cztery samice to osiemnastoletnia Unda Marina ze Szwecji i trzy estońskie czternastolatki: Ewa, Ania i Agata. Stawkę zamyka najmłodszy sześciolatek - Fok.
Wiosną każdego roku na świat przychodzą nowe szczenięta, jednak po kilku miesiącach są wypuszczane na wolność w ramach programu restytucji fok szarych do wód południowego Bałtyku.
"BŁĘKITNY PATROL" RUSZA NA RATUNEK
Co zrobić, jeśli znajdziemy fokę na plaży? Najlepiej zadzwonić do wolontariusza „Błękitnego Patrolu”, on będzie wiedział, co zrobić dalej.
„Błękitny Patrol” to grupa wolontariuszy zawiązana przez Stację Morską we współpracy z organizacją ekologiczną WWF. To ludzie o różnym wykształceniu i w różnym wieku. Jak tłumaczy Makałowska, "po prostu kochają przyrodę i chcą pomóc". Ich zadaniem jest patrolowanie polskiego wybrzeża, właśnie pod kątem występowania ssaków morskich.
„Gdy na plaży jest jakaś dzika foka, która potrzebuje pomocy to o niej powiadamiany jest - odpowiadający za dany rejon - wolontariusz. On zabezpiecza fokę do czasu naszego przyjazdu. My dopiero oceniamy czy należy ją zabrać z plaży, czy zostawić w spokoju. Zwykle jednak foki znajdowane na brzegu trafiają tutaj – do naszego foczego szpitalika - bo są tak odwodnione i wyczerpane, że trzeba im trochę pomóc” – opisuje rozmówczyni PAP.
W foczym szpitaliku zwierzęta przechodzą badania i rekonwalescencję. Można pobrać krew i stwierdzić co foce dolega, a jeśli trzeba - zoperować np. kontuzjowaną łapę. Stacja Morska zbiera również informacje o występowaniu martwych fok.
„Mamy salę sekcyjną, w której możemy wykonywać sekcje zwłok. Badania pozwalają nam zdobyć wiedzę na temat przyczyn śmierci i zagrożeniach, jakie dotyczą fok” – podkreśliła Makałowska.
„FOKA POTRZEBUJE SPOKOJU”
Foka szara – obok pospolitej i obrączkowanej - jest jednym z trzech gatunków fok w Morzu Bałtyckim. Sto lat temu w Bałtyku żyło 100 tysięcy fok szarych. W latach 80. było to zaledwie 4,5 tysiąca. Wtedy foki objęto ochroną prawną. W tej chwili ich populację szacuje się na 23 tysiące.
Natalia Makałowska podkreśla, że największym zagrożeniem dla bałtyckich fok jest człowiek. „Połowy ryb powodują, że foki wpadają w sieci rybackie. Dochodzą jeszcze zanieczyszczenia środowiska, substancje chemiczne, które są w wodzie” – wyjaśniła.
Na polskim wybrzeżu od czasu do czasu można spotkać fokę. „Nie należy jednak do niej podchodzić, nie należy jej płoszyć, nie szczuć psem. Foka potrzebuje spokoju” – podkreśliła.
„Foka wypływając na plażę, musi znaleźć tam spokój, a nasze wybrzeże jest dość zaludnione. Jednak foki jakoś sobie radzą. Ostatnio widziano stado około 30 fok przy ujściu Wisły na tzw. Mewiej Łasze. Nie jest ona połączona z lądem, dlatego postanowiły właśnie tam się wylegiwać” – powiedziała.
PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
ekr/ ula/ agt/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.