W ciągu stu lat brzeg morski w niektórych miejscach cofnie się nawet o 200 metrów. Jednak z siłami natury nie należy walczyć na siłę, bo umacnianie brzegu w jednym miejscu, wywołuje erozję w drugim – powiedziała PAP dr Agnieszka Kubowicz-Grajewska.
„Proces erozji, czyli niszczenia brzegu morskiego jest naturalnym procesem brzegowym, który trwa cały czas” – powiedziała PAP dr Agnieszka Kubowicz-Grajewska, która wykłada na Wydziale Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego.
W tej chwili według najbardziej prawdopodobnej prognozy w ciągu najbliższych stu lat poziom morza wzrośnie o 60 cm, co spowoduje cofnięcie brzegu w niektórych miejscach o 200 metrów. „Naukowcy podejmują rozmaite działania by tę erozję powstrzymać. Być może ten proces uda się zatrzymać, ale nie jest to na 100 proc. pewne” – oceniła uczona.
Zaznaczyła, że tempo erozji może spowolnić jedynie działanie człowieka. Jednak zatrzymanie tego procesu w jednym miejscu, może spowodować negatywny efekt w miejscu sąsiednim.
„Zagospodarowanie strefy brzegowej, przy obecnej erozji, wymusza zastosowanie metod jego ochrony, a to powoduje czasami efekty odwrotne do zamierzonych” – podkreśliła uczona.
Dzieje się tak dlatego, że poprzez ochronę brzegu przed erozją, ograniczamy naturalne źródło osadów. Skutkiem tego jest ich deficyt, a w konsekwencji erozja sąsiadujących odcinków brzegu.
„Odcinków naturalnych nie powinniśmy chronić za wszelką cenę, a z siłami natury nie należy walczyć +na siłę+. Wybrzeża należy chronić rozsądnie i mądrze dobierać metody ochrony. Przede wszystkim należy chronić tylko te odcinki, których infrastruktura znajduje się w najbliższym sąsiedztwie brzegu i jest zagrożona wzrastającym tempem erozji” – wyjaśniła dr Kubowicz-Grajewska.
Jakie metody ochrony wybrzeża można uznać za rozsądne? Zdaniem uczonej UG, w przyszłości należy wykorzystywać tzw. metody miękkie - sztuczne zasilanie - czyli dokładanie dodatkowej porcji osadów piaszczystych na plażę. Są one znacznie korzystniejsze niż twarde metody ochrony wybrzeży, do których zalicza się opaski betonowe, falochrony, ostrogi.
Dane z ostatniego stulecia pokazują, że na polskim wybrzeżu erozja zachodzi najszybciej w jego środkowej części - na linii Darłowo-Jarosławiec-Ustka. „Są to miejscowości, w których tempo erozji w ostatnim stuleciu wynosiło około metra i 50 cm na rok. To bardzo duże tempo erozji” – opisała rozmówczyni PAP.
W części nasadowej półwyspu helskiego sięgało ono około 66 cm na rok. W innych odcinkach wahało się od 20 cm do około pół mera.
„Typowe brzegi akumulacyjne, czyli takie na których brzegu przyrasta, znajdują się przede wszystkim w rejonie Zatoki Pomorskiej, Mierzei Łebskiej, Mierzei Wiślanej oraz wybrzeża półwyspu helskiego od strony otwartego morza” – wyliczyła badaczka.
Przyczyn erozji brzegu morskiego jest wiele, jednak można je podzielić na dwie grupy: globalne i lokalne. Przyczyny globalne są związane z ociepleniem klimatu i związanym z nim wzrostem poziomu morza. Ten z kolei przyczynia się do erozji brzegu.
Powody lokalne oznaczają przede wszystkim deficyt osadów występujących w strefie brzegowej. „Jest on związany z antropopresją, czyli oddziaływaniem człowieka na strefę brzegową. Coraz większa migracja ludności na tereny nadmorskie wywołuje większe zurbanizowanie terenu i większe zagospodarowanie przestrzenne strefy brzegowej, co w konsekwencji powoduje efekty negatywne na wybrzeżu” – powiedziała dr Kubowicz-Grajewska.
PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
ekr/ ula/bsz
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.