Trwa rok Marii Skłodowskiej - Curie. To dobry czas, żeby powspominać wyjątkową kobietę, francuską patriotkę przez wiele lat zmuszoną do zamieszkania na obczyźnie, utalentowaną i błyskotliwą - Ewę Curie, córkę polskiej noblistki, pianistkę, pisarkę, dziennikarkę i działaczkę społeczną.<br />
Rzeczywiście można się nabawić kompleksów. Nic nie wskazuje jednak na to, by Ewa Curie rzeczywiście je miała.
Największą sławę przyniósł jej cykl reportaży, które napisała podróżując przez kilka miesięcy po całym, ogarniętą drugą wielką wojną świecie. Afryka, Syberia, Chiny - ciekawość reporterki gnała ją po całym świecie. Wśród ludzi, których spotkała byli polscy żołnierze, którzy wstąpili do armii gen. Władysława Andersa, formującej się w ZSRR.
Spektakularna podróż korespondentki wojennej to jednak tylko epizod w jej szerokiej działalności. Była też działaczką na rzecz poprawy losu dzieci (wpierająca męża w oenzetowskiej agencji Ewa nazywana była pierwszą damą UNICEF-u. Działała politycznie, występowała z koncertami. Jej życie to mozaika epizodów. W odróżnieniu od matki i siostry, bezgranicznie i cierpliwie oddanych życiowej pasji, jaką była nauka, Ewę, mówiąc potocznie "nosiło".
Na tym morzu zajęć i zainteresowań jest też wysepka, która mnie osobiście najbardziej interesuje. Ewa Curie była bowiem także w pewnym sensie dziennikarką naukową. I to od razu autorką bestsellera w tej dziedzinie. Córka pierwszej w historii noblistki stała się jej biografem.
Wbrew swojej dynamicznej i towarzyskiej naturze Ewa pogrążyła się we wspomnieniach, zdjęciach, dokumentach, gromadziła relacje członków rodziny, przyjaciół i towarzyszy pracy matki. Mozolna praca zaowocowała książką o prostym tytule "Madame Curie".
Z jednej strony to kawał dobrej literatury. W książce można przeczytać przejmujący opis wypadku, w którym zginął ojciec autorki. Ewa nie mogła tego pamiętać, bo w chwili śmierci Piotra Curie miała zaledwie dwa lata. Odmalowała jednak grozę i absurdalność tego zdarzenia a także rozpacz matki tak plastycznie, że wzrusza on do głębi. Mniej rozmachu literackiego, a więcej osobistych emocji ujawnia jej relacja ostatnich chwil matki, przy której Ewa była, już jako dorosła kobieta, do samego końca. Nie znaczy to jednak, że i w tej kwestii autorka nie stara się zachować maksimum obiektywizmu. Nikogo nie osądza i nikogo nie oskarża o to, że dopiero po śmierci Marii Skłodowskiej-Curie udało się jednoznacznie ustalić przyczynę choroby, która ją zabiła.
Książka to też bogactwo listów, anegdot, wspomnień. Wiele z nich brzmi humorystycznie, np. wspomnienie Ewy dotyczące jednej ze zorganizowanych przez matkę górskich wycieczek w Alpach, w której wziął udział zaprzyjaźniony z utytułowaną koleżanką po fachu fizyk Albert Einstein. Ewa pisze, że uczony szedł całkowicie nieświadom otaczających go skał i przepaści, całkowicie zatopiony w rozmowie, gestykulujący i rozprawiający z przejęciem. W pewnej chwili zatrzymał się, chwycił Marię Curie za ramię i natchnionym głosem powiedział: "Chciałbym wiedzieć, co się dzieje z pasażerami spadającej windy".
Z humorem opowiada też Ewa o wojennych przygodach swojej matki, która zorganizowała całą sieć stacjonarnych i mobilnych stacji prześwietleń rentgenowskich. Bywało że sama prowadziła po bezdrożach wysłużoną furgonetkę Renault, w której miała całą przenośną aparaturę, zasilaną dzięki silnikowi samochodowemu. Noblistka nie tylko instalowała w polowych szpitalach aparaturę, ale też zmieniała koła i kręciła korbą zapłonu, kiedy silnik nie chciał ruszyć. Jej córka nie omieszka jednak dodać, że przy całym swoim heroizmie Maria Curie na zawsze zmieniła się po tych doświadczeniach, które uczyniły z niej świadka cierpienia i nierzadko śmierci żołnierzy-pacjentów.
Najważniejsza jednak jest wypływająca z tej biografii wiedza o tym jak rodziła się i rozwijała nauka o promieniotwórczości, jak doskonalone były metody pomiaru promieniowania i pozyskiwania substancji, które je wydzielają. Czytelnik ma wrażenie, że między wierszami pasjonującej powieści obyczajowej, same do głowy wchodzą mu informacje o właściwościach radu, metodach walki z rakiem dzięki radiacji, o tym że Piotr Curie rozpoczął pierwsze prace nad zegarami atomowymi i setki innych faktów.
Ewa Curie nie mogła sama zostać naukowcem. Nie pozwalał jej na to temperament osoby ruchliwej i nieco niecierpliwej. Nie znaczy to jednak, że brakowało jej błyskotliwości i ciekawości, właściwej innym przedstawicielom swojego rodu. Postanowiła wykorzystać ją by przybliżyć szerszej publiczności osobę swojej matki, jednej z najwybitniejszych uczonych swoich czasów, którą światowe media owszem znały i opisywały, ale traktowały jak jedną z wielu sensacyjnych osób publicznych, czyli podobnie jak muzyków, aktorów czy słynnego amerykańskiego boksera Jacka Dempsey'a., na punkcie którego media w USA szalały mniej więcej w tym samym czasie, kiedy rozpisywały się o odwiedzinach Skłodowskiej-Curie z córkami w Ameryce. Jednak ona, chociaż napisała biografię matki, skupiła się nie tylko na jej życiu prywatnym, ale przedstawiła w przystępny i wciągający sposób sens jej życia - wiekopomne odkrycia, które jej zawdzięczamy.
Ewa, opisując losy swojej matki, zdała też, niejako przy okazji, arcyciekawą relację z własnego życia - życia dziewczynki, a później młodej kobiety, wychowywanej w domu genialnej uczonej. Jako dziecko mało spędzała czasu z matką. Świętością były tylko miesięczne wakacje za miastem. W ciągu roku Maria oddawała się bezgranicznie swojej pracy. Ewa wspomina też, że matka ukrywała swoje emocje i uczyła też dzieci opanowania, co niektórzy mogliby uznać za oziębłość.
W dorosłym wieku, sama będąc artystką, Ewa lubiła życie towarzyskie, chodziła na spektakle, koncerty i przyjęcia. Swoją matkę, dla której najważniejsza była praca naukowa, spotykała nierzadko po powrocie, siedzącą na podłodze wśród książek i papierów zapisanych skomplikowanymi obliczeniami.
Przez większość czasu, rodzinny dom był bardzo skromny, żeby nie powiedzieć ubogi. A w późniejszym okresie, kiedy już po zyskaniu światowej sławy sytuacja finansowa Marii poprawiła się, kiedy teoretycznie matka mogła pozwolić sobie na odrobinę zbytku, zwyciężyły upodobania do prostoty. Ewa przez całe lata próbowała przekonać Marię Skłodowską-Curie do strojniejszych sukien, modniejszych kapeluszy, makijażu. Bezskutecznie. Sama ubierała się modnie i szykownie, jeździła szybkim sportowym autem. Matka zaczynała lubić sukienkę dopiero wtedy, kiedy ta już według powszechnej opinii była całkiem znoszona i wypłowiała, a chociaż lubiła poszaleć samochodem, nie kupiła nowego i pozostała wierna swojej wojennej przyjaciółce - renówce.
"Nie chcę, żeby ktoś odebrał to jako skargę. Moja matka po prostu była wyjątkowa" - powtarza wielokrotnie na kartach książki Ewa Curie, ignorując, przez wpojoną w domu skromność, wyjątkowość innej wybitnej kobiety z tego rodu. Bo Ewa niewątpliwie taką była...
Urszula Rybicka
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.