Dyrektor CN Kopernik: kluczem do sukcesu realne zaangażowanie zwiedzających

Dzień Dziecka w Centrum Nauki Kopernik, 2017 (bz/awol) PAP/Bartłomiej Zborowski
Dzień Dziecka w Centrum Nauki Kopernik, 2017 (bz/awol) PAP/Bartłomiej Zborowski

W środę mija 15 lat od otwarcia Centrum Nauki Kopernik – pioniera i wyznacznika trendów w branży centrów nauki w Polsce. W ocenie dyrektora naczelnego Roberta Firmhofera kluczem do sukcesu jest umożliwienie zwiedzającym faktycznego zaangażowania się w proces odkrywania i poznawania.

15 lat od otwarcia, blisko 16 milionów zwiedzających, średnio ponad milion rocznie. Skąd ten fenomen Kopernika i niesłabnące zainteresowanie, mimo upływu lat?

Robert Firmhofer: Chyba stąd, że jesteśmy instytucją, która naprawdę angażuje zwiedzających. W Koperniku uznajemy zaangażowanie za najważniejszy element doświadczenia zwiedzającego. To ono przemienia zwykłą wizytę w akt odkrywania i refleksji. Tylko naprawdę zaangażowani zwiedzający badają, pytają i eksperymentują - a badania pokazują, że takie aktywne uczestnictwo prowadzi do głębszego i trwalszego uczenia się.

Dbamy o to, by każdy eksponat był intuicyjny w obsłudze - zwiedzający od razu wie, co zrobić - ale jednocześnie efekt jego doświadczenia jest zaskakujący i nieoczywisty, wzbudzający emocje, ciekawość i głębsze zaangażowanie umysłu. Chcemy, by zwiedzający stawał się częścią doświadczenia, a czasem nawet jego bohaterem, bo właśnie wtedy uczenie się staje się osobiste, zapada w pamięć i nabiera znaczenia.

W ten sposób zwiedzający poznają naukę jako proces badania świata, jego eksploracji. Skutkiem jest samodzielne konstruowanie wiedzy w umysłach naszych gości. Nasze eksponaty tak naprawdę są stacjami doświadczalnymi, które pozwalają ludziom osobiście angażować się w proces poznawania i odkrywania – i efekt jest znakomity. Jeśli dodamy do tego znakomite planetarium, które pozwala dosłownie zanurzyć się w kosmosie, i przyjazny zespół, który oferuje wiele dodatkowych doświadczeń – to chyba mamy wyjaśnienie popularności Kopernika.

Warto może dodać, że jesteśmy pod tym względem fenomenem w skali europejskiej: ponad milion zwiedzających rocznie w dwumilionowym mieście co roku przez 15 lat! Gdyby nie fizyczna granica przyjmowania zwiedzających, frekwencja mogłaby być jeszcze wyższa.

Zdarza się Panu „podglądać” zwiedzających, aby podpatrywać ich reakcje na dany eksponat czy daną wystawę?

Oczywiście. Przyznam, że jedną z moich ulubionych czynności jest właśnie spacer incognito, bez identyfikatora, i obserwacja tego, co się dzieje. Zdobywam w ten sposób wiedzę anegdotyczną, ale pomagającą lepiej zrozumieć, jak zwiedzający eksplorują naszą wystawę. Oczywiście prowadzimy badania, które dają nam pewniejsze wyniki, ale taka obserwacja jest również bardzo pouczająca. Robię to często - także dlatego, że daje mi to ogromne poczucie satysfakcji.

Dyrektor naczelny Centrum Nauki Kopernik Robert Firmhofer (amb) PAP/Wojtek Jargiło

Z czego Pan – jako dyrektor naczelny Kopernika – jest najbardziej dumny?

Wskazałbym na kulturę organizacyjną tej instytucji. Mamy ponad 400 pracowników, z różnym bagażem doświadczeń i z różnych specjalności, dlatego musieliśmy stworzyć taką kulturę organizacyjną, aby opierała się na katalogu wspólnych wartościach i praktyk. Jednym z ważnych elementów jest orientacja na jakość – rozumiana przede wszystkim jako ciągłe doskonalenie się, poszukiwanie lepszych rozwiązań. Drugim jest eksperymentowanie jako codzienna forma działania. Trzecim – umieszczenie w centrum uwagi zwiedzających i uczestników wydarzeń i aktywności. Kolejnym jest współpraca, aby – nawet przy takim zróżnicowanym zespole – uniknąć silosowości, a stawiać na współpracę. Widzę, że jeszcze dużo jest do zrobienia, ale wydaje mi się, że wysiłek, który w to wkładamy przynosi całkiem dobre rezultaty.

Dostrzega Pan zmianę w oczekiwaniach odbiorcy – tego sprzed 15 lat i tego współczesnego? Czy dzisiejszy zwiedzający oczekuje np. większej ilości szeroko rozumianych ekranów?

Wydaje mi się, że potrzeba osobistego zaangażowania jest dokładnie taka sama; tutaj nic się nie zmieniło. Widzimy natomiast różnice pokoleniowe. Na przykład u młodszych osób dostrzegamy dużo większą gotowość do samodzielnego odkrywania, eksperymentowania. Osoby w wieku senioralnym są przyzwyczajone do opowieści, do narracji, i z reguły nie mają takiej śmiałości jak ci młodsi.

Co ciekawe, przez lata coraz mniej eksponatów jest niszczonych. Być może kiedyś były one niedostatecznie dobrze wykonane, ale widzieliśmy też akty wandalizmu, co dzisiaj się praktycznie nie zdarza – nawet przy 2,5-3 tys. zwiedzających dziennie, którym przecież nie patrzy się przez cały czas na ręce.

A jakie macie podejście do wspomnianych ekranów?

Na ten temat – czyli jak powinniśmy się odnieść do rewolucji cyfrowej, która wiąże się z powszechną obecnością ekranów – odbyliśmy szereg dyskusji w zespole i z Radą Programową: czy powinniśmy „unowocześnić” wystawy tworząc eksponaty wykorzystujące ekrany do interakcji, czy może odwrotnie - iść w poprzek trendom i pozostać całkowicie analogowi, stając się na swój sposób kontrkulturowi? Wybraliśmy jeszcze inną ścieżkę. Z jednej strony zwiększyliśmy nasz wysiłek w tworzeniu nowatorskich eksponatów, które umożliwiają samodzielne przeprowadzenie fizycznego doświadczenia i nie mają elektroniki w postaci interfejsu ekranowego. A z drugiej stworzyliśmy zupełnie nową wystawę „Przyszłość jest dziś”, która przedmiotem doświadczenia i refleksji zwiedzających czyni m.in. sztuczną inteligencję i świat cyfrowy. Nie chodziło tam jednak o wprowadzenie eksponatów z ekranami, choć jest ich więcej, ale o zaangażowanie odbiorcy w typ doświadczenia, którego elementem będzie świat cyfrowy i refleksja nad nim.

Prowokujecie czasem? Czy zależy Wam tylko na przekazywaniu wiedzy o świecie?

Właściwie powiedziałbym, że my prawie w ogóle nie przekazujemy wiedzy o świecie, ale zachęcamy zwiedzających – i tworzymy im do tego warunki – żeby sami odkrywali jakieś fragmenty wiedzy, prawidłowości w świecie przyrody. A w przypadku nowych technologii idziemy o krok dalej, tzn. nie tylko pomagamy odkryć, jak one działają, ale zachęcamy do refleksji nad nimi. Powiedziałbym, że jesteśmy pomiędzy inspirowaniem a prowokowaniem.

Wciąż jesteście wyznacznikiem trendów w branży centrów nauki w Polsce? Czy podążają one swoimi ścieżkami?

Niektórzy od początku idą swoimi ścieżkami, co jest wspaniałe. Ale faktycznie w działalności wielu centrów nauki widzę echa naszej działalności. Uważam, że to bardzo dobrze, ponieważ nie ma sensu odkrywania wszystkiego na nowo; my kiedyś też uczyliśmy się od kolegów i koleżanek z zagranicy. Jest niepisaną praktyką w środowisku, że dobre rozwiązania można kopiować, ale trzeba starać się je udoskonalić - to zapewnia postęp.

Instalacja artystyczna autorstwa Luke’a Jerrama „Museum of the Moon”, 2019, na scenie przed planetarium warszawskiego CNK. Przedstawia ona unoszący się w powietrzu siedmiometrowy Księżyc, rozświetlający nocne niebo. Jego powierzchnia została odwzorowana na podstawie szczegółowego zdjęcia NASA w przybliżonej skali 1: 500 000. Każdy centymetr sfery to 5 km powierzchni prawdziwego Srebrnego Globu. (pkus) PAP/Marcin Obara

Czy centra nauki są jeszcze postrzegane jako naukowe place zabaw?

Na początku Kopernik faktycznie miał taka renomę, ale od dłuższego czasu już nie – nasi zwiedzający nie oczekują tego. Początkowy program wystaw był częściowo nakierowany na naukę przez zabawę – w czym oczywiście nie ma niczego złego. Ale jednak poszliśmy w inną stronę. W latach 2015-2018 całkowicie przebudowaliśmy nasze wystawy. Od tego momentu cechuje je minimalistyczny design: nie ma wielu barw, scenografii, raczej wygląda to dosyć laboratoryjnie. Po dokonaniu tej zmiany trochę się baliśmy, jak zostanie ona odebrana, zwłaszcza przez najmłodszych zwiedzających, ale okazało się – co też potwierdziły nasze badania – że efekt był znakomity. Wydłużył się czas eksploracji, zmniejszył się hałas i intensywność ruchu. Większość zwiedzających nie przychodzi do nas po zabawę, ale dlatego, że uważa, że to, co prezentujemy, jest intrygujące i warte uwagi.

W 2023 roku otworzyliście Pracownię Przewrotu Kopernikańskiego. Na ile był to faktyczny przewrót w działalności Kopernika?

W zasadzie sam moment otwarcia nigdy nie jest momentem przewrotu – zwłaszcza w badaniach i rozwoju, a jest to przecież centrum badawczo-rozwojowe. Tutaj rzeczy toczą się trochę wolnej, mają swój rytm. Zresztą już kilka lat wcześniej zaczęliśmy prowadzić program badawczo-rozwojowy, choć na niewielką skalę i w niekomfortowych warunkach.

Dużym sukcesem było przeprowadzenie w tym roku projektu „Orbium” z firmą Samsung, na rzecz lepszego wykorzystania technologii cyfrowych, w tym - wspomnianych wcześniej ekranów – w edukacji szkolnej. Obecnie przeprowadzamy pilotaż programu edukacyjnego w kilkudziesięciu szkołach, a podsumowanie jest planowane na koniec tego roku. Wiemy już jednak, że ten projekt badawczo-rozwojowy pokazuje, że dzięki zaszytym w tabletach technologiom i powszechnie dostępnym aplikacjom można dobrze wykorzystać technologie cyfrowe do przeprowadzenia doświadczeń, jakich nie da się wykonać bez specjalistycznego laboratorium. W tym rozwiązaniu doświadczenie cyfrowe uzupełnia, ale nie zastępuje doświadczenia świata realnego. To dobry przykład naszego zaangażowania się – w sposób naukowy, bo cały program jest oparty na badaniach – w ważny temat dotyczący szkół: zakazać ekranów czy nie. Obecnie rozpoczynamy też prace nad nowym projektem wykorzystania sztucznej inteligencji w szkolnych projektach naukowych.

Oprócz praktycznych rozwiązań tworzymy także wiedzę. Nasi badacze mają coraz więcej publikacji w międzynarodowych, wysokopunktowanych czasopismach naukowych, dotyczących społecznego angażowania w naukę.

Patrząc na to, co już nam się udało, uważam, że nazwa Pracowni Przewrotu Kopernikańskiego wcale nie jest na wyrost. Tym bardziej, że oprócz możliwości tworzenia nowych rozwiązań, możemy też przeprowadzać pilotaże na szerokiej próbie dzięki edukacyjnej sieci, którą rozwijamy. Przez 15 lat powstał cały ekosystem Klubów Młodego Odkrywcy, których w Polsce jest tysiąc, a pięćset w siedmiu innych krajach.

Program SOWA (Strefa Odkrywania, Wyobraźni i Aktywności; lokalne centra nauki powstające w całej Polsce pod auspicjami CNK – przyp.) też się sprawdza? Będzie kontynuowany?

Program SOWA jest w zasadzie jednym z kamieni milowych w historii działalności Kopernika. Wcześniej długo i dużo o tym dyskutowaliśmy; ja byłem zdecydowanym zwolennikiem pomysłu, ale Rada Programowa decyzję przyjęła po długiej dyskusji i niejednomyślnie. Jednak się udało. Do końca roku będziemy mieli otwartych 50 ośrodków SOWA – w całym kraju. Powstają one w mniejszych ośrodkach – czasem w miasteczkach liczących kilka tysięcy mieszkańców. Aż 98 proc. naszych partnerów (jeden się wycofuje, z małego miasteczka) zadeklarowało dalszą współpracę. To są miejsca dostępne dla lokalnych społeczności – od dzieci po seniorów. Planujemy wspólnie z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego rozwijać ten program, choć nie tylko poprzez powstawanie nowych Stref, ale także poprzez wzbogacanie ich programów np. o projekty nauki obywatelskiej.

Astronauta NASA Michael (Mike) Massimino podczas spotkania w Planetarium, CNK, 2018 r. (cat) PAP/Jacek Turczyk

Jak widzi Pan Kopernika za kolejne, powiedzmy, pięć lat? Będziecie podążać już wyznaczoną ścieżką, która się sprawdza, czy planujecie odkryć nowe oblicze instytucji?

Kiedy zaczynaliśmy, Kopernika można było porównać do motorówki – szybkiej i zwrotnej. Szybka zmiana kierunku przychodziła łatwo i bezproblemowo. Dzisiaj Kopernik to ogromny statek, dla którego szybkie zwroty akcji są niemożliwe, a na pewno nierozsądne. Dlatego uważam, że powinniśmy konsekwentnie budować i rozwijać to, co mamy, szukając jednak pewnych nowych kierunków.

Mamy takie trzy kierunki. Pierwszy z nich jest związany z szybko rozwijającą się nauką i technologią, a także z nowymi wyzwaniami, przed którymi staje nasza cywilizacja. Chcemy, żeby Kopernik nadążał za zmianami i pomagał publiczności zmierzyć się z nimi. To wcale nie jest proste. Czasem problem się dezaktualizuje, zanim stworzymy nowy eksponat, czy program. Ale nasze dotychczasowe wybory okazują się trafne: sztuczna inteligencja, rozwój biotechnologii czy wyzwania kryzysu klimatycznego i środowiskowego pozostają ważne. Musimy więc nadal szybko reagować i wciąż być zorientowani na przyszłość.

Drugi kierunek to dalszy rozwój naszej działalności poza siedzibą w Warszawie – nie tylko poprzez fizyczne budowanie nowych ośrodków, ale poprzez rozwój programów i ich dostępności dla mieszkańców całej Polski.

Trzeci kierunek jest związany z projektem stworzenia Ogrodu Różnorodności Biologicznej w bezpośrednim sąsiedztwie Kopernika – między budynkami a bulwarami nad Wisłą. Chcemy tam stworzyć ogród botaniczny epoki antropocenu, w którym będziemy się starać zapewnić rozwój różnych ekosystemów w trudnych warunkach miejskich z minimalną ingerencją ze strony człowieka. Mamy już projekt i koncepcję, złożyliśmy wniosek o dofinansowanie. Będzie to projekt eksperymentalny, którego celem jest zrozumienie, w jaki sposób możemy najlepiej adaptować się do zmian klimatycznych i jednocześnie wspierać różnorodność biologiczną w warunkach miejskich. Ogród będzie rodzajem żywej wystawy, przestrzeni edukacyjnej i jednocześnie badawczej. A po kilku latach, wyposażeni w wiedzę i kompetencje, moglibyśmy pomóc samorządom, a zwłaszcza szkołom, w tworzeniu na ich terenach zielonych przestrzeni wspierających bioróżnorodność i rozwijających wrażliwość na środowisko.

Rozmawiała Agnieszka Kliks-Pudlik(PAP)

akp/ zan/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Na zdjęciu dr Ewa Górska. Fot. archiwum własne

    Dr Ewa Górska: łamaczka stereotypów

  • Na zdjęciu „Kortosfera” - Centrum Popularyzacji Nauki i Innowacji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Fot. archiwum własne

    „Kortosfera” – świeży gracz w branży centrów nauki, a już rozpoznawalny w kraju

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera