Ekspert CBK PAN: mimo tłoku na orbicie nadal jest sporo miejsca

Fot. Adobe Stock
Fot. Adobe Stock

W ostatnim półroczu satelity Starlink wykonały ok. 150 tys. manewrów, by unikniąć kolizji. Wkrótce na niską orbitę okołoziemską trafią dziesiątki tysięcy kolejnych satelitów. Nadmierne zatłoczenie może budzić obawy, ale nadal miejsca jest sporo - ocenia dr Tomasz Barciński z CBK PAN.

Niska orbita okołoziemska (ang. Low Earth Orbit, w skrócie LEO) to obszar na wysokości od 200 do 2000 km nad Ziemią. To tu odbywa się większość lotów załogowych. Po LEO krąży m.in. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS). Obiekty poruszające się po niskiej orbicie mają prędkość ok. 27 400 km/h (8 km/s) i okrążają Ziemię w ciągu ok. 90 minut.

W związku z rosnącą liczbą satelitów na LEO rodzi się m.in. pytanie o to, jaki jest limit zapełniania orbity i czy się do niego zbliżamy.

- To jest dobre pytanie, ale trudno o jednoznaczną odpowiedź. Jeśli wzięlibyśmy pod uwagę skrajny przypadek, w którym zakładamy uniknięcie jakichkolwiek kolizji, bez konieczności manewrowania satelitami, to już przekroczyliśmy ten limit. Dochodzi bowiem do zderzeń. Jednak jeśli dopuścimy pewne nieduże ryzyko kolizji i opcję manewrowania satelitami, sytuacja diametralnie się zmienia - mówi w rozmowie z PAP dr Barciński, specjalista z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Jak opisuje, to tak jakby porównać miasto, w którym kierowcy nie patrzą, jak jadą, a my chcemy uniknąć wypadków, z miastem, gdzie każdy kierowca jest dobrze przeszkolony i przyjmujemy, że czasami wypadki się zdarzają.

- Trudno z całą pewnością powiedzieć, czy mamy jeszcze na orbicie dużo miejsca, czy mało. Nie ma tutaj jednoznacznych eksperckich opinii. Jednak zakładając pewne nieduże ryzyko i zastosowanie różnych technologii, wydaje się, że mamy do wykorzystania nadal wielki orbitalny ocean – wyjaśnia dr Barciński.

Zastrzega, że na razie nie grozi nam niebezpieczna reakcja łańcuchowa, znana jako efekt Kesslera. Polega on na tym, że kosmiczne śmieci zderzają się ze sobą i rozbijają, w wyniku czego powstają ciągle nowe i coraz mniejsze szczątki.

- To jest pewnego rodzaju teoretyczna możliwość, w której zderzenia czy eksplozje na orbicie powodują powstanie odpadków rozbijających kolejne satelity i inne obiekty; i tworzących kolejne śmieci. Powstaje wtedy efekt lawiny, która z czasem doprowadza do zapełnienia całej orbity fragmentami rozbitych satelitów i innych obiektów. Na razie takiego procesu nie zauważamy, ale jest możliwe, że jesteśmy po prostu na bardzo wczesnym etapie tego zjawiska. Wtedy jeszcze przez długi czas niczego nie będzie widać, a potem ruszy reakcja łańcuchowa nie do zatrzymania - opisuje ekspert.

- Żeby wtedy nadal działać na orbicie, musielibyśmy opracować jakieś zupełnie nieznane teraz technologie albo wytwarzać pancerne satelity i stacje – dodaje.

Niska orbita stałaby się wtedy nieprzydatna dla ludzkości na długi czas.

- Orbita oczyści się sama. Na LEO znajduje się jeszcze trochę cząsteczek powietrza z atmosfery, które wyhamowują wszystkie obiekty i powodują ich wejście w atmosferę. To jednak trwa długo. Takie oczyszczanie orbity trwałoby zapewne dziesięciolecia. Tymczasem nasza cywilizacja już dzisiaj jest bardzo uzależniona od satelitów – podkreśla specjalista.

Aby uniknąć problemów i zapewnić płynne działanie coraz liczniejszej floty orbitalnych obiektów, kluczowe będą odpowiednie technologie.

- Większość unikowych manewrów satelitów nie wpływa na funkcjonowanie tych urządzeń. Takie zdarzenia są dla nas, można powiedzieć, przezroczyste – mówi dr Barciński.

Na orbicie mamy też do czynienia z tzw. śmieciami kosmicznymi, które powstają głównie z rozpadu satelitów czy części rakiet, fachowo zwanego fragmentacją.

- Mowa o zderzeniach, ale także eksplozjach. Część rakiety, w której znajduje się jeszcze paliwo, może wybuchnąć. Eksplodować może nawet bateria w satelicie. Takie sytuacje są dużo częstsze niż kolizje. Zarówno w czasie zderzenia, jak i eksplozji powstaje chmura fragmentów danego obiektu, która kształtem przypomina trochę pierścienie saturna. Duża część śmieci jest monitorowana z Ziemi, ale nie da się tego zrobić ze wszystkimi, ponieważ część z nich jest zbyt mała. Dodatkowo niektóre satelity mogą obserwować samodzielnie przestrzeń wokół siebie i w razie potrzeby przeprowadzać odpowiednie manewry - tłumaczył.

Jednym z kluczowych elementów utrzymania orbity w stanie przydatnym do użytku będzie deorbitacja zużytych satelitów.

- Aby zmniejszyć zatłoczenie niskiej orbity okołoziemskiej i związane z nim zagrożenie, podpisano już odpowiednie porozumienia, które określają koniec życia każdego wysyłanego na orbitę obiektu. Muszą one albo ulec deorbitacji, albo - jeśli mają wystarczająco dużo paliwa - wznieść się na bardzo wysoko położoną tzw. orbitę cmentarną – mówił dr Barciński.

Zatłoczenie LEO oznacza także wzrost ryzyka dla stacji kosmicznych, jak ISS.

- Satelity znajdują się zwykle na wysokości ok. 500-600 km, ISS na wysokości ok. 400 km, a chińska stacja Tiangong jeszcze trochę niżej. Jednak problem może pojawić się, gdy tysiące znajdujących się trochę wyżej satelitów będzie kończyć swój żywot. Stacje będą więc także musiały częściej wykonywać manewry unikowe – wyjaśnił ekspert.

Rozważane są jeszcze inne podejścia do problemu.

- Prowadzi się też prace nad wykorzystaniem orbit jeszcze niższych niż te, na których znajdują się stacje kosmiczne. Tutaj jednak tarcie o atmosferę jest już relatywnie silne. Do tego mocno się ono zmienia zależnie od aktywności słonecznej, co oznacza duże niestabilności. Myśli się też o tzw. pseudosatelitach - mowa np. o samolotach szybujących na bardzo dużej wysokości. Mogą one unosić się przez długi czas nad danym obszarem i pełnić funkcję satelitów. Kolejnych technologii, które pomogą zabiezpieczyć możliwość działań na orbicie i w jej pobliżu będzie na pewno coraz więcej i będą coraz doskonalsze. Ten wspomniany przeze mnie orbitalny „ocean” będzie się więc dla nas raczej jeszcze długo nadal rozszerzał – mówił dr Barciński.

Marek Matacz (PAP)

mat/ bar/ amac/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Radom/ Technologie kosmiczne w Instytucie Technologii Eksploatacji – Sieć Badawcza Łukasiewicz

  • Warszawa, 08.07.2025. Wydarzenie #HaloKosmos w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, 9 bm. na którym nastąpiło połączenie na żywo z przebywającym na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej polskim astronautą Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. (ad) PAP/Albert Zawada

    POLSA: astronauci przygotowują się do powrotu na Ziemię, ale kolejny dzień będzie pracowity

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera