
Dopracowanie lądowania jest kluczowe dla lotu załogowego na Marsa. Otwarte są wciąż pytania o dostawy zaopatrzenia i paliwa. Lot na Marsa jest też wyczerpujący dla ludzkiego organizmu. Dlatego pośpiech w realizacji misji nie jest wskazany - oceniła Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka, rzeczniczka CBK PAN.
Elon Musk, miliarder i właściciel m.in. firmy SpaceX zapowiedział, że pierwszy lot na Marsa rakiety Starship odbędzie się w marcu 2026 r. Na pokładzie znajdzie się humanoidalny robot Optimus. Jeżeli lądowanie przebiegnie pomyślnie, to na Czerwoną Planetę ludzie będą mogli docierać już w 2029 roku, chociaż - jak napisał Musk na platformie X - bardziej prawdopodobny jest rok 2031.

Starship to potężna rakieta, mierząca ponad 120 metrów, która w założeniu ma wynosić największe ładunki na orbitę. Oprócz planów wykorzystania statku do lotów na Marsa Starship jest też ważnym elementem misji Artemis, która ma ponownie zabrać ludzi na powierzchnię Księżyca i ustanowić tam stałą ludzką obecność.
Jak skomentowała dla PAP Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka, rzeczniczka Centrum Badań Kosmicznych PAN, dwustopniowa rakieta Starship - Super Heavy "nie jest jeszcze operacyjna". Jest testowana od kwietnia 2023 roku i bez wątpienia widać postępy, jak choćby dwukrotne prawidłowe wylądowanie boostera Super Heavy na platformie startowej.
"Jest to duże osiągnięcie, bo w końcu rakieta ma być odzyskiwalna. Natomiast dwa tegoroczne testy Starshipa, czyli górnego członu mającego służyć jako statek kosmiczny i lądownik w jednym, zakończyły się eksplozjami. W obu przypadkach pojazd, który docelowo ma przewozić astronautów i ładunki, rozpadł się niedługo po rozpoczęciu lotu. SpaceX, który wystrzeliwuje statki kosmiczne ze swojej bazy w południowym Teksasie, współpracuje obecnie z Federalną Administracją Lotnictwa w celu zbadania drugiej z rzędu awarii, która miała miejsce 6 marca" - przypomniała ekspertka.
W obliczu tych niepowodzeń SpaceX stara się przyspieszyć testy Starshipa w 2025 r., choć nadal potrzebuje pozwolenia od Federalnej Administracji Lotnictwa, która licencjonuje komercyjne starty.
"Jeśli firmie uda się przyspieszyć testy i wyeliminować błędy, kto wie – być może faktycznie w 2026 r. zdecyduje się na lot w kierunku Marsa i podejmie próbę wylądowania na Czerwonej Planecie. Jednak najpierw SpaceX musi doprowadzić do poprawnego wylądowania Starshipa na Ziemi, co do tej pory nie miało jeszcze miejsca" - zauważyła Zambrzycka-Kościelnicka.
Dlatego - zdaniem ekspertki - trudno uwierzyć w tak szybkie tempo prac, jakie zapowiada Musk.
"Zacznijmy od tego, że aby wysłać misję załogową, trzeba dopracować lądowanie na Marsie. Faktycznie NASA to potrafi. Wszystkie ostatnie roboty transportowane przez agencję z Ziemi na Marsa, wylądowały poprawnie. Mimo to za każdym razem stres sięga zenitu, ponieważ wylądowanie na naszej sąsiedniej planecie nie jest łatwe, a historia pokazuje, że połowie wysłanych tam misji się to zwyczajnie nie udało. Jeszcze trudniejsze będzie to w sytuacji lądowania załogowego, gdy gra toczy się o ludzkie życie. Dlatego dopracowanie lądowania na Marsie będzie absolutnie kluczowe, jeśli chcemy w ogóle rozważać lot załogowy" - skomentowała rozmówczyni PAP.
Przewagą projektu SpaceX jest to, że jedna z wersji Starship ma być lądownikiem księżycowym programu Artemis i może po wylądowaniu służyć jako tymczasowy habitat dla marsonautów.
"Z drugiej strony otwartym pytaniem jest kwestia zaopatrzenia i paliwa. Czy SpaceX wyśle takie na Marsa? Nie ma żadnych informacji, jak zamierza to rozwiązać" - zauważyła rzeczniczka CBK PAN.

Kolejną kwestią jest długi i wyczerpujący dla ludzkiego organizmu lot. Astronauci - wytłumaczyła ekspertka - w trakcie trwającego minimum pół roku lotu w jedną stronę będą przebywać w warunkach nieważkości, ich mięśnie będą słabły, a kości odwapniały się, nawet jeśli będą trenować przez kilka godzin dziennie. "Po przylocie na Marsa, gdzie grawitacja jest niemal trzykrotnie słabsza niż na Ziemi, nie odbudują siły mięśni. A czeka ich jeszcze powrót na Ziemię" - podkreśliła.
Rzeczniczka CBK PAN zwróciła uwagę, że ewentualna katastrofa bez wątpienia doprowadzi do przesunięcia załogowych misji marsjańskich o kolejne dekady.
"Z mojego punktu widzenia pośpiech (w realizacji misji na Marsa - PAP) nie jest wskazany, a zabiegi mające przyspieszyć taką misję koncentrują się na wynikającym z takiego osiągnięcia prestiżu. Bo oczywiście, gdyby doszło do udanego lotu bezzałogowego i kolejnego – również udanego – załogowego, w historii eksploracji kosmosu SpaceX zająłby miejsce zarezerwowane w tej chwili dla NASA. Jeśli coś pójdzie nie tak, ucierpi na tym nie tylko SpaceX, ale też plany agencyjne. Szczególnie, że w tej chwili NASA w porozumieniu z ESA koncentrują się na programie księżycowym, który ma być właśnie poligonem doświadczalnym dla przyszłych misji marsjańskich" - opisała Zambrzycka-Kościelnicka.
Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska-Wujec
ekr/ bar/ jpn/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.