Rekordowe zapotrzebowanie na komentarze naukowców w związku z koronawirusem

Rozstrzygnięcie konkursu Popularyzator Nauki 2019. Fot. PAP/ Paweł Wernicki 28.02.2020
Rozstrzygnięcie konkursu Popularyzator Nauki 2019. Fot. PAP/ Paweł Wernicki 28.02.2020

W kwietniu i maju - u szczytu pandemii koronawirusa – zapotrzebowanie na komentarze eksperckie w Polsce, m.in. w mediach, było bezprecedensowe. O roli popularyzacji nauki w trudnym dla społeczeństwa okresie mówi rozmowie z PAP przedstawiciel stowarzyszenia Rzecznicy Nauki, dr Jakub Bochiński.

Doniesienia medialnie od połowy marca do maja zdominowały różne informacje związane z rozprzestrzenianiem się epidemii koronawirusa. Wraz z doniesieniami na jego temat, w przestrzeni publicznej pojawiały się coraz częściej komentarze ekspertów i naukowców.

"Zapotrzebowanie na komentatorów, naukowców, będących ekspertami w swojej dziedzinie było tak wielkie, jak nigdy dotąd" - wspomina w rozmowie z PAP dr Jakub Bochiński ze stowarzyszenia Rzecznicy Nauki, skupiającego ponad 60 naukowców z różnych dziedzin, m.in. przedstawicieli nauk medycznych, technicznych, przyrodniczych. Od 2016 roku mają oni na koncie ponad 300 rozmaitych aktywności popularyzatorskich.

Dr Bochiński mówi, że telefony do stowarzyszenia wręcz urywały się. Oprócz przedstawicieli mediów do stowarzyszenia zgłaszali się przedstawiciele różnych resortów czy właściciele dużych spółek, poszukujący wiarygodnych informacji na temat koronawirusa i zapewnienia niezbędnych środków do ochrony przed nim.

Według Bochińskiego społeczność naukowa w Polsce stanęła na wysokości zadania: szybko zmobilizowała się do działania. "Szerokie opracowania na temat koronawirusa przygotowaliśmy w naszym stowarzyszeniu już na początku marca" - zaznaczył.

"Udało się nam przekonać właścicieli kilku dużych firm do wysłania swoich pracowników do pracy zdalnej, jeszcze przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego. To pokazuje, że było zapotrzebowanie na opinie ekspertów" - dodał.

Jak mówi, w pierwszym etapie epidemii od połowy marca na pierwszych stronach portali i gazet było zdecydowanie więcej wypowiedzi naukowców i ekspertów, niż zazwyczaj. "Ewidentnie media poszukiwały osób, które były w stanie wypowiedzieć się w sposób autorytatywny" - podkreśla.

Bochiński przyznaje, że nie jest w stanie oszacować, w jakim stopniu do decyzji władz na temat "lockdownu", czyli zamrożenia niemal wszystkich gałęzi gospodarki, przyczyniła się działalność przedstawicieli stowarzyszenia i innych polskich naukowców. Uważa jednak, że udało się im dołożyć istotną cegiełkę w tym zakresie.

Pytany, czy z perspektywy czasu nie uważa, że rekomendacje naukowców były zbyt drastyczne - zaprzecza. "Gdyby naukowcom nie udało się przekonać władz do lockdownu, liczba ofiar mogła być zdecydowanie większa, być może nawet taka jak we Włoszech. Na szczęście doszło do zamrożenia gospodarki i wprowadzenia dystansowana społecznego, co spowodowało ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa" - mówi. Przyznaje, że faktycznie, można powiedzieć teraz naukowcom: patrzcie, nie ma wielu ofiar, więc po co to wszystko? "Ale to był właśnie nasz cel, by ich nie było!" - mówi.

Czy również po pandemii koronawirusa w mediach w związku z innymi wydarzeniami zagościć więcej naukowców? "Mam nadzieję, że dziennikarze się do naukowców jeszcze bardziej przekonali. Wielu z badaczy ma doskonałe przygotowanie do komunikowania nauki i robi to w sposób zajmujący. Liczę, że w kolejnych miesiącach trafią za pośrednictwem różnych mediów +pod strzechy+, bo mają wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia, a społeczeństwo okazuje się, że jest zainteresowane, tym co mówią naukowcy" - uważa.

"Co ważne, pandemia +oswoiła+ nieco naukowców w oczach odbiorców, bo ci musieli spuścić trochę z tonu. W relacjach czy wykładach online można było zobaczyć badaczy w ich naturalnym, prywatnym otoczeniu, w domu, a nie tylko w biurze w wyprasowanej koszuli. Tym samym naukowcy stali się bliżsi innym ludziom; nie byli już odległymi i niedostępnymi badaczami wypowiadającymi się z katedry. Skrócił się dystans" - przekonuje dr Bochiński.

Naukowiec liczy na to, że efektem "skrócenia dystansu" będą częstsze kontakty ludzi nauki z mediami. Od połowy marca sami naukowcy inicjowali własne projekty w mediach społecznościowych i za pośrednictwem innych platform. Wśród nich był Projekt Alpha, czyli wykłady i ćwiczenia dla dzieci i młodzieży. Naukowcy publikowali też dziesiątki artykułów popularnonaukowych na temat epidemii, a we współpracy z MNiSW przygotowali krótkie filmy z serii "Posłuchaj naukowca", w których odpowiadali na pytania internautów związane z koronawirusem.

"Z naszymi różnymi autorskimi filmami w czasie trwania stanu epidemii dotarliśmy już do milionów odbiorców. Taki zasięg nie byłby możliwy w normalnych warunkach. Liczymy jednak, że po pandemii ludzie równie chętnie będą chcieli korzystać z naszej wiedzy" - kończy.

Nauka w Polsce - PAP, Szymon Zdziebłowski

szz/ ekr/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Eksperci: dowożenie dzieci do szkół samochodami zwiększa zanieczyszczenie powietrza

  • Adobe Stock

    PIE: 3,68 mln Polaków pracuje w zawodach najbardziej narażonych na wpływ AI

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera