Pięciomiesięczny obecnie chłopczyk (urodzony 6 kwietnia 2016) ma typowe DNA ojca i matki, a ponadto nieco mitochondrialnego DNA dawczyni dodatkowej komórki jajowej. Choć pierwsze dzieci trojga rodziców urodziły się już pod koniec lat 90. XX wieku, ówczesna metoda wprowadzania obcych mitochondriów do komórki jajowej wraz plemnikiem nie była bezpieczna – część dzieci miała wady genetyczne, prawdopodobnie z powodu zachowanych nieprawidłowych mitochondriów matki.

Mitochondria to małe pęcherzykowate struktury wewnątrz komórek ciała, wytwarzające energię dzięki utlenianiu substancji pokarmowych. Niektóre kobiety są nosicielkami genetycznych defektów mitochondriów i mogą przenosić je na swoje dzieci.

W przypadku pewnej rodziny z Jordanii od 20 lat starającej się o potomstwo chodziło o patologię zwaną zespołem Leigha - była ona śmiertelna dla każdego poczętego dziecka. Córka żyła sześć lat, kolejne dziecko – osiem miesięcy, doszło także do czterech poronień.

Naukowcy opracowali szereg sposobów na rozwiązanie tego problemu. Aby przeprowadzić procedurę, amerykański zespół Johna Zhanga z New Hope Fertility Center w Nowym Jorku udał się do Meksyku, ponieważ tamtejsze prawo nie ogranicza jej stosowania.

Od matki pobrano DNA z jądra komórkowego, natomiast z komórki jajowej dawczyni – zdrowe mitochondria. Uzyskane zdrowe komórki jajowe udało się zapłodnić plemnikiem pochodzącym od ojca dziecka. Jeden pięciu embrionów rozwijał się prawidłowo i został wszczepiony do macicy.

W rezultacie tylko 37 genów - 0,1 proc. DNA (DNA mitochondrialne) pochodzi od dawcy, zaś takie cechy jak kolor oczu czy włosów dziedziczone są po matce i ojcu. Zdaniem ekspertów to wydarzenie zwiastuje nową erę w medycynie – można będzie pomóc innym rodzinom z rzadkimi chorobami genetycznymi. Ostrzegają jednak, że nowa i kontrowersyjna technologia wymaga dokładnego sprawdzenia. Zwracają także uwagę na zastrzeżenia natury etycznej – jak dziecko będzie się czuło wiedząc, że pochodzi od trojga ludzi? (PAP)

pmw/ zan/