Przyjęcie chrześcijaństwa nie tyle burzyło porządek społeczny, co kształtowało go na nowych fundamentach – powiedział PAP mediewista prof. Roman Michałowski z Instytutu Historycznego UW, przybliżając historyczne tło przyjęcia przez Mieszka I chrztu 1050 lat temu.
PAP: Co odpowiedziałby nam mieszkaniec państwa Mieszka I, gdybyśmy spytali go o miejsce religii w jego życiu?
Prof. Roman Michałowski: Jeśli rozumiałby pojęcie religii, powiedziałby, że trudno wyobrazić sobie życie bez czynności rytualnych.
PAP: Czy to oznacza, że ówczesne społeczeństwa były tak głęboko przesiąknięte kultami pogańskimi, że stanowiły one element każdej sfery ich aktywności?
Prof. Roman Michałowski: Tak właśnie one funkcjonowały.
PAP: Część historyków traktuje kulty pogańskie jako element rządzenia plemionami przez ich elity. Taki pogląd wyrażał m.in. Henryk Łowmiański, który w ten sposób opisywał funkcjonowanie Słowian połabskich. Czy historycy nie popełniają grzechu prezentyzmu, traktując tamte religie w sposób zbyt współczesny?
Prof. Roman Michałowski: Myślę, że nie. Rola religii w naszej cywilizacji jest dużo mniejsza niż w ówczesnych kulturach. Jeśli chodzi o jej miejsce w kulturach Słowian, to wiemy jak ona funkcjonowała wśród plemion połabskich, gdzie podstawowe decyzje polityczne były podejmowane po zasięgnięciu opinii wróżb, które wyrażały opinię bogów. Jest to najlepszy dowód, jak wielką rolę religia odgrywała w polityce.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wiemy jak wyglądało pogaństwo na ziemiach polskich. Fakty, o których wspominałem przed chwilą, odnoszą się do życia Słowian połabskich, mieszkających między Odrą a Łabą i na Rugii. Jak było u nas nie wiemy, ponieważ nie posiadamy źródeł. Możemy zakładać, że w dużej mierze podobnie, ale nic więcej nie jesteśmy w stanie powiedzieć.
PAP: Skąd więc mamy jakąkolwiek wiedzę na temat panteonu bóstw Słowian, żyjących na dzisiejszych ziemiach polskich? Czy pochodzi ona z wykopalisk archeologicznych i badań porównawczych?
Prof. Roman Michałowski: Źródeł archeologicznych jest bardzo niewiele. Wiedza pochodzi głównie z badań porównawczych dotyczących religii słowiańskiej w różnych regionach całej słowiańszczyzny. Ważną rolę odgrywa onomastyka, czyli badania lokalnych nazw mających związek z imionami bóstw słowiańskich.
PAP: Skoro religia naszych przodków odgrywała ogromną rolę w ich życiu, kształtowała porządek społeczny, w którym żyli, to czy chrzest Mieszka I nie był zburzeniem tego ładu? Czy władca nie podejmował ogromnego ryzyka i czy znamy przypadki, że przyjęcie chrześcijaństwa obrócił się przeciwko niemu?
Prof. Roman Michałowski: Znamy takie przypadki między innymi z krajów anglosaskich, których królowie często po przyjęciu chrztu porzucali chrześcijaństwo lub ich następca wracał do pogaństwa. Takie działania były spowodowane oporem społecznym. W Polsce nie widzimy takich zjawisk. Prawdopodobnie Piastowie nie zetknęli się z oporem, aż do lat trzydziestych XI wieku, gdy państwo polskie załamało się, czego przejawem była reakcja pogańska.
Powiedziałbym, że przyjęcie chrześcijaństwa nie tyle burzyło porządek społeczny, co kształtowało go na nowych fundamentach. Jak powiedziałem nie mamy wielu danych z obszaru Polski, ale opierając się na porównaniach z innymi krajami można przyjąć, że system polityczny miał umocowanie w religii. Zniszczenie dotychczasowej religii daje okazję do przebudowy systemu polityczno-społecznego na nowych zasadach wzmacniających pozycję władcy.
PAP: Nowa legitymizacja władzy opierała się na przyjęciu założenia, że władca jest pomazańcem bożym?
Prof. Roman Michałowski: Ówczesne chrześcijaństwo widziało we władcy pomazańca bożego, a nawet kogoś więcej: wikariusza chrystusowego lub wręcz wizerunek Chrystusa. Władca był tym, który został powołany przez Boga do pełnienia swojej godności i uprawniony do sprawowania rządów.
PAP: Powszechna wiedza na temat średniowiecznego chrześcijaństwa opiera się na skojarzeniach z religijnością późnego średniowiecza. Czy ta wczesnośredniowieczna duchowość bardzo różniła się od późniejszej w myśleniu o Bogu i instytucji Kościoła oraz w warstwie rytualnej?
Prof. Roman Michałowski: Różnice są dość wyraźne. Można je rozpatrywać w wielu aspektach. Jak już wspomniałem późne średniowiecze odeszło od wizji władcy, jako wikariusza Chrystusa lub jego odbicia. Mamy również wówczas wiele obszarów kontrowersji pomiędzy władzą świecką a duchową, których nie było we wczesnym średniowieczu.
W czasach Mieszka I większy był również rytualizm religijny oraz nadzieja na modlitwę wstawienniczą innych ludzi. Wielką rolę odgrywały klasztory i mnisi oraz mniszki, których rolą była modlitwa za władcę i z którą wiązało się przekonanie, że zwycięża na polu bitwy dzięki wstawiennictwu Boga. Ten zwyczaj nie zanikł przez całe średniowiecze, ale nigdy nie był tak istotny jak w jego wczesnym okresie.
We wczesnym średniowieczu nie występowały herezje. Doktryna wiary nie budziła takich kontrowersji jak później, a ogromny nacisk był położony na rytualizm.
PAP: Klasztory, o których Pan Profesor wspomniał, pojawiały się na ziemiach polskich już w epoce wczesnopiastowskiej?
Prof. Roman Michałowski: Wiemy, że istniał klasztor w Międzyrzeczu założony dla tzw. Pięciu Braci Polskich Męczenników. Mamy również informacje o istnieniu za czasów Chrobrego klasztoru żeńskiego. Zgromadzenia te jednak zniknęły, a kolejne powstawały bardzo powoli. Jeśli jednak porównamy polski monastycyzm w X i XI wieku z tym jak funkcjonował w Niemczech, to rola polskiego jest nieporównywalnie mniejsza, choćby ze względu na bardzo niewielką liczbę klasztorów.
PAP: Wspomnieliśmy o wielkim ryzyku związanym z przyjęciem przez władcę chrztu. Czy można więc zaryzykować twierdzenie, że Mieszko podjął to ryzyko ze względów religijnych a nie politycznych? Czy dowodem może być fakt, że początkowo postępy chrystianizacji były bardzo ograniczone?
Prof. Roman Michałowski: Odpowiadając najpierw na drugie pytanie należy zauważyć, że bardzo ciężko mierzyć nam postępy chrystianizacji. Wiemy z czasów Bolesława Chrobrego, że obowiązywało bardzo surowe prawo sankcjonujące nieprzestrzeganie postu i inne grzechy. Teoretycznie kara ta dotyczyła wszystkich, ponieważ chrześcijaństwo miało być religią wszystkich poddanych polskiego władcy. W praktyce zaś tylko tych, których można było kontrolować. Poza grodami można było żyć swobodniej, ale dla mieszkańców Gniezna kontrola ta była już bardziej odczuwalna. Nie byłbym jednak skłonny do stwierdzenia, że chrześcijaństwo ograniczone było wyłącznie do dworu.
Nie umiemy odpowiedzieć na pytanie o motywy przyjęcia chrztu przez Mieszka. Możemy tylko zwrócić uwagę na kontekst polityczny, w którym Mieszko podejmował decyzję o przyjęciu chrztu i który wskazuje, że władca brał pod uwagę względy polityczne. Było to co najmniej kilka czynników. Do granic jego państwa niebezpiecznie zbliżało się cesarstwo ottońskie, które podbijało słowiańszczyznę połabską. Było to największe mocarstwo zachodniej Europy, z którym Mieszko musiał stanąć oko w oko i układać stosunki.
Ponadto Mieszko I poniósł klęskę w wojnie z Wieletami, po której zawarł sojusz polityczny z Czechami. Jego wyrazem było małżeństwo z Dobrawą. Niedługo później Mieszko zwycięża nad Wieletami, korzystając z czeskiej pomocy.
To wszystko wskazuje, że Mieszko przyjmując chrzest kierował się względami politycznymi. Zakładał, że należy układać się z sąsiednimi mocarstwami chrześcijańskimi i jeśli chce się być uważanym za ich partnera należy przyjąć ich wiarę.
Dużą rolę mogły odgrywać również względy religijne. Z pewnością Mieszko I zadawał sobie pytanie, która religia jest bardziej skuteczna a przez to prawdziwa. Mógł brać pod uwagę skuteczność religii na poziomie doczesnym: czy to on jest władcą potężnym czy wyznający chrześcijaństwo Otton. W oczywisty sposób świat chrześcijański musiał mu się jawić jako potężniejszy, wspanialszy i bogatszy. Odpowiadał sobie na pytanie o przyczyny takiego stanu i mógł dochodzić do wniosku, że Chrystus jest Bogiem potężniejszym, a być może jedynym prawdziwym. Takie rozumowanie Mieszka należy przyjmować jako prawdopodobne.
PAP: Mieszko I szybko otrzymuje potwierdzenie słuszności swojego wyboru, zwyciężając z Wieletami i pod Cedynią.
Prof. Roman Michałowski: Mieszko odnosił zwycięstwa aż do końca swojego życia. Dla niego i dla elity jego państwa było to potwierdzenie trafności wyboru władcy.
PAP: Czy chrześcijaństwo mogło występować na ziemiach polskich przed przyjęciem chrztu przez Mieszka? Małopolska i Śląsk były przecież pod wpływem chrześcijańskich Czech.
Prof. Roman Michałowski: Teoretycznie mogło występować, ale jeśli istniało to zupełnie szczątkowo. Nie ma żadnych śladów archeologicznych jego obecności. Zakładamy, że skoro Śląsk i Kraków należały do Czech, które były chrześcijańskie, to mogło być tam obecne chrześcijaństwo. Jest to rozumowanie mocno niepewne, ponieważ nie wiemy jak silne było panowanie czeskie na tych ziemiach. Mogło być bardzo teoretyczne i ograniczać się do kontrolowania ważnych szlaków handlowych lub pobierania trybutu.
PAP: Czy polska nauka ma jakąś odpowiedź na pytanie, skąd do państwa Mieszka przyszło chrześcijaństwo? Dyskusja w tej kwestii trwa już od wielu dekad.
Prof. Roman Michałowski: Wiemy mniej niż wiedzieliśmy kiedyś. Do niedawna kładziono nacisk na pośrednictwo czeskie, powołując się na polskie słownictwo kościelne, które miało być pochodzenia czeskiego. Obecnie poddaje się to założenie w wątpliwość.
Można nieco powiedzieć na temat pochodzenia duchownych przybywających do Polski. Ale i tu jest duży problem. Imię pierwszego biskupa Polski, Jordana, nic nie mówi na temat jego pochodzenia. Drugi biskup, Unger, przybył z Niemiec. Był opatem wielkiego cesarskiego klasztoru w Memleben w Turyngii, ale jego imię nie jest raczej niemieckie. Nie wiemy więc skąd pochodził, ale ważne jest, że został przysłany do nas przez dwór cesarski.
Nieco więcej wiemy na temat duchownych z czasów Bolesława Chrobrego. Wokół polskiego Kościoła tego okresu gromadzą się wybitne postacie ówczesnego chrześcijaństwa: Wojciech Sławnikowic, Radzim Gaudenty i Bruno z Kwerfurtu.
PAP: Będzie to miało ogromne konsekwencje dla sojuszu Bolesława Chrobrego i Ottona III.
Prof. Roman Michałowski: Św. Wojciech i jego męczeństwo ułatwiły zadzierzgnięcie więzów politycznych pomiędzy tymi władcami. Konsekwencją tego sojuszu było również przybycie do Polski Brunona z Kwerfurtu, postaci bardzo ciekawej i wybitnej.
PAP: W jaki sposób ten niemiecki duchowny wpłynął na rozwój Kościoła w Polsce?
Prof. Roman Michałowski: Nie należy mu przypisywać zasług organizacyjnych. Był on z zamiłowania i powołania misjonarzem, ale wokół niego skupili się ludzie, którzy wraz z nim przybyli do Polski i którzy po swojej męczeńskiej śmierci odegrali dużą rolę.
Bruno z Kwerfurtu ułatwił kontakty Bolesława Chrobrego z wielką postacią ówczesnego świata świętym Romualdem. Wiemy, że syn Bolesława Chrobrego był mnichem w klasztorze św. Romualda. Pośrednikiem między nimi mógł być Otton III, ale być może również Bruno z Kwerfurtu.
PAP: Jeszcze jedną kluczową dla chrystianizacji Polski postacią jest Dobrawa. Często postrzega się ówczesne kobiety jako nieodgrywające większej roli, pozostające w cieniu mężczyzn. Tymczasem wiele opowieści z okresu wczesnego średniowiecza, a nawet późnej starożytności opowiada o ich wpływie na wybory religijne mężów. W tym kontekście można wymienić Klotyldę, żonę Chlodwiga. Czy można porównać wpływ Dobrawy na Mieszka z wpływem takich kobiet jak Klotylda czy św. Helena?
Prof. Roman Michałowski: Znaczenie Dobrawy w konwersji Mieszka I jest podkreślane w źródłach średniowiecznych, z których najstarszym jest kronika Thietmara. Jej autor napisał, że Dobrawa skłoniła Mieszka do przyjęcie chrześcijaństwa. Dzieło to powstało między 1012 a 1018 r., czyli pół wieku po tym wydarzeniu. Niemiecki kronikarz mógł więc wchodzić w koleiny tych znanych opowieści. Nie można więc traktować tych relacji zbyt poważnie.
Ważna jest jednak sekwencja wydarzeń: Dobrawa przybywa do Mieszka I w 965 r., a rok później przyjmuje on chrzest. Innymi słowy konsekwencją tego małżeństwa jest przyjęcie chrześcijaństwa. W „pakiecie” jakim były warunki sojuszu z Bolesławem Srogim było małżeństwo z Dobrawą i przyjęcie chrztu.
PAP: Czy mamy przykłady takich układów politycznych z innych obszarów ówczesnej Europy?
Prof. Roman Michałowski: Tak, zdarzało się wydawanie chrześcijańskich księżniczek pogańskim władcom, którzy niekiedy przyjmowali wiarę swoich małżonek.
PAP: Dokument Dagome Iudex wydany pod koniec panowania Mieszka I wydaje się być politycznym uwieńczeniem wczesnego etapu procesu chrystianizacji.
Prof. Roman Michałowski: Powiedzmy nieco o politycznej treści tego dokumentu. Mieszko I i jego żona Oda oraz dwóch synów wymienionych z imienia, wśród których nie ma Bolesława Chrobrego, ofiarowują świętemu Piotrowi Państwo Gnieźnieńskie w określonych w dokumencie granicach. Konsekwencje ideowe tego faktu były znaczne. Z punktu widzenia politycznego nie zmieniło się nic, bo do Gniezna nie przybył papież i nie sprawował tu rządów w imieniu św. Piotra, ale władca sprawował władzę w jego imieniu. Było to swoiste zagęszczenie legitymizacji władzy, jaką Mieszkowi dało przyjęcie chrześcijaństwa.
PAP: Kiedyś twierdzono, że było to posunięcie antycesarskie, poprzez które Mieszko zapewniał sobie niezależność od cesarza. Wydaje się, że w kontekście uzależnienia papiestwa w X w. od cesarstwa chyba nie jest to do końca uzasadnione założenie.
Prof. Roman Michałowski: To bardzo trudna kwestia, na którą nie sposób precyzyjnie odpowiedzieć. Z pewnością jednak ma Pan rację mówiąc, że nie musiał to być akt antycesarski.
PAP: W „Krzyżakach” Henryka Sienkiewicza Maćko z Bogdańca przed bitwą pod Grunwaldem oddaje pogański pokłon słońcu, a chwilę później śpiewa „Bogurodzicę”. Czy ta wizja połączenia dawnych pogańskich zwyczajów z kulturą chrześcijańską jest tylko wizją literacką?
Prof. Roman Michałowski: Synkretyzm polegający na łączeniu zwyczajów pogańskich i chrześcijańskich występuje również współcześnie. Przykładem jest dawna symbolika jaj wielkanocnych zaakceptowana przez Kościół. Takich faktów podobnych do tych z powieści Sienkiewicza było bardzo wiele.
PAP: Mamy relacje z późnego średniowiecza świadczące o trwaniu pogaństwa?
Prof. Roman Michałowski: Posiadamy świadectwa archeologiczne, takie jak pochodzące nawet z XIII wieku pochówki całopalne niezgodne z zasadami chrześcijańskimi, ale zgodne z obyczajami pogańskimi. Jest to najlepszy dowód trwania elementów dawnego świata.
PAP: Również małżeństwa nie były zawierane w rycie chrześcijańskim, lecz według obyczajów pogańskich.
Prof. Roman Michałowski: Unikałbym określenia „ryt pogański”. Początkowo nie trzeba było zawierać małżeństw w kościele. To co nazwał Pan rytem pogańskim polegało na wzięciu przez mężczyznę kobiety do swojego domu. Po dwóch tygodniach stawała się jego żoną.
Nie mówiłbym tu jednak o pogaństwie, ponieważ zasada zawierania ślubu w obecności kapłana upowszechniała się bardzo długa i stała się obowiązująca dopiero w późnym średniowieczu. Wynika to również z teologii chrześcijańskiej, według której sakrament ten jest udzielany sobie nawzajem przez małżonków.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.