Lokalne komisje etyczne będą podejmować wiele niekompetentnych decyzji – ostrzega w rozmowie z PAP przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej, prof. Krzysztof Turlejski, komentując zmiany zaproponowane do projektu ustawy o ochronie zwierząt doświadczalnych.
Projekt ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych stworzono po to, by przenieść na polski grunt zapisy unijnej dyrektywy. Wprowadza ona ściślejszą kontrolę zwłaszcza tych doświadczeń, w czasie których zwierzęta mogą odczuwać silny ból, cierpienie i stres. Obowiązująca w Polsce ustawa z 2005 r. o doświadczeniach na zwierzętach nie uwzględnia niektórych nowych regulacji unijnych. Od sierpnia projektem zajmowała się specjalna sejmowa podkomisja oraz komisje - edukacji i rolnictwa. W tym tygodniu ma on trafić pod obrady Sejmu.
Ważną zmianą wynikającą z projektu nowelizacji, która – zdaniem prof. Turlejskiego negatywnie wpłynie na przebieg prac Lokalnych Komisji Etycznych - jest ścisłe uregulowanie ich składu. Komisje te będą udzielały zgód na prowadzenie projektów obejmujących doświadczenia na zwierzętach, oceniając np., czy planowane doświadczenie ma uzasadnienie naukowe lub edukacyjne.
Po poprawkach zgłoszonych przez posłów projekt przewiduje, że 12-osobowa komisja składać się będzie w połowie z biologów, weterynarzy czy lekarzy, a w połowie – z humanistów (prawników czy etyków) oraz przedstawicieli organizacji społecznych (NGO), których będzie nie mniej niż trzech. Kworum w tych komisjach ma wynosić 50 proc., a przegłosowanie wniosku będzie wymagać dwóch trzecich głosów pozytywnych.
"Nigdzie w dyrektywie nie jest powiedziane, jak ma wyglądać skład komisji etycznych. Jest napisane, że mają to być osoby kompetentne. U nas Ministerstwo Nauki zgodziło się na niesłychanie niekorzystne warunki" – ocenił profesor z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN im. M. Nenckiego. Jego zdaniem taki skład i sposób głosowania znacznie utrudni prace komisji, gdyż osoby mogące ocenić, czy proponowany cel i metodyka doświadczeń są poprawne, będą w mniejszości.
"Boję się tak zorganizowanego systemu" - mówi. - Mamy perspektywę stworzenia komisji, której połowę stanowić będą ludzie nie znający ani fizjologii zwierząt, ani metodyki badań naukowych. Tymczasem będą oni musieli nie tylko oceniać wnioski, ale później również prowadzić kontrole, do czego zabraknie im kompetencji".
Według prof. Turlejskiego przy takim składzie komisji liczba niekompetentnych decyzji, jakie będą podjęte, będzie bardzo duża. "Z mojej praktyki wynika, że aż ponad 80 proc. obiekcji wobec wniosków o badania z udziałem zwierząt zgłaszali dotychczas wcale nie przedstawiciele NGO, tylko sami naukowcy. Oni wiedzieli, że badanie zaplanowane w taki a nie inny sposób grozi +zmarnowaniem+ zwierząt czy uzyskaniem bezwartościowych wyników" - przypomniał.
Prof. Turlejski ocenia, że wśród wniosków o badania z udziałem zwierząt, bezbłędnych było dotychczas tylko ok. 10-20 proc. Często komisja wskazywała błędy lub sugerowała zmiany, a wniosek stawał się często bardziej racjonalny i dopracowany. Ostatecznie odrzucano 2-5 proc. wszystkich wniosków (od kilku do kilkunastu rocznie).
Główne założenia zmiany projektu ustawy to zasada ograniczenia bólu oraz cierpienia, jak i liczby zwierząt wykorzystanych w badaniu. Projekt wprowadza regulację, która nie dopuszcza do wykonania procedury wykonanej już wcześniej w innych państwach UE, jeśli jej wyniki są znane i dostępne, i każe unikać użycia zwierząt, jeśli istnieje metoda alternatywna.
Prof. Turlejski zwraca jednak uwagę, iż ocena, czy badanie jest nowatorskie - czy nie, bywa trudna nawet dla ekspertów, którzy na bieżąco śledzą publikacje ze swojej dziedziny. "To nie jest zadanie dla młodych ludzi z gorącym sercem, ale bez doświadczenia. Taka ocena wymaga kompetencji, których brakuje humanistom i przedstawicielom NGO" - podkreślił.
"Oczywiście, rozpatrując wniosek o przeprowadzenie badania na zwierzętach zawsze można znaleźć podobne badania w danej dziedzinie. To jednak nie znaczy, że dany problem został już rozwiązany, a kolejna praca nie wniesie niczego nowego" – mówi profesor.
Od negatywnych decyzji Lokalnej Komisji Etycznej można się odwoływać. To jednak - zdaniem naukowca - wydłuży proces przygotowania badań, i utrudni występowanie o wiele grantów, np. europejskich.
Projekt przewiduje istnienie 10 Lokalnych Komisji Etycznych. W czasie prac nad zmianami do ustawy naukowcy apelowali o stworzenie jeszcze jednej. Zyskałby Kraków – ogromny ośrodek akademicki, gdzie prowadzi się wiele badań i gdzie jedna komisja nie będzie w stanie rozpatrywać wniosków z kilku wydziałów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Medycznej i Akademii Rolniczej. "Co roku generowanych jest tam prawie 300 wniosków. W Warszawie jest podobnie, a komisje będą tam dwie (obecnie są aż cztery). Rząd nie chciał jednak zwiększać liczby komisji, najprawdopodobniej ze względu na koszty. Tymczasem koszt funkcjonowania jednej takiej komisji wynosi mniej niż milion zł. rocznie - mniej niż niektóre granty na badania" – zauważa profesor.
Projekt ustawy ma ograniczyć liczbę zwierząt wykorzystywanych w laboratoriach. Prof. Turlejski uważa jednak, że w Polsce, w stosunku do wielkości naszego państwa (np. ogólnej liczby ludności), badań na zwierzętach i tak jest stosunkowo mało. Co roku wykorzystywanych jest ok. ćwierć miliona zwierząt. Gdybyśmy prowadzili badania w skali takiej, jak na Zachodzie Europy - byłoby ich ok. dwóch mln.
Według jego szacunków badanie na jednej myszy, z uwzględnieniem wszystkich kosztów (infrastruktury, wyposażenia budynków, kupna odczynników, np. bardzo kosztownych przeciwciał) kosztuje w Polsce nawet 30-50 tys. zł. "Dlatego planując badania na zwierzętach naukowcy usiłują raczej oszczędzać, niż nadużywać doświadczeń na zwierzętach" - mówi.
Zdaniem prof. Turlejskiego problemem wynikającym z projektu ustawy może być poważne utrudnienie prowadzenia takich doświadczeń, które powodują chroniczne cierpienie. "Nieodpowiednio interpretowany zakaz ten może zablokować doświadczenia, których celem jest opracowanie nowych terapii nowotworów i środków usuwających ból chroniczny, dotykający zarówno ludzi, jak i zwierzęta, np. w końcowej fazie choroby nowotworowej czy częstych u starych zwierząt zwyrodnieniach stawów" – ostrzega profesor.
To ból bardzo trudny do usunięcia. "Żeby próbować go zwalczać, najpierw trzeba go jednak w laboratorium wywołać, choćby na pewien czas. Tymczasem, zgodnie z prawem, jeżeli po krótkim czasie stosowania środka przeciwbólowego zwierzę dalej cierpi – powinno być zabite” - zauważa. (PAP)
zan/ krf
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.