Musimy wrócić do zablokowanej w 2019 r. idei budowy suchych zbiorników przeciwpowodziowych w Kotlinie Kłodzkiej, w miejscach uzgodnionych ze społecznością lokalną – powiedział PAP dr hab. inż. Janusz Zaleski, prof. Politechniki Wrocławskiej.
Dr hab. inż. Janusz Zaleski jest dyrektorem Biura Koordynacji Projektu „Ochrona przed powodzią w dorzeczu Odry i Wisły” realizowanego przez Wody Polskie, który zakończy się w czerwcu 2025 r. Obecnie prowadzi prace nad przygotowaniem kolejnego projektu pod roboczym tytułem: "Budowanie odporności na zmiany klimatu w gospodarce wodnej w Polsce", który tak jak poprzedni ma być finansowany m.in. ze środków Banku Światowego.
PAP: W Kotlinie Kłodzkiej miały powstać suche zbiorniki, ale nie powstały. W mediach pojawia się wiele wypowiedzi, ale także nagrań z 2019 r., z których wynika, że zbiorników, które mogłyby uratować przed zalaniem miasta w Kotlinie, nie ma, bo nie było zgody społeczności lokalnych. Jak ta sprawa wygląda z pana perspektywy?
Prof. dr hab. inż. Janusz Zaleski: W przypadku Kotliny Kłodzkiej projekt od początku zakładał powstanie czterech suchych zbiorników: Roztoki, Szalejów, Boboszów i Krosnowice. Następnie powstało studium identyfikujące 16 możliwych lokalizacji kolejnych suchych zbiorników.
Cztery zakontraktowano w ramach projektu jeszcze zanim mnie z niego wyrzucono w 2019 r. Ich budowa trwała do 2023 r. Podczas wrześniowej powodzi spełniły swoją rolę, co mogą potwierdzić mieszkańcy Boboszowa i pozostałych miejscowości. Zbiorniki uchroniły ich przed powodzią, ale także ograniczyły powódź w Kłodzku. Gdyby nie te cztery zbiorniki, wody w Kłodzku byłoby dużo więcej. Cztery suche zbiorniki, które wybudowano, mają pojemność 15 mln m sześc., a kolejne, które były proponowane, dałyby dodatkową pojemność nawet 60 mln m sześć.
Planowano także prace utrzymaniowe, zabezpieczające w korytach rzek, które powinny być wykonane jako ostatnie, po retencji, bo same zabezpieczenia koryt rzek nie rozwiązują problemów zagrożenia powodziowego. Te prace zostały wstrzymane przeze mnie do rozwiązania problemu poszukiwania dodatkowej retencji. Gdy władzę przejął PiS, prace w korytach odwieszono.
PAP: Dlaczego kolejne zbiorniki suche nie powstały?
Profesjonalną analizę możliwości ich lokalizacji w Kotlinie wykonała firma konsultingowa Sweco w grudniu 2018 r. Moim planem było, aby, tak jak przy budowie zbiornika Racibórz Dolny, wejść w dialog ze społecznością lokalną, z samorządowcami na temat wyboru akceptowalnego rozwiązania. Zależało mi na znalezieniu optymalnego rozwiązania z punktu widzenia technicznego, ale także na akceptowalnej społecznie konfiguracji. Na pewno nie powstałoby 16 suchych zbiorników, ale tyle zbiorników, by osiągnąć efekt ochrony przed powodzią. Zrobiła się z tego jednak wielka polityczna hucpa. Proszę pamiętać, że zawsze jest milcząca większość i aktywna mniejszość. Ta bardzo aktywna mniejszość spowodowała, że w efekcie wiceprezes Wód Polskich Krzysztof Woś zadeklarował, że żadnych kolejnych suchych zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej nie będzie, a mnie z projektu wyrzucono.
PAP: Plany zakładały wysiedlenia mieszkańców?
Bądźmy precyzyjni. Było 16 możliwych lokalizacji, a nie 16 zaplanowanych suchych zbiorników. Dialog nie został właściwie przeprowadzony, bo niepotrzebnie powiedziano, że są już decyzje w sprawie lokalizacji zbiorników. Tymczasem były to możliwe miejsca, w których układ przestrzenny Kotliny Kłodzkiej pozwalał na zatrzymanie wody. Wiele z tych lokalizacji zakładało przesiedlenie części mieszkańców.
Proszę zauważyć, że przesiedlenia były także przy budowie Raciborza Dolnego, a przesiedlona grupa mieszkańców chwali sobie obecnie tę decyzję. Moim celem było powtórzenie tego procesu w Kotlinie Kłodzkiej. Gdy pojawiły się protesty, władze Wód Polskich poszły najprostszą drogą, bo najłatwiej było zadeklarować, że zbiorniki nie powstaną. I efekt tej decyzji mamy dzisiaj.
PAP: Czy zgodziłby się pan ze stwierdzeniem, że gdyby te suche zbiorniki powstały w tych lokalizacjach w Kotlinie Kłodzkiej w proponowanych wariantach, to Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój i Kłodzko, uniknęłyby zniszczeń o skali klęski żywiołowej?
Taką analizę zrobimy. Jedną z tych lokalizacji był zbiornik suchy powyżej Stronia Śląskiego więc tu być może udałoby się zapobiec katastrofie, czyli przelaniu, a potem przerwaniu na zaporze suchego zbiornika w Stroniu. Zbieramy dane. Dzisiaj możemy powiedzieć, że na pewno zbiornik ograniczyłby powódź i z dużym prawdopodobieństwem nie doszłoby do przerwania zapory. Proponowany suchy zbiornik Goszów mógłby dodatkowo ograniczyć powódź w Lądku-Zdroju.
PAP: Co dalej z programem? Będzie powrót do zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej, których budowę w 2019 r. zablokowano?
Obecny projekt Banku Światowego kończy się 30 czerwca 2025 r. Jest realizowany od 2015 r. i był już wielokrotnie przedłużany. Musi zostać zakończony. Kończą się już pieniądze.
W lutym tego roku wróciłem do Biura Koordynacji Projektu, żeby przygotować nowy projekt pod roboczą nazwą "Budowanie odporności na zmiany klimatu w gospodarce wodnej w Polsce". Przed powodzią był już właściwie gotowy. Został uzgodniony z Bankiem Światowym i uzyskał przychylność Ministerstwa Finansów. Do wyjaśnienia było właściwie tylko kilka kwestii związanych z montażem finansowym.
Po powodzi musimy listę zadań do realizacji w ramach tego projektu zmodyfikować, uwzględnić to, co w ostatnich tygodniach wydarzyło się w Kotlinie Kłodzkiej, a także w dolinie Nysy Kłodzkiej: w Głuchołazach, Lewinie Brzeskim i Nysie.
Obecnie główną zawartością projektu są komponenty wiślane. Oprócz tego jest w nim uwzględniony zbiornik odrzański na Nysie Kłodzkiej – Kamieniec Ząbkowicki. Gdybyśmy go mieli, nie byłoby prawdopodobnie podtopień Paczkowa, Nysy, Lewina Brzeskiego i wszystkich miejscowości niżej.
PAP: Jest polityczna decyzja?
Decyzje polityczne zapadają powyżej mnie, nawet powyżej PGW Wody Polskie. Myślę jednak, że jest nie tyle nawet zielone światło, co oczekiwanie, że w nowym projekcie musi się pojawić komponent Kotliny Kłodzkiej, powrót do idei suchych zbiorników, uzgodnienie ze społecznością lokalną wyboru lokalizacji. Mam nadzieję, że powódź przyspieszy procesy decyzyjne, a decyzje polityczne będą zapadały szybko.
PAP: Takie zbiorniki uchronią w przyszłości Stronie Śląskie i Lądek-Zdrój?
Uchroniłyby miejscowości wzdłuż Białej Lądeckiej. Obecnie poza starym, ponadstuletnim poniemieckim zbiornikiem nic tam nie ma. W propozycji zakładającej 16 możliwych lokalizacji na Białej Lądeckiej i jej dopływach proponowaliśmy sześć lokalizacji suchych zbiorników. Pamiętajmy, że nigdy nie uda się ograniczyć ryzyka powodzi do zera.
PAP: Musimy zdążyć je wybudować przed kolejną powodzią.
Budowę każdego z czterech zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej poprzedzał proces przygotowania inwestycji. Budowa zbiornika przy relokacji pewnej grupy ludności, tak jak w Raciborzu, trwa nawet 10 lat.
PAP: Mieszkańcy przygotowują się do odbudowy. Czy budowa zbiorników nie powinna być skoordynowana z odbudową?
Zbiorniki są lokalizowane powyżej dużych skupisk ludności. Nie ma zatem mowy o wysiedlaniu miast, ale co najwyżej jakiejś części wiosek. Inna sprawa, że rzeka podczas powodzi pokazała, którędy płynie i które budynki w miastach takich jak Lądek-Zdrój czy Stronie Śląskie ograniczają ten przepływ. W tych przypadkach należałoby w cywilizowany sposób zaproponować mieszkańcom odbudowę domów w innych miejscach w tych miejscowościach. Należałoby zostawić przestrzeń rzece, aby mieszkańcy przy kolejnej powodzi znów nie tracili odbudowanego z wysiłkiem dobytku.
PAP: Podobno trudniej znaleźć lokalizację dla zbiorników w terenach górskich.
I tak, i nie. Na płaskim obszarze budowa zbiornika wymaga dużo większej długości obwałowań. W górskich warunkach wykorzystuje się właśnie ukształtowanie terenu, czyli dolinę i ograniczające ją stoki, które są naturalnymi granicami.
PAP: Co ma większe znaczenie dla bezpieczeństwa. Budowanie suchych zbiorników czy retencja naturalna, czyli zalesianie, umożliwianie rzece swobodnego rozlewania się na wcześniejszych etapach jej biegu? Czy te rozwiązania są elementem nowego projektu?
Retencja naturalna i jej odbudowa jest zawsze pierwszym rozwiązaniem. Tyle że ona na ogół nie wystarcza. Może ograniczyć spływ wody może o 4-5 proc. Drugim etapem jest budowa suchych zbiorników, a dopiero na końcu budowa obwałowań. Tymczasem w polskiej kulturze wodnej jest tak, że gdy woda się wyleje, to w pierwszej kolejności budujemy wały, bo robi się to szybko. Problem w tym, że wybudowanie wału to jedynie transfer ryzyka na sąsiadów, czyli na obszary w dół biegu rzeki.
20 lat temu działacze na rzecz środowiska byli przeciwni budowie zbiornika w Raciborzu. To są obecnie piękne tereny przyrodnicze, rekreacyjne. Zachęcam, by tam pojechać i sprawdzić. Suche zbiorniki nie są środowiskowo inwazyjnymi inwestycjami. To tereny zielone, które można uprawiać rolniczo z tym zastrzeżeniem, że rozumie się ryzyko, że raz na jakiś czas mogą zostać zalane i należy się ubezpieczyć albo państwo powinno zagwarantować rekompensaty. Kluczowe jest poszukiwanie rozwiązań, które wywołają najmniejsze koszty społeczne.
PAP: Jakie są zasady finansowania tak dużych projektów, jak budowa zbiorników retencyjnych?
W nowym projekcie wezmą udział te same instytucje finansowe co po powodzi w 1997 r. Bank Światowy jako lider, Bank Rozwoju Rady Europy jako partner, które udzielają kredytów, i fundusze Unii Europejskiej, które zawsze dołączają do projektu z najkorzystniejszym finansowaniem – dotacją. Wielomiliardowe straty, których udało się w tej powodzi uniknąć w Raciborzu, Kędzierzynie-Koźlu, Opolu i Wrocławiu są z pewnością dużo wyższe niż koszty odsetek od zaciągniętych kredytów.
PAP: Ile kosztował poprzedni projekt, który kończy się w czerwcu przyszłego roku?
J.Z.: 900 milionów euro to koszt projektu. Do tego należy doliczyć koszty kredytu. Pożyczka z odsetkami jest spłacana z budżetu państwa. (PAP)
Rozmawiała Katarzyna Nocuń (PAP)
kno/ joz/ js/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.