Nauka dla Społeczeństwa

20.04.2024
PL EN
13.06.2019 aktualizacja 13.06.2019

Badanie: nawet prawnicy z Harvarda nie potępiają niekomercyjnego piractwa

Fot. Fotolia Fot. Fotolia

Nawet w tak wykształconej, zamożnej i legalistycznej grupie, jaką stanowią prawnicy z Harvarda, nie potępia się niekomercyjnego dzielenia się plikami bez licencji - wynika z badań prof. Dariusza Jemielniaka z ALK. "To sugeruje zmiany i powinno dać decydentom do myślenia" - mówi badacz.

"Harvard to bezdyskusyjnie najlepsza szkoła prawa na świecie" - zaznacza w rozmowie z PAP prof. Dariusz Jemielniak, specjalista od zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Jak mówi, na roczny kurs przyjeżdżają tam - już po uzyskaniu tytułu magistra - sędziowie, adwokaci czy radcy prawni z całego świata. "To światowa śmietanka środowiska prawniczego - grupa osób, które mają zarówno świetną znajomość prawa, wysokie standardy przestrzegania prawa, jak i wysokie dochody" - mówi naukowiec. Wyjaśnia, że postanowił on sprawdzić w tym konserwatywnym środowisku podejście do piractwa.

"Okazuje się, że nawet ta grupa zasadniczo nie ma nic przeciwko dzieleniu się plikami medialnymi na potrzeby niekomercyjne" - podsumowuje wyniki swoich badań naukowiec.

I dodaje: "Prawnicy to grupa bardziej konserwatywna, niż większość społeczeństwa. A jeśli oni są skłonni piractwo akceptować, to możemy mniemać, że większość społeczeństwa jeszcze bardziej piractwo akceptuje".

Badaniem objęto 109 uczestników rocznego kursu prawa na Harvardzie (LLM, Masters of Law). Proszono ich o ocenę w skali od 1 do 5 (1 - zdecydowanie się nie zgadzam, 5 - zdecydowanie się zgadzam), czy akceptowalne jest łamanie praw autorskich w pięciu konkretnych przypadkach. Największą akceptację badanych (średnia ocena 3,36) uzyskało łamanie praw autorskich, gdy nie ma możliwości legalnego dostępu do tych treści. Podobnie niezły wynik uzyskał przypadek korzystania z plików bez licencji, kiedy osoby nie stać na opłatę (3,32). Nieźle wypadła też ocena piractwa, ale w celach edukacyjnych (3,28). Mniejsza była natomiast akceptacja dla łamania praw autorskich, aby uniknąć opłaty (2,73). Nieakceptowalne wśród badanych (1,76) jest natomiast łamanie praw autorskich w celach komercyjnych. "Ta akceptacja jest zdecydowanie wyższa, niż się spodziewaliśmy" - komentuje prof. Jemielniak.

Wśród badanych wydzielono dwie grupy: osoby związane z sektorem prywatnym, a także osoby pracujące w sektorze publicznym. Zakładano, że osoby związane z instytucjami publicznymi (a więc np. sędziowie czy prokuratorzy) będą ostrzejsi w swoich ocenach piractwa, niż prawnicy pracujący dla sektora prywatnego. Z badań wynika jednak coś odwrotnego - osoby te w większym stopniu piractwo akceptowały. "Osoby, które chcą działać na rzecz ogółu, mają wyższą świadomość tego, że istnieje coś takiego, jak dobro publiczne" - komentuje badacz.

Aż 95 proc. badanych twierdziło, że mają znajomych czy przyjaciół, którzy piracko korzystają z mediów. "To też ważna informacja. Gdyby piractwo było traktowane tak, jak kradzież, to prawnicy, z ich normami etycznymi, powinni takich znajomych raczej ze swojego grona usuwać. Albo przynajmniej głośno się do nich nie przyznawać. No bo niechętnie przyznaliby się, że mają bliskie kontakty ze złodziejami czy bandytami" - zauważył prof. Jemielniak.

Wnioski z badania ukazały się w czasopiśmie "The Information Society".

"Te wyniki pokazują wyraźnie: nadchodzi duża zmiana społeczna. Społeczeństwo przestało postrzegać nielegalną konsumpcję mediów jako coś złego. To nie jest coś, z czym się ludzie kryją, na co jest nałożona anatema społeczna" - komentuje prof. Jemielniak. Według niego pora, by zacząć mówić o plikach medialnych jako o swego rodzaju dobru publicznym. "Musimy zastanowić się, jakiego rodzaju modele ekonomiczne stworzyć, by zarówno twórcy, jak i producenci czy wydawcy byli godziwie wynagradzani" - dodaje.

"Nasze badania powinny dać do myślenia osobom, które tworzą prawo i egzekwują jego wykonanie. Badania jasno wskazują, że społeczeństwo ma inną percepcję, czy można akceptować piractwo, niż np. koncerny medialne. One długo próbowały lansować tezę, że korzystanie z plików bez licencji to tak, jakby ktoś kradł bułkę ze sklepu. Otóż to wcale nie to samo. W przypadku dóbr o zerowym koszcie produkcji - jak dobra cyfrowe - kradzież nie powoduje, że komuś ubywa" - mówi.

Podaje przykład serialu "Gry o Tron". "Zainteresowanie nielegalnym ściąganiem tego serialu przyczyniło się do popularności tego serialu w legalnej dystrybucji. Skoro ludzie dużo o serialu mówili, ci, których było stać - płacili za dostęp, by też to obejrzeć" - opowiada.

Prof. Jemielniak dostrzega korzyści z serwisów streamingowych, które umożliwiają legalne korzystanie z ogromnej ilości treści w ramach stosunkowo niewielkiego abonamentu. Zwraca jednak uwagę na nowe zagrożenie, jakie pojawia się na horyzoncie. "Swoje ekosystemy udostępniania treści mają Netflix, HBO, Amazon, Apple, Google. Rynek zaczyna się znów defragmentować. A ludzie - owszem - są skłonni płacić za dostęp do treści, ale nie będą płacili 9-10 serwisom miesięcznie, żeby mieć dostęp do swoich seriali. Ten model będzie się znów wkrótce przyczyniał do piractwa" - ostrzega.

Jego zdaniem powinna nastąpić zmiana w prawie. "I to zdecydowanie nie w tym kierunku, w jakim poszła Europa w ostatnim czasie" - mówi.

Odnosi się w ten sposób do unijnej dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym (tzw. ACTA 2), przyjętą w marcu br. Ma ona zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. "To powrót do XX-wiecznego spojrzenia na prawa autorskie. Filtrowanie, utrudnianie dystrybucji fragmentów dzieł - to nie jest model, którego należy używać" - uważa.

Jego zdaniem dobrą alternatywą byłoby stworzenie jednego miejsca, w którym użytkownicy internetu płaciliby stałą stawkę licencyjną, zyskując legalny dostęp do wszystkich seriali i filmów. "Musimy szukać ekonomicznych modeli finansowania twórców treści, w ramach których ludzie będą się czuli traktowani fair" - sugeruje. 

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

lt/ zan/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024