Nauka dla Społeczeństwa

23.04.2024
PL EN
27.06.2016 aktualizacja 27.06.2016

Jak przetrwać bezboleśnie nudną konferencję. Mini-poradnik dla naukowców

Pewien archeolog przerwał nagle swój wykład (interesujący) i westchnął: "Tak, proszę państwa, to bardzo ciekawy problem, który warto byłoby zbadać. Ale cóż, nie ma czasu, bo człowiek ciągle tylko jeździ i jeździ na te konferencje…". O tak, naukowcy spędzają kawał życia na obradowaniu. A im goręcej za oknem, tym trudniej wytrwać w sali. Oto więc mini-poradnik survivalowy dla uczestników "nasiadówek".

Z racji zawodowych obowiązków od kilku lat regularnie chodzę na naukowe sesje i kongresy. Bywa to inspirujące i przyjemne, bo nie brak fascynujących wystąpień i świetnych naukowców. Innym razem jest tak, że czas dłuży się niemiłosiernie, a mówcy – jeden za drugim, mam wrażenie, prześcigają się, by mówić jak najdłużej i jak najmniej zrozumiale. I na nic zdają się rozpaczliwe gesty prowadzącego obrady, który wskazuje uporczywie na zegar. I cóż wtedy począć, by nie umrzeć z nudów?

Podążając za modą opracowałem kilka wskazówek, nazwanych: "7 rad, dzięki którym w wybornej formie doczekasz końca nawet najdłuższej i najnudniejszej konferencji naukowej" (w skrócie: Niezbędnik Nasiadkowy).

1. Ktoś powie: "Cóż prostszego, niż zarejestrować się na konferencji, wygłosić pierwszego dnia swój wykład (jeśli taki mamy) i zaraz potem dyskretnie ulotnić się na spacer po plaży lub wypad w góry (jeśli szczęśliwie mamy takie atrakcje w pobliżu). Zjawiamy się po dwóch (trzech, czterech, czterech… zależnie do długości konferencji) dniach na zamknięciu sesji, zadziwiając innych energią i świeżością".

Oczywiście, to pomysł znany i praktykowany, ale w sumie jednak pójście na łatwiznę, i może być zalecane tylko w ekstremalnych przypadkach – a właściwie tylko wtedy, gdy nudzimy się tak bardzo, że naszym ziewaniem moglibyśmy zbudzić całą drzemiącą salę. W innych sytuacjach proszę się powstrzymać.

2. Inny sposób, także dość popularny, na zabicie nudy: uporczywe wpatrywanie się w dowolny punkt sali czy w czubek własnych butów oraz powtarzanie w myślach jak mantry: "O rany, za jakie grzechy…?!". Jeśli recytujemy tę formułę rytmicznie i kiwamy głową (np. w przód/w tył lub na boki), pobudzając krążenie w ciele, ćwieczenie może okazać się dla nas zbawienne. W końcu naukowcy nie mają wątpliwości, że rozmaite techniki medytacyjne wpływają korzystnie na zdrowie.

3. Kawa i inne napoje pobudzające serwowane w przerwie sesji? Owszem, byle z umiarem. Co prawda WHO uspokajała ostatnio, że nie znaleziono przekonujących dowodów na rakotwórcze działanie kawy, ale jednocześnie ostrzega, że picie napojów o temperaturze 65 stopni i wyższej może powodować raka przełyku. A nie każdy chodzi na konferencję z własną mrożoną kawą w termosie…

4. Konferencja jest świetną okazją do inicjowania znajomości, a dla singli i singielek – czemużby nie? – sposobnością do znalezienia drugiej połówki. Zamiast więc nerwowo patrzeć na zegarek, może warto spojrzeć na sąsiada/sąsiadkę z konferencji i nawiązać wzrokowo nić porozumienia. "Mamy nie tylko wspólne zainteresowania naukowe, ale łączy nas wspólne znudzenie…"

5. Za Josifem Brodskim („Pochwała nudy”) chciałbym też zauważyć, że nuda ma swoje plusy – i to wcale niemałe. Może być dla artystycznych dusz siłą twórczą. Jak to, nie widzieli Państwo nigdy np. uczestnika sesji, który, wypełniony bezbrzeżną nudą, pokrywa swój zeszyt rysunkami z sylwetkami prelegenta czy współtowarzyszy (nie)doli? A piękne i często zabytkowe wnętrza konferencyjne – cóż za pole do popisu dla uzdolnionych plastycznie naukowców!

6. Skoro wróciła moda na robienie na drutach i szydełkowanie, to czemu by tak czegoś… nie wydziergać? Czysty relaks – nie tylko dla pań, ale i dla zmotywowanych panów (tu dygresja: pamiętam, że kiedyś w Paryżu w wagonie metra widziałem młodego mężczyznę, który ze stoickim spokojem robił na drutach). A pomyślcie sami Państwo: przy trzydniowej (i bardzo nudnej konferencji), ileż by można nadziergać szalików i czapek dla całej rodziny…

7. I wreszcie sposób ostatni: przeglądanie Facebooka czy innych stron www na swoim smartfonie. Wbrew pozorom to wcale nie taki zły pomysł, bo przecież surfując pomiędzy swoim selfie z ostatniego wesela a fanpagem „Beka z wszystkiego” możemy natrafić np. na stronę FB Nauka w Polsce.  A my, jak wiadomo, nie nudzimy…

I jeszcze jedno: warto powyższe wskazówki zachować na przyszły rok akademicki. Tylko, błagam, proszę ich nie drukować! Nie marnujcie papieru – nawet jeśli wzięliście (szczerze współczuję!), powyższe rady na poważnie! Lepiej zapisać link na smartfonie. Lasy amazońskie rzedną, a Puszcza Białowieska jest zagrożona wycinką; nie wiadomo, czy nawet instytucje unijne – mimo wzmożonych wysiłków - zdołają ją uratować.

PS. Korzystając z okazji życzę Czytelnikom udanego słonecznego wypoczynku wakacyjnego i – oczywiście – wyłącznie fascynujących konferencji w przyszłym roku akademickim! Jednocześnie pragnę się pożegnać z czytelnikami. To mój ostatni wpis na blogu, prowadzonym wspólnie przez dziennikarzy serwisu naukowego PAP.

Szymon Łucyk

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024