Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
23.05.2011 aktualizacja 23.05.2011

Nuklearna pępowina

To koniec energetyki jądrowej - takie opinie coraz częściej się pojawiają po awarii w elektrowni Fukushima. Ale osoby, które tak twierdzą chyba nie bardzo wiedzą, o czym mówią. Dla wielu krajów, takich choćby jak Japonia, nie ma innej alternatywy poza energetyką jądrową. Na razie nie ma też technologicznej alternatywy dla samej energetyki jądrowej. Miejmy nadzieje, że przekonanie o tym powróci jak tylko opadną emocje.

Zwolennicy energetyki atomowej twierdzą, że jest to jedno z najbardziej ekologicznych i mimo wszystko najbezpieczniejszych źródeł energii. I trudno im odmówić racji. Bardziej groźna, choć w sposób mniej spektakularny, jest energetyka węglowa. Clean Air Task Force w Bostonie oblicza, że jedynie w USA co roku umiera 13,2 tys. osób w następstwie zanieczyszczenia powietrza przez elektrownie węglowe. Na skutek awarii w Fukishimie nikt jeszcze nie zginął. Nie było też większego zagrożenia radioaktywnego. Skażenie wody wodociągowej w Tokio było nieznaczne. Poziom jej radioaktywności był mniejszy niż w przypadku naturalnie "napromieniowanej" wody pitnej w Kornwalii, w wysuniętym na południowy zachód hrabstwie Anglii.

Reaktory elektrowni Fukushima powstały pół wieku temu, ale przetrwały trzęsienie ziemi silniejsze od tego, do jakiego były przystosowane. Automatycznie je wyłączono w trybie awaryjnym. Inaczej było w Czarnobylu, gdzie reaktor miał poważne wady konstrukcyjne (prętów sterujących). Ludzie, którzy go obsługiwali, nie byli w pełni o tym poinformowani. Na dodatek postanowili przeprowadzić eksperyment, który miał poprawić działanie awaryjnego systemu chłodzenia. Zamiast poprawić bezpieczeństwo elektrowni, doprowadzono do eksplozji, która rozsadziła rdzeń reaktora.

W Japonii nie przewidziano, że tsunami może zniszczyć generatory zasilające system chłodzenia reaktora, niezbędne przez jakiś czas po jego wyłączeniu. To najgorszy scenariusz, jaki można było sobie wyobrazić. Wydawało się, że jest on mało prawdopodobny. Ale zgodnie z "prawem Murphy'ego", jeśli coś może się zepsuć, to prędzej czy później się zepsuje. I tak też, niestety, się stało. Tym razem nie było błędu ludzi. Trzęsienie ziemi i tsunami zniszczyły silniki spalinowe napędzające pompy cyrkulacyjne. I nie było chłodzenia.

Przeciwnicy energetyki jądrowej twierdzą, że nie da się przewidzieć ani zapobiec najgorszym scenariuszom, obojętnie, jaką mają one przyczynę. Bo jak się nie pomylą ludzie, to zaskoczy nas przyroda. Można dopisać nowe prawo, że jeśli coś jest mało prawdopodobne, to jest wielce prawdopodobnie, że się wydarzy. Tak jak w Fukushimie. Ale czy to dyskredytuje energetykę jądrową? A jeśli nawet, to jaką?

Reaktory atomowe, nawet te wybudowane w ostatnich latach, wywodzą się z czasów zimnej wojny, gdy energetyka jądrowa ściśle związana była ze zbrojeniami nuklearnymi. Gdy w grudniu 1942 r. Enrico Fermi uruchomił pierwszy reaktor nie chodziło o rozwój energetyki jądrowej, lecz o projekt Manhattan, który doprowadził do wyprodukowania pierwszych bomb atomowych, które zrzucono potem na Hiroszimę i Nagasaki. Podobnie było po wojnie. Do tego typu reaktorów należą również te, które zbudowano w Czarnobylu i Fukushimie. Jest ich znacznie więcej. Cztery piąte mocy atomowych bloków energetycznych pochodzi sprzed co najmniej 20 lat.

Bezpieczniejsze są reaktory nowej generacji, ery pokojowej, które nie wymagają użycia awaryjnego systemu chłodzenia. W RPA i Chinach testowane są reaktory chłodzone gazem. Paliwo jest w nich zamknięte w grafitowych kulkach o rozmiarach piłki tenisowej. Aby uruchomić taki reaktor wystarczy je wsypać do metalowego cylindra, a żeby zatrzymać reakcję wystarczy je usunąć. Jeśli doszłoby do uwolnienia jakiegoś promieniowania, to w niewielkich ilościach.

W Indiach testowany jest reaktor, w którym zamiast uranu wykorzystuje się tor. Ten srebrzysty biały metal ma tylko jeden izotop i nie wymaga wzbogacania. Nie nadaje się do budowy ładunków jądrowych. Nie ma zatem groźby, że zostanie wykorzystany w celach militarnych, tak jak wypalony uran, z którego można uzyskać pluton używany do produkcji broni jądrowej. Budowa reaktora tortowego jest jedynie trudniejsza technicznie. Ale za to tor jest najbardziej rozpowszechnionym w przyrodzie materiałem promieniotwórczym. Energia jego rozpadu w minerałach skorupy ziemskiej jest większa niż energia rozpadu uranu. Jest też większa niż energia zawarta w kopalnych surowcach energetycznych. I pozostawia mniej odpadów promieniotwórczych.

Nadszedł czas, by przeciąć nuklearną pępowinę energetyki jądrowej. Nowej generacji reaktory mogą być etapem przejściowym do energetyki termojądrowej. Reaktory bazujące na syntezie jąder testowane są od wiele lat i jak na razie końca tych prac nie widać. Najbardziej optymistyczne prognozy mówią o tym, że pierwsza elektrownia termojądrowa powstanie w połowie XXI stulecia. Innego, nowego źródła pozyskiwania energii na razie nie widać. Warto o tym pamiętać, gdy na nowo rozpętana zostanie dyskusja, czy Polsce potrzebna jest energetyka jądrowa.

Zbigniew Wojtasiński

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024