Nauka dla Społeczeństwa

18.04.2024
PL EN
20.03.2020 aktualizacja 20.03.2020

Dr hab. Piotr Rzymski: uczelnie mogą przeciwdziałać dyskryminacji związanej z koronawirusem

Dr hab. Piotr Rzymski solidaryzuje się ze studentami pochodzenia azjatyckiego "noszę maseczkę, aby chronić innych przed grypą. Nie jestem zakażony koronawirusem". Źródło: Piotr Rzymski Dr hab. Piotr Rzymski solidaryzuje się ze studentami pochodzenia azjatyckiego "noszę maseczkę, aby chronić innych przed grypą. Nie jestem zakażony koronawirusem". Źródło: Piotr Rzymski

Zaobserwowaliśmy, że w Polsce niektórzy studenci o azjatyckim pochodzeniu w związku z epidemią koronawirusa spotykają się z zachowaniami dyskryminującymi. Uczelnie powinny monitorować sytuację i przeciwdziałać takim sytuacjom - uważa dr hab. Piotr Rzymski.

Dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu jest współautorem komentarza, który ukazał się w czwartek w “Science”, o dyskryminacji na uczelniach związanej z epidemią koronawirusa.

"Na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu studiuje pokaźna, licząca niemal 300 osób, grupa studentów pochodzenia azjatyckiego, przede wszystkim z Tajwanu. Zauważyliśmy, że osoby te od czasu wybuchu epidemii koronawirusa spotykają się z przykrymi zachowaniami w miejscach publicznych - czy to na ulicy, czy w środkach transportu publicznego, czy to w sklepach. Sytuacje te zostały również nam zgłoszone studentów” - relacjonuje w rozmowie z PAP badacz. Jego zdaniem sytuacja ta, po wprowadzeniu kwarantanny ciągle ma miejsce.

“To na przykład wytykanie palcem, krzywienie się na widok tych studentów, zatykanie w ich obecności nosa, ostentacyjne omijanie ich szerokim łukiem, agresja czy nawet wypraszanie z publicznie dostępnych miejsc” - relacjonuje badacz.

Dodaje, że z dyskryminacją spotykali się zwłaszcza ci studenci, którzy w miejscach publicznych nosili maseczki chirurgiczne. “A studenci pochodzący z Azji, od kiedy pamiętam mają zwyczaj noszenia maseczek chirurgicznych w sezonie jesienno-zimowym. Nigdy to nie budziło zdziwienia” - mówi. Zaznacza jednak, że teraz maseczki stały się symbolem trwającej pandemii COVID-19 i zaczęły źle się kojarzyć.

“Te maseczki mają ograniczone działanie ochronne, ale niektórzy studenci pochodzenia azjatyckiego, kiedy czują się przeziębieni, zakładają je, żeby chronić inne osoby ze swojej grupy przed infekcją. Czasem studenci zakładają też maseczkę, kiedy nie mają ochoty na kontakt z innymi ludźmi. Ta maseczka to taki ich ‘social firewall’” - tłumaczy dr Rzymski. Podsumowuje, że wiele osób pochodzenia azjatyckiego nosi też maseczki z powodu zanieczyszczenia powietrza albo dla ochrony przed alergenami. “Niewiele więc dotąd miało to wspólnego z epidemią koronawirusa” - komentuje.

Wyjaśnia, że studenci pochodzący z Azji przebyli tysiące kilometrów, aby studiować w Polsce. Musieli pokonać barierę językową, przekonać się do nowej żywności, zamieszkać bardzo daleko od domu. “A nasilenie się zachowań dyskryminujących na przykładzie pandemii jeszcze bardziej wpływa na ich poczucie izolacji” - zauważa dr Rzymski.

CO MOGĄ ZROBIĆ UCZELNIE?

Przytoczone przez dr. Rzymskiego sytuacje nie są jego zdaniem wyjątkiem. Z analogicznymi przykładami dyskryminacji mogą mieć do czynienia również studenci innych uczelni. Nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Powołuje się na informację Dziennika Bałtyckiego z połowy lutego, że polscy studenci Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku obrażali i oskarżali swoich chińskich kolegów i koleżanki o rozsiewanie koronawirusa . Z kolei na początku marca CNN doniósł o pobiciu studenta pochodzącego z Singapuru w Londynie z powodu epidemii koronawirusa.

Dlatego jego zdaniem warto, by uczelnie przyjrzały się sytuacji w swoich społecznościach akademickich. A jeśli zidentyfikują nowe formy dyskryminacji - podjęły właściwe kroki, by zjawiskom tym przeciwdziałać.

W liście do “Science” naukowiec proponuje uczelniom kilka rozwiązań.

“Z doświadczenia wiem, że grupa studentów pochodzenie azjatyckiego jest lojalna wobec uczelni, cicha i nie zgłasza wielu problemów, z którymi się spotyka. Apele tych osób nie wybrzmiewają więc głośno” - mówi dr Rzymski. W jego ocenie uczelnie powinny więc wychodzić do studentów i nie czekać aż oni zaczną zgłaszać problemy sami.

Wyjaśnia, że do studentów - nie tylko zagranicznych - warto aktywnie docierać - np. poprzez ankiety. I na bieżąco sprawdzać, czy nie dochodzi do zachowań dyskryminujących. “Trzeba aktywnie sytuację monitorować, nie czekać aż informacje dotrą do nas innymi drogami. Uniwersytet Medyczny w Poznaniu podjął takie działania niemal natychmiast po wybuchu epidemii w Chinach” - informuje rozmówca PAP.

“W naszym komentarzu dla `Science` sugerowaliśmy też, że dobrze byłoby, gdyby władze szkół wyższych, które mają studentów z Azji, np. w formie publicznie udostępnionych stanowisk, poinformowały, że uczelnia wspiera tych studentów i że będzie przeciwdziałać zachowaniem dyskryminującym” - mówi naukowiec. I dodaje: "Niedopuszczalne są takie działania jak np. Uniwersytecie Berkeley, który zamieścił infografikę zgodnie z którą odczuwanie ksenofobii wobec osób azjatyckiego pochodzenia jest zupełnie normalne".

Jego zdaniem warto też przypominać o motywacjach, dlaczego osoby pochodzące z Azji mają zwyczaj noszenia maseczek.

KTO JEST KOZŁEM OFIARNYM? TO ZALEŻY, KIEDY

“Niestety, ale ludzie szukają sobie czasem kozłów ofiarnych. A to, kto jest w danym momencie kozłem ofiarnym, może się z czasem zmieniać. O ile na początku zachowania dyskryminujące na tle COVID-19 spotykać mogły osoby pochodzenia azjatyckiego, to niewykluczone, że z czasem będziemy obserwować analogiczne zachowania względem innych grup. Na innych kontynentach mogą to być np. osoby pochodzenia europejskiego” - kończy dr Rzymski.

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

lt/ agt/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024