Nauka dla Społeczeństwa

19.04.2024
PL EN
04.10.2017 aktualizacja 06.11.2017

Bralczyk - miodek na spragnione gier słownych serduszko

Dajcie prof. Bralczykowi słowo, a - daję słowo - wystarczy mu ono, by opleść wokół niego miły felieton. W książce "1000 słów" językoznawca porusza się między słowami w niewysłowienie elegancki sposób. A w tę nad wyraz ciekawą zabawę wciąga również czytelnika. Słowem: Polecam!

Prof. Jerzy Bralczyk to mistrz gier słownych. W książce "1000 słów" upodobał sobie szczególnie jedną grę ze słowami. Reguły są proste. Bierzesz słowo, wyszukujesz najciekawsze związane z nim skojarzenia - związki frazeologiczne, cytaty z tekstów kultury (a więc skrzydlate słowa), wyrazy podobne, pochodne i bliskoznaczne. A potem bawisz się tymi słowami do woli, wplatając je w kolejne zdania ubarwione językowymi ciekawostkami. W ten sposób powinien powstać felieton, którego tematem jest oczywiście to wybrane słowo.

Prof. Bralczyk jest oczywiście nie tylko mistrzem tej gry, ale i jedną z nielicznych osób zdolnych grać w nią w sposób interesujący dla innych. Dobrze więc, że książka "1000 słów" powstała. Skąd bowiem mielibyśmy się dowiedzieć, że zajmowanie się językiem polskim może być tak zajmujące?

Książka "1000 słów" jest reklamowana jako "słownik do czytania". Nie brzmi to jakoś bardzo zachęcająco. Oczywiście nieraz czytałam słowniki, ale wtedy lektura wzbudzała zwykle zupełnie inne emocje (Nie do wiary! Och, nie! A to pech!). Tutaj podczas lektury taką wiodącą emocją jest radość - że nowy Bralczyk znowu daje radę!

W poprzednim zdaniu (ale i w tytule recenzji) słowa "Bralczyk" użyłam w znaczeniu "książka Jerzego Bralczyka". Była to więc metonimia. Prof. Bralczyk na pewno nie omieszkałby w swoim felietonie na taką figurę retoryczną zwrócić uwagę.

Kiedy już się niemal rozpłynęłam z zachwytu, pora żeby atmosfera zgęstniała. Nie podoba mi się układ książki. "1000 słów" zebranych jest w kilku rozdziałach. To m.in. słowa: obiecujące, niepokojące, podrzutki, "słowa, którym na nas nie zależy", czy "słowa, które znaczą coraz więcej". Może takie zbiory haseł to lepsze rozwiązanie niż tradycyjny słownikowy układ alfabetyczny. Czasami jednak widać, że słowa upchnięte są do poszczególnych rozdziałów na siłę, bo nigdzie nie pasowały... Zabrakło też spisu treści, w którym wszystkie hasła ułożone byłyby jak w zwykłym słowniku - alfabetycznie, bez podziału na grupy. Wtedy łatwiej by się haseł szukało.

Tak czy inaczej książki prof. Bralczyka (czyli Bralczyki) są klasą samą w sobie. A na taką klasę warto wydać kasę.

PS. W tytule nieprzypadkowo obok Bralczyka pojawił się Miodek. Dla mojego pokolenia ci dwaj językoznawcy - prof. Jerzy Bralczyk i prof. Jan Miodek, którzy prowadzili w telewizji programy o języku polskim - zawsze wydawali się nieugiętymi rywalami. Coś jak Coca Cola i Pepsi. Adidas i Puma. Android i iOS. Właśnie sobie uświadomiłam, jak chętnie zobaczyłabym pojedynek - oczywiście tylko na słowa - tych dwóch gigantów językoznawstwa (a prof. Jerzy Bralczyk bardzo lubi pojedynkować się na słowa. Pamiętam, jak przeprowadzał na moich studiach egzaminy z retoryki. A wolałabym zapomnieć...).

Książka ukazała się nakładem wydawnictw: Prószyński i S-ka oraz Agora.

Ludwika Tomala

lt/ ekr/

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024