Nauka dla Społeczeństwa

28.03.2024
PL EN
09.02.2017 aktualizacja 09.02.2017

Czytałam o tym w prasie, więc wiem lepiej niż ekspert?

Popularyzacja nauki wiąże się z pewną konwencją. Elementami tej konwencji jest m.in. upraszczanie informacji i ubieranie ich w opowieść. Warto o tym pamiętać, kiedy wydaje się nam, że kiedy przeczytamy o czymś artykuł w prasie, to znamy się na tym temacie lepiej niż eksperci.

Moja dziennikarska praca polega na popularyzacji nauki, więc kiedy niedawno natknęłam się o artykuł o ryzykach związanych z informowaniem szerszej publiczności o badaniach naukowych, poczułam się wezwana do odpowiedzi.

Mowa o publikacji niemieckiego zespołu pod kierunkiem psycholog Lisy Scharer pod wiele mówiącym tytułem: "Kiedy nauka staje się zbyt prosta: popularyzacja nauki sprawia, że laicy nie doceniają swojej zależności od ekspertów". Praca ta ukazała się kilka miesięcy temu w czasopiśmie "Public Understanding of Science", ale ostatnio pisał o tym m.in. "Guardian".

Zespół Scharer w swojej pracy wprawdzie zauważa, że popularyzacja nauki spełnia w społeczeństwie ważną rolę, bo sprawia, że wiedza naukowa staje się dostępna dla laików. "Jednak uproszczenia informacji, wymagane, aby osiągnąć tę dostępność, mogą prowadzić do ryzyka, że odbiorcy zbyt silnie polegać będą na swoich możliwościach poznawczych przy wydawaniu sądów dotyczących naukowych stwierdzeń" - napisano w publikacji.

Artykuł, choć może budzić kontrowersje, porusza pewien istotny wątek, o którym warto co jakiś czas przypominać: materiały popularnonaukowe związane są z pewną konwencją.

Dobrze byłoby tę konwencję rozbić na poszczególne składowe, żeby móc jak najpełniej z pracy popularyzatorów korzystać.

PRAWDA, ŻE TO NIE BYŁA PRAWDA?

Jednym z ważniejszych elementów tej konwencji jest to, że w tekstach popularnonaukowych (ale również audycjach, programach, filmach) rzadko przypominamy o falsyfikowalności nauki. A przecież każdą teorię można obalić, jeśli znajdzie się na to odpowiednie dowody naukowe. Powinniśmy mieć zawsze świadomość, że to, co teraz wydaje się udowodnionym naukowo faktem, za jakiś czas - w świetle kolejnych badań - może okazać się zupełną bzdurą. W nauce nic nie jest dane raz na zawsze. Jeśli np. parę lat temu czytaliśmy na jakiś temat artykuł popularnonaukowy, dziś nasza wiedza w tym zakresie może się okazać zupełnie nieaktualna. Taką klauzulę dotyczącą falsyfikowalności trzeba by było dodawać do każdego po kolei materiału popularnonaukowego... To by było nudne. Dlatego przyjęła się konwencja, że po prostu tego nie piszemy. I liczymy, że i czytelnik jest tego świadom.

MAM WĄTPLIWOŚCI, ALE...

Poza tym w tekstach popularnonaukowych nie mamy miejsca na to, żeby za każdym razem przytaczać wszystkie wątpliwości związane z danymi badaniami. Naukowcy, świadomi mechanizmów w nauce, pozostają ostrożni - nie nadają swoim twierdzeniom statusu "prawdy". A w publikacjach naukowych duży fragment zwykle poświęcony jest dyskusji nad badanym odkryciem. Badacze np. piszą o tym, jakie są luki w wiedzy na dany temat albo jakie badania należy wykonać, żeby potwierdzić, czy się nie pomylili. Opisują też, jak można inaczej zinterpretować wyniki, które uzyskali. A w tekstach popularnonaukowych przyjęło się, że tę dyskusję można pominąć milczeniem.

PROŚCIEJ SIĘ NIE DA?

Styczność ze znacznymi uproszczeniami - zamiast z pełną informacją - to pewien koszt, jaki ponosi osoba, która sięga po materiał popularnonaukowy. Upraszczanie informacji to nasza - popularyzatorów - praca. Żeby teza była jak najbardziej klarowna, musimy usunąć z informacji sporo "szumu". Żeby lepiej wybrzmiało sedno. A to, że czasem sedno bez szumów jest niewiele warte, to inna sprawa. I my, dziennikarze, i wy, czytelnicy, powinniście sobie z tego zdawać sprawę.

ZAMKNIĘCIE W METAFORZE

Ważny jest też fakt używania w tekstach popularnonaukowych metafor czy porównań. One też często troszkę oddalają nas od prawdy. Ale za to pomagają ułożyć w głowie pewne zjawiska, zapamiętać je i zauważyć pewne związki np. między oddalonymi od siebie dziedzinami życia.

TYTUŁ NIEZBYT NAUKOWY

Elementem konwencji jest też zwięzły, chwytliwy tytuł. Tu miejsca jest naprawdę mało (w PAP mamy do dyspozycji np. 70 znaków. To i tak całkiem sporo w porównaniu z innymi redakcjami). Trudno jakąś skomplikowaną informację streścić w paru słowach. Tam uproszczenia są więc naprawdę spore i często - nie do uniknięcia. Nigdy nie czerpcie więc wiedzy, drodzy czytelnicy, z samego nagłówka.

OPOWIEM CI O NAUCE

Kolejną rzeczą jest to, że teksty popularnonaukowe przybierają często formę opowieści. Bo ją bardzo lubi nasz mózg. Od dzieciństwa lubimy opowieści, w których jest pewien bohater, ma jakiś cel, ale na drodze do celu spotyka pewne przeciwności.

Dlatego kiedy rozmawiam z naukowcami, często zastanawiam się, jak w tym, co mi mówią, odnaleźć opowieść. Na początku próbuję więc niekiedy opisać jakąś przeszkodę - np. niedogodności życia codziennego. Albo zarysowuję jakieś intrygujące pytanie naukowe, które było dotąd pozostawione bez odpowiedzi. A potem przechodzę do opisania, jak naukowcy tę przeszkodę ominęli.

A to wszystko sprawia, że tekst popularnonaukowy ma zupełnie inną strukturę niż publikacja naukowa. W tej narracji wydobywane są na wierzch pewne aspekty, które nie mają związku z czystą nauką (np. dlaczego dany naukowiec zajął się jakąś dziedziną), a nie zmieszczą się pewne informacje, które w publikacji naukowej okazałyby się nieodzowne (np. - sic! - dokładne wyniki eksperymentu).

Wymieniam te różne elementy konwencji, żeby pokazać, jak niewielkim wycinkiem wiedzy na dany temat dysponujemy po przeczytaniu artykułu popularnonaukowego. Według mnie w żaden sposób nie pozwala on na to, żeby uznawać się za eksperta w danej dziedzinie. 

OD AUTORKI O AUTORYZACJI

Przy okazji chciałam zapewnić, że w redakcji serwisu PAP - Nauka w Polsce dokładamy wszelkich starań, by wiedzę o polskich badaniach relacjonować rzetelnie. Nasze autorskie teksty, które powstają w wyniku osobistych rozmów z naukowcami, staramy się zawsze autoryzować (autoryzowane teksty są zwykle podpisane pełnym imieniem i nazwiskiem dziennikarza). To pozwala nam uniknąć nieścisłości i nadmiernych uproszczeń, kiedy piszemy o tematach, w których nie czujemy się ekspertami. Często po autoryzacji tekst nieco się komplikuje, ale jest bardziej precyzyjny.

Dziennikarze zajmujący się innymi tematami autoryzacji zwykle nienawidzą. A my, naukowi - wręcz przeciwnie - bardzo ją cenimy.

Ludwika Tomala

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024