Nauka dla Społeczeństwa

28.03.2024
PL EN
25.10.2018 aktualizacja 26.10.2018

Opowieść o ekspedycji naukowo-badawczej w ... Warszawie!

Wydobycie ok. 20 ton skarbów z odmętów Wisły w rejonie Warszawy! Brzmi jak bajka, czy scenariusz filmu przygodowego? Może tak, ale ta historia wydarzyła się naprawdę i to w ostatnich latach. Na ten temat ukazała się właśnie książka "Uratowane z potopu".

Skarby, o których mowa w książce to łupy wojenne, które zamierzali przetransportować do swojego kraju Szwedzi w XVII w. Olbrzymi rabunek był konsekwencją tego, co każdy Polak zna pod hasłem potopu szwedzkiego. Wojna ze Szwedami trwała pięć lat - od 1655 do 1660 r.

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jaka była wówczas skala zniszczeń. Niektóre części Rzeczpospolitej znacząco się wyludniły. "Łupem padły najważniejsze biblioteki, archiwa - królewskie, katedralne i zakonne - kolekcje rzeźb i obrazów, militaria, tkaniny, meble, wyroby rzemiosła artystycznego i zastawy stołowe. Kilkakrotnie plądrowane były skarbce kościelne i krypty" - czytamy w książce "Uratowane z potopu" autorstwa dziennikarza naukowego i filmowca Marcina Jamkowskiego i archeologa Huberta Kowalskiego.

Wszystkie łupy umieszczano na różnego rodzaju jednostkach pływających i spławiano do Bałtyku, gdzie ładowano na okręty i przewożono do Szwecji. Wśród tych skarbów były również tytułowe - "uratowane z potopu" marmurowe elementy architektoniczne, które niegdyś zdobiły królewską rezydencję w Warszawie - Pałac Kazimierzowski. Ale czy o kamieniach, co prawda pięknie obrobionych można mówić "skarby". Odkrywcy uważają, że tak.

"To był niesamowity rarytas, wyjątkowa okazja. Poza tym marmur pochodził z rezydencji króla, a to by przyniosło nowemu właścicielowi dodatkowy splendor. Zyskałby sławę jako ten, który pokonał samego monarchę i zabrał mu skarby" - wyjaśnia w książce Kowalski. Rabunek tej części polskiego dziedzictwa kulturowego jednak się nie udał. Szkuty, na których transportowano wspomniane marmury zatonęły w rejonie dzisiejszej warszawskiej cytadeli.

Książka jest połączeniem opowieści detektywistycznej, historycznej i przygodowej, którą czyta się jednym tchem. Dowiemy się, że wydobycie skarbu z Wisły to jedynie ukoronowanie wieloletniej, żmudnej pracy naukowców w bibliotekach i archiwach. A z uwagi na to, że lokalizacja zatopionych skarbów nigdzie nie była podana zbyt precyzyjnie, nurkowanie i brodzenie w niejednokrotnie lodowatej wodzie trwało kilka sezonów badawczych. Do ostatecznego sukcesu przyczyniły się też instytucje, które raczej nie są kojarzone z działalnością naukową - m.in. policja czy straż pożarna.

Do książki dołączony jest film dokumentalny w reżyserii Konstantego Kulika i Marcina Jamkowskiego, który w nieco skróconej formie powiela informacje zawarte w książce, ale pewne wątki pokazuje z nieco innej perspektywy. Zdecydowanie warto obejrzeć go - co sugerują autorzy publikacji - przed lekturą. Zespół badaczy skrupulatnie rejestrował poszczególne etapy poszukiwań. Jego członkowie wybrali się też do Szwecji obejrzeć skarby Rzeczpospolitej, które zostały zrabowane i do dziś znajdują się w rezydencjach i archiwach.

Ale czy to koniec przygody? Czy w Warszawie udało się wyłowić wszystkie skarby, które Szwedzi utracili w czasie próby ich kradzieży?

"Część może leżeć na dnie, część pod piaskiem, ale może także część być zasypana gruzami wsypywanymi do rzeki po wojnie. Więc z dr hab. Hubertem Kowalskim nie składamy broni!" - poinformował mnie Marcin Jamkowski. Dodał, że ostatnio zaczął prowadzić poszukiwania z naukowcami z Instytutu Morskiego przy użyciu bardzo zaawansowanego sprzętu elektronicznego.

Wszystkie marmurowe zabytki będzie można obejrzeć w Muzeum Historii Polski. Instytucja ma rozpocząć swoją działalność w 2020 r. Z wydobytych elementów ma zostać zrekonstruowany cały spektakularny front Pałacu Kazimierzowskiego z loggią, schodami, kolumnadą. Ale w czasie poszukiwań zespół natknął się też na inne zabytki z XVII w. Są to m.in. potężne armaty. Te już dziś można obejrzeć w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Agora.

Szymon Zdziebłowski

szz/ ekr/

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024