Nauka dla Społeczeństwa

28.03.2024
PL EN
16.10.2018 aktualizacja 16.10.2018

Jak III Rzesza z siłami nadprzyrodzonymi flirtowała

Naziści doszli do władzy w Niemczech m.in. dlatego, że włączyli w swoje szeregi popularnych okultystów, a z innymi sympatyzowali. Gdy jednak rozpoczęli sprawowanie rządów - ściśle kontrowali takie ruchy - pisze Erik Kurlander w najnowszej książce.

Być może II wojna światowa rozpoczęła się dlatego, że w Adolf Hitler wierzył w siłę wróżb. Pod koniec sierpnia 1939 r. spotkał się ze swoimi współpracownikami. "Patrząc na rozmieszczenie świateł na północy, jakoby +dostrzegł omen w przeważająco czerwonym świetle oświetlającym jego i jego przyjaciół+." Wówczas stwierdził, że bez użycia siły Niemcy tym razem nic nie zrobią. "Według części świadectw ten omen utwierdził Hitlera w decyzji, aby tydzień później rozpocząć inwazję na Polskę" - pisze Eric Kurlander w książce "Demony Hitlera. Ezoteryczne korzenie III Rzeszy". Ale to jedynie wierzchołek góry lodowej dotyczący kwestii flirtowania nazistów z siłami nadprzyrodzonymi...

Próby lokalizacji okrętów podwodnych przez jasnowidzów, ekspedycje "badawcze" do Tybetu w celu poszukiwań korzeni... Niemców, "ożywianie" zmarłych w obozach koncentracyjnych - to tylko niewielka próbka niekonwencjonalnych przedsięwzięć paranaukowych i okultystycznych, które podejmowano w czasie rządów III Rzeszy w nazistowskich Niemczech.

Książka wydaje się poruszać zagadnienie niszowe, jeśli chodzi o rządy nazistów, a w najlepszym razie - po prostu niepoważne. Tymczasem autor Eric Kurlander, na każdej stronie udowadnia, jak bardzo silne piętno odcisnęła na powstaniu i istnieniu III Rzeszy wiara w siły nadprzyrodzone i kultywowanie wszelkich możliwych paranauk. Według historyka nie ma żadnego innego masowego ruchu politycznego, który tak świadomie i konsekwentnie jak naziści korzystał z nich po to, aby przyciągnąć do siebie wielkie rzesze zwolenników. "Bez dobrego zrozumienia tej relacji między nazizmem a domeną rzeczy nadprzyrodzonych nie sposób właściwie zrozumieć III Rzeszy" - pisze Kurlander.

Naziści wcale nie musieli wymyślać nowego, jak to określa Kurlander "imaginarium nadprzyrodzonego" (okultyzmu, paranauk, pogaństwa, New Age i innych podobnych). Różne popularne w Niemczech w 1 poł. XX w. koncepcje tego typu po prostu zapożyczali i wchłaniali. Co ciekawe często to samo robili z ich liderami, którzy zasilali ich szeregi. A jeśli ci stawiali opór - to ściśle ich kontrowali, bądź... więzili albo zabijali.

Co ciekawe w czasie trwania rządów Adolfa Hitlera powstały liczne instytucje państwowe, w których paranauka zajmowała nieraz główne miejsce. W innych - np. marynarce wojennej zatrudniano astrologów! Jednocześnie naziści upierali się, że w swoich poczynaniach dotyczących kwestii nadprzyrodzonych są... naukowi. Wierzyli, że da się rozróżnić okultyzm naukowy od szarlatanerii, która miała być zakazana. Jednak, jak pisze Kurlander, hitlerowcy byli w próbach rozróżniania jednych od drugich dalece niekonsekwentni (aresztowanych w 1941 r. m.in. jasnowidzów, astrologów w czasie szeroko zakrojonej akcji szybko wypuszczono na wolność, a część z nich nawet zatrudniono w oficjalnych organach państwowych!). Dlatego aż do ostatnich godzin istnienia III Rzeszy liczni okultyści cieszyli się poważaniem mas i oczywiście fuehrera.

Na temat flirtu nazistów z siłami nadprzyrodzonymi powstało do tej pory wiele książek z mniej lub bardziej mrocznymi okładkami. Bywa, że są oparte o słaby materiał źródłowy i są po prostu niewiarygodne. W przypadku publikacji Kurlandera jest inaczej - to pozycja oparta o solidne i liczne źródła (chociaż okładka polskiego wydania wydaje się dość kiczowata). O tym, że warto do niej zajrzeć powinno przekonać polskiego czytelnika to, że w oryginale pozycja ukazała się nakładem prestiżowego Yale University Press (a w Polsce niemniej uznanego Państwowego Instytutu Wydawniczego). Imponująca jest liczba źródeł, z których naukowiec korzystał w czasie pisania książki. Mimo że treść opatrzona jest setkami przypisów bibliograficznych (ich rozwinięcia łącznie z bibliografią zajmują blisko 200 stron) to książkę czyta się w polskim przekładzie płynnie. Czytelnik, który nie chce wgłębiać się w szczegóły, nie straci wiele ignorując przypisy.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski

szz/ ekr/

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024