Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
20.09.2018 aktualizacja 20.09.2018

Oskarżam cię, "Testosteron"!

Dr Ewa Kempisty-Jeznach w swojej książce "Testosteron. Klucz do męskości" pisze do kobiet. Wyjaśnia im, jak styl życia mężczyzn ma wpływ na produkcję testosteronu. Temat ważny. Autorka jednak licząc na masowego odbiorcę, za daleko odchodzi od naukowej precyzji.

Dr Ewa Kempisty-Jeznach to lekarz medycyny męskiej. Swoją książkę "Testosteron. Klucz do męskości" kieruje do kobiet. Chce zwrócić ich uwagę na to, jak istotny jest w życiu mężczyzny testosteron - hormon, o którym głośno nawet w popkulturze.

Autorka m.in. na przykładach swoich pacjentów pokazuje, jakie objawy towarzyszyć mogą niskiemu poziomowi testosteronu. Ale pisze też i o innych typowo męskich przypadłościach. Dzięki temu czytelniczka zyskać ma wiedzę, która pomoże w porę wysłać swojego partnera do właściwego lekarza.

Celem tej publikacji ma być popularyzacja wiedzy. Dr Kempisty-Jeznach za bardzo jednak stara się przypodobać czytelniczkom. Być przebojowa, wyrazista, godna zapamiętania. A przez to traci na wiarygodności. A chyba ważnym elementem książki popularnonaukowej jest rzetelność i wiarygodność?

Weźmy choćby ten urywek ze wstępu: "...biję w tej książce na alarm - gatunek męski ginie! W całej populacji mężczyzn gwałtownie spada poziom testosteronu, zanikają plemniki! (...) Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że przejaskrawiam problem, ale ludzkości pozostało naprawdę niewiele czasu na zachowanie gatunku". Nie da się ukryć, że tym sformułowaniom daleko do naukowej precyzji.

Problemy, o których pisze dr Kempisty-Jeznach są poważne i warto poświęcić im dużo uwagi. Autorka używa jednak zbyt wielu sformułowań, które są ogólnikowe, oceniające i za mało precyzyjne, abym była skłonna w ciemno potraktować książkę jako wiarygodne i rzetelne źródło wiedzy.

O tym, do jakiego czytelnika autorka kieruje swoją myśl, świadczą recenzje, którymi promowana jest książka. To recenzje Patryka Vegi, Agaty Młynarskiej, Marcina Prokopa. Jest tu też jednak recenzja seksuologa prof. Zbigniewa Izdebskiego, który pisze, że autorka książki "ma też poczucie, że nieraz przejaskrawia rzeczywistość, ale jak pisze, czyni to celowo w trosce o przyszłe pokolenia" (dziwny cytat jak na recenzję mającą promować książkę, czyż nie?).

Ale oddajmy głos autorce, bo ma coś ważnego do powiedzenia. "Od pewnego czasu na całym świecie obserwuje się niepokojące zjawisko polegające na gwałtownym spadku poziomu testosteronu mężczyzn młodych. Dzieje się tak głównie z powodu ekspozycji na silny stres, na którego działanie młodzi ludzie są narażeni znacznie bardziej niż kiedyś" - pisze. Jeśli tak jest rzeczywiście, to czeka nas jako ludzkość poważny problem. Niestety, w książce nie ma żadnych odesłań do literatury fachowej. Czytelniczki, którym takie sformułowania nie wystarczają, muszą poszukać sobie źródeł same. A szkoda. Bo może należałoby się zdanie wyjaśnienia, choćby w przypisach, jak wyglądają statystyki - jak właściwie kształtuje się ten gwałtowny spadek testosteronu i jak mierzona była ekspozycja na stres.

Lekarka kilka razy w książce powtarza, na czym polegają związki między produkcją testosteronu a stresem. Otóż im ktoś jest bardziej narażony na stres, tym więcej jego organizm "zużywa cholesterolu, produkując kortyzol, i zaczyna go brakować do produkcji testosteronu. Tymczasem testosteron to hormon odpowiedzialny w stu procentach nie tylko za libido, ale też za formę psychiczną mężczyzny. Zmęczenie, a przede wszystkim rozdrażnienie i niepokój są rezultatem niedoboru testosteronu" - pisze.

I podkreśla: "Proponuję wszystkim psychiatrom, aby każdego mężczyznę z depresją skierowali na badanie testosteronu z krwi (a kobietę na badania estrogenów)" - pisze dr Kempisty-Jeznach.

Kolejną rzeczą, którą autorka kilkakrotnie powtarza jest to, że wegetarianizm jest dla mężczyzn szkodliwy. "Nauka dowiodła niezbicie, że kobiety mogą być wegetariankami (choć również im ta dieta nie zawsze służy), natomiast mężczyźni nie powinni nawet próbować. Po prostu facet musi jeść czerwone mięso i już. Nie da się zawartego w nim białka zastąpić proteinami zakupionymi w sklepie z odżywkami". Wyjaśnia, że mężczyzna nie jedząc białka mięsnego, "produkuje zastępczo SHBG, czyli globuliny wiążące hormony płciowe. To one łączą się z testosteronem, pozbawiając mężczyznę wolnego testosteronu". Bardzo to ciekawe wnioski! Ale może mężczyznom, którzy nie jedzą mięsa należy się choć jedno odesłanie do naukowego źródła? Dr Kempisty-Jeznach natomiast wychodzi z założenia, że czytelnikom o wiele bardziej przyda się link do badań o tym, na co zwracają uwagę kobiety oceniając wygląd męskiego członka. Bo to akurat jedno z niewielu odesłań do źródeł fachowych, które zdecydowała się umieścić w swojej książce.

Jak mam traktować na serio te poważne problemy dręczące populację mężczyzn, jeśli co jakiś czas w książce pojawiają się takie kwiatki z zakresu "psychologii ewolucyjnej": "Naukowcy badający zachowanie kobiety i mężczyzny w łóżku uważają, że mężczyźni śpiąc tulą się podświadomie do swoich partnerek, gdyż to one strzegą bezpieczeństwa ich snu. Kobieta zaś woli spać osobno, przyzwyczajona do samotnej ochrony ogniska domowego od wieków" - napisano w książce. Naprawdę ktoś to zbadał? Niby jak? Bardzo bym chciała zobaczyć te badania!

Może jednak cel uświęca środki? Może dzięki tej książce - czyta się ją migiem - informacje o hormonach i ich działaniu dotrą do grona osób, które w życiu nie zainteresowałyby się tym tematem?

Książka "Testosteron. Klucz do męskości" dr Ewy Kempisty-Jeznach ukazała się nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

lt/ agt/

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024